poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 18" Witaj chłopaku ze snów"



-Hermiona- usłyszałam cichy głos. Przetarłam oczy. Chciałam zobaczyć Dracona , lecz to nie był on.
-Ohh.. to ty Ginny- odpowiedziałam i ziewnęłam.
-Miłe przywitanie.. nie ma co- odpowiedziała z grymasem.
-Przepraszam cię kochana-odparłam i usiadłam na łóżku.- Myślałam , że to Draco..
-Wiem-odparła.-Widziałam go.. nie był zbyt szczęśliwy.
-Tsa.. nawet wiem czemu... zdyskwalifikowali nas bo nie mamy drużyny.
-Przykro mi-odparła.- A jak ty się czujesz?
-Fizycznie? Nawet dobrze. Nie czuje bólu, lecz psychicznie... czuję się rozdarta. Po części wierzę , że Draco mnie kocha , a po części nie mogę sobie wyobrazić , że obwinia mnie o to, że nie będziemy grać.
Westchnęłam cicho i pociągnęłam nosem..
-Nie martw się skarbie-pocieszyła mnie.- Przejdzie mu..
- Oby jak najszybciej bo nie wiem ile tak wytrzymam.
-Dasz radę..pamiętaj, zawsze będę przy tobie-powiedziała.
Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Przytuliłam do siebie przyjaciółkę , a z moich oczu poleciały łzy. Czy wypada żeby córka Czarnego Pana płakała? Pewnie nie. Lecz teraz co mam o nim myśleć? Leże 3 dni w szpitalu , a on nawet się mną nie zainteresował.. Czy jedno pytanie wysłane nawet listem to , aż tak wiele. Nie wymagam od niego żeby przyleciał tutaj ze swoimi sługami tylko jednego głupiego listu.
Ginny pocałowała mnie w policzek i popatrzyła na zegarek. Wstała  , po czym zgarnęła książki i ruszyła na zajęcia. Znowu zostałam sama. Skrzydło Szpitalne dołowało mnie.. Kojarzyło mi się -jak pewnie wszystkim- ze śmiercią lub chorobą. Nie zbyt pozytywnie..
Poczułam ból w nodze. Przenikliwy , straszny. Jakby coś bardzo ciężkiego ułożył się na mojej nodze i nie chciało zejść. Zawołałam Panią Pomfrey. Usłyszałam tupot mały stópek , które szybko podbiegły do mojego łózka.
-Co się stało?-spytała.
Wskazałam jej na nogę i położyłam głowę na poduszkę , zaciskając powieki z bólu. Usłyszałam ciche chrząknięcie pielęgniarki , co w jej przypadku oznaczało zakłopotanie. Wysiliłam się żeby wstać i spojrzeć na nogę. W miejscu naokoło bandażu , widniał wielki zielono-fioletowy siniak , który powoli rozrastał się na większą powierzchnię.
-Co to jest!-krzyknąłem.
Pielęgniarka zaczerwieniła się i zaczęła stąpać z nogi na nogę. Wyglądała jak mała dziewczyna , która coś przeskrobała i bała się konsekwencji , którą wyznaczą rodzice . W końcu kobieta pobiegła do swojego gabinetu i przyniosła fiolkę z zielonym eliksirem. Podłożyła mi go do ust i wlała zawartość do gardła. Zakrztusiłam się i zaczęłam pluć po pościeli. Substancje nie należała do najsmaczniejszych.
Spojrzałam na kobieta , która wpatrywała się w nogę czekając na efekty , lecz z każdą chwilą robiła się coraz bardziej czerwona i spięta. 
Opadłam na łóżko. Poczułam , że ból ustępuje.
-Już nie boli- poinformowałam pielęgniarkę na co ona uśmiechnęła się lekko i odeszła do swojego gabinetu.
Ponownie spojrzałam na nogę. Robiła się coraz bardziej fioletowa , a powierzchnia siniaka zwiększała się coraz bardziej.
Ułożyłam głowę na poduszce i poczułam zmęczenie. Zamknęłam oczy i opadłam w objęcia Morfeusza.

Jak zawsze , każdy mój sen nie mógł być spokojny i zrozumiały. Zaczęłam tęsknić za dzieciństwem gdzie co noc śnił mi się różowy zajączek , który rozdawał prezenty. W tym śnie sceneria nie była tak przyjazna. Stałam na polanie. Trawa była wyschnięta. W niektórych miejscach nawet czarna jakby usmolona. Rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam unoszący się dym za drzew. Mogłam tu zostać i czekać na coś.. właściwie na co? Lub iść w kierunku gdzie na pewno ktoś  jest i mi pomoże.Wybