piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 20"Szkoła dla zombie"

Wróciłam do pokoju. Umyłam się i przebrałam w czyste ubrania. Nie miałam ochoty już nigdzie dziś wyjść. Jeden człowiek , a może tak zepsuć cały dzień.
Spojrzałam na swoją dłoń. Kwiat lilii nadal na niej był. Chciałam go dotknąć poprosić nimfę o mniej skomplikowane życie , lecz nie zrobiłam tego.
Korzystaj mądrze.. 
Słowa nimfy huczały w  mojej głowię. Nie zmarnuje szansy na taką bzdurę. Sama sobie poradzę z życiem.. a kwiat zostanie.. użyje go, kiedy na prawdę będzie potrzebny.
Wsunęłam się pod ciepłą kołdrę i przykryłam się po sam czubek głowy. Zamknęłam oczy i po woli zaczęłam odpływać do innego świata.. mojego świata.

Jak zawsze pojawiłam się gdzieś i nie wiedziałam dokładnie gdzie. Teraz stałam na prześlicznej łące z wieloma różnokolorowymi kwiatkami , przy których latały pszczoły. Na horyzoncie słońce właśnie zachodziło , tworząc śliczny bajkowy kolor na niebie. Odbijało się ono  od tafli spokojnego morza , w którym skakały prześliczne , kolorowe rybki. Usiadłam na trawię i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Podobało mi się tu. W końcu czułam się szczęśliwa i nie obciążona swoim życiem. Mogłam być wolna. W końcu.. nie przejmować się światem , który mnie otaczał.
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w otaczającą mnie przyrodę. Ptaki śpiewały , skaczące ryby uderzały delikatnie w tafle morza. Mogłabym tak trwać bez końca , aż usłyszałam ciche zawodzące wołanie , szloch.
Otworzyłam oczy. Łąką szła kobieta. Miała poszarpaną szatę , rozwiane włosy. W ręku trzymała wyschnięty kłos zboża i kwiat maku. Twarz miała nie obecną. Oczy jakby zamglone.. wyglądała jakby płakała , lecz z jej smutnych oczy nie uroniła się ani jedna łza.
W ten spostrzegła mnie , wyraz jej twarzy złagodniał i rozpromienił się. Podbiegła do mnie i uklękła przy mnie. Przyroda jakby ożywiła się.
- W końcu wróciłaś...czekaliśmy taj długo- powiedziała i przytuliła mnie do siebie. Spojrzałam na kobietę , która wpatrywała się we mnie z miłością.
-Musiała zajść jakaś pomyłka. Ja pani nie znam-  odpowiedziałam , na co kobieta ponowie zasmuciła się.
-Czekaliśmy tak długo- powtórzyła.- Za długo.. a ty nic nie wiesz..
Powiedziała i dotknęła moich włosów , w których pojawił się kwiat. Irys.
-Pamiętaj-nakazała.- Patrzy uważnie i nie pomijaj żadnych szczegółów. Nawet tych najdrobniejszych.
Kobieta spojrzała za mnie i uśmiechnęła się. Odwróciłam się i zobaczyłam jego. Był prowadzony przez dwie nimfy , które śmiały się do niego , lecz on nie zwracała na nie uwagi. Szedł i rozglądał się dookoła jakby czegoś szukając. Dłoń miał zaciśniętą na różdżce , którą zabił harpie. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.Staruszka dotknęła mojej dłoni.
-Uważaj na siebie- powiedziała.- Czeka na ciebie długa podróż , która nie będzie najbezpieczniejsza.Uwierz w siebie kochaniutka. Niech chciwość i żądza nie ogarną cię.
Kobieta przerwała i delikatnie przetarła oko , chociaż nie spływała z niej łza.
-Postaram się- odpowiedziałam i uśmiechnąłem się do kobiety.
-Masz moje błogosławieństwo, córo mądrości- odrzekła i znikła wraz z przychodzącym powiewem wiatru.
Uśmiechnęłam się do siebie , kiedy poczułam piękny zapach skoszonej trawy , który zostawiła.
Czarnowłosy chłopak usiadł koło mnie i uśmiechnął się promiennie.. Z mojej głowie zrodziło się tyle pytań , na które nie miałam odpowiedzi. Chciałam go zapytać o wszystko , lecz teraz kiedy przy mnie siedział.. nie czułam takiej potrzeby. Wystarczało mi to , że jest tu. Uśmiechnęłam się pod nosem, lecz nagle coś zamigotało.
Spojrzałam na czarnowłosego , który wpatrywał się na mnie ze zdziwioną miną.Nagle otrząsnął się.
-Szybko!-krzyknął.- Musisz się obudzić..
-Czemu?-zapytałam.
-Ktoś grzebie w twoich snach- odparł i wyciągnął z kieszeni fiolkę z jakimś eliksirem.Podał mi ją i kazał wypić. Spojrzałam na niego i zrobiłam to. Wypiłam całą zawartość , po czym skrzywiłam się. Dlaczego eliksiry nie mogą być słodkie?!
-Spotkamy się już nie długo-wyszeptał , a mi zaczęło się kręcić w głowię.- Uważaj na siebie..
-Zawsze na siebie uważam-odparłam i oparłam się o niego. Czułam się tak słabo. Nie mogłam ruszyć żadną kończyną
-W to nie wątpię-odparł z rozbawieniem w głosie. Ostatnią resztką sił spojrzałam w jego oczy , które patrzył się we mnie z taką troską. Poczułam , że robi mi się dobrze na sercu.
-Kiedy  ponownie do mnie przyjdziesz postaram się ci wszystko opowiedzieć- powiedział , na co delikatnie pokiwałam głową i zmusiłam swoje usta do ułożenia się w uśmiechu.
-A teraz śpij-odparł i pogłaskał mnie po policzku.
Momentalnie poczułam , że wiruje. Świat , w którym przed chwilą byłam , zaczął znikać. Pojawiała się ciemność, a później obudziłam się w swoim dormitorium cała spocona.
Zdążyłam zauważyć cień , który uciekł przez otwarte okno w pokoju. Nie spodobało  mi się to..


Przypomniały mi się jego słowa. Ktoś grzebie mi w snach? Po co mu to.. Sny to przecież tylko czysty wymysł wyobraźni. Moja jest na tyle rąbnięta , że próbuje mnie w nich zabić .Wszystkie sny do tej pory dają mi więcej do myślenia niż powinny. Chciałabym w końcu obudzić się i wiedzieć co zrobić.  Lecz chyba w moim przypadku jest to nie możliwe.
Spojrzałam na zegarek. Za dziesięć minut zaczyna się śniadanie. Szybko wyskoczyłam z łóżka i ubrałam na siebie obowiązkową szatę , biały top i czarne rurki. Włosy upięłam w kucyka , a pod oczy nałożyłam podkład żeby nie było widać mi tych wielkich worów.
-Te sny mnie wykończą- mruknęłam pod nosem.
Zabrałam różdżkę ( w końcu!) i schowałam ją do kieszeni w szacie. Szybkim krokiem wyszłam z dormitorium , zerkając na zegarek , który wskazywał , że jestem już spóźniona. Szkoła świeciła pustakami. Jakby żaden uczeń w niej nie mieszkał. Weszłam do Sali , a tam wszystkie oczy skierowały się w moją stronę. Wszyscy uczniowie mierzli mnie wrogim wzrokiem , który nakazywał mi jak najszybciej usiąść. Zajęłam miejsce przy stole Slytherinu. Rozejrzałam się. Przy stole nie siedział nikt z moich znajomych , tak samo przy stole Gryfonów. Cała piątka zniknęła...
Uczniowie powstali. Poszłam w nich ślady i zauważyłam , że do Wielkiej Sali wszedł Dumbledore niosąc coś w ręce. Wyglądał blado, miał czarne oczy bez żadnego wyrazu i uczuć. Jego czarna szata powiewała po kamiennej podłodze szkoły. Zajął miejsce przy stole dla nauczycieli i spojrzał na dyrektora Durmstrangu , który pokiwał do niego głową. Jakby mówiąc ' robota wykonana'.
Przeszły mnie ciarki , kiedy rozległ się jego głos. Był zimny i nic nie przypominał wcześniejszego , przyjaznego dyrektora.
-Witam.. Chciałbym przypomnieć aby każdy uczeń , który jeszcze nie przybył do mnie na rewizję ma się dziś zgłosić do mojego gabinetu. Osoby , które zlekceważą moje zarządzenie będą surowo ukarani.. jak już nie którzy z was..-rzekł , a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk.- A teraz jedźcie!
Przeszły mnie ciarki.. Czy on mówił o moich przyjaciołach? Muszę wybadać co tu się dzieje i to szybko.
Przede mną pojawił się niewielki talerz za chlebem i metalowy kubek z nieznaną  mi cieczą w środku. Zauważyłam , że uczniowie zabierają się za posiłek z wielkim apetytem i nie zwracają uwagi na to co jadzę. Kiedy przyjrzałam się bliżej , spostrzegłam jak czarne nitki wplątują się  pod ich skórę i przemieszczają się wprost do oczu , które momentalnie robię się czarne.
Postanowiłam zrezygnować z posiłku. Rozejrzałam się i wyrzuciłam chleb pod stół.
Kiedy wszyscy skończyli jeść dyrektor ponownie powstał i rozkazał aby wszyscy wyszli i udali się na zajęcia. Wyszłam wraz z tłumem , który uszeregował się w zwarte szeregi i poszedł do klas. Kiedy miałam okazje ,wymknęłam się szybko i weszłam do jednej z pustych klas.
Co tu się dzieje? Te cienie.. one jakby kontrolowały ich umysły... sterowały nimi. Dumbledore. Tata mówił , że coś knuje , ale nie myślałam , że będzie go stać na , aż tyle.
Myśl Miona myśl- karciłam się.
Na początku trzeba poszukać przyjaciół , potem skontaktować się jakoś z tatą i tajemniczym chłopakiem.. nie, nie. Znaleźć przyjaciół , uciec z tej szkoły i wtedy będziemy się ze wszystkimi kontaktować i rozmyślać co dalej.
Uderzyłam pięścią w stół. Czemu nic nie może być proste?!

___

Na początku chce Was przeprosić za moją długą nie obecność. Pierwszą przyczyną były wakacje.. drugą zaś brak weny, który nadal we mnie tkwi, lecz próbuje z nim walczyć :)
Mam nadzieje, że moi czytelnicy nie opuścili mnie przez to , więc bardzo dziękuje wszystkim tym , którzy zostawią po sobie ślad pod tym rozdziałem. ;*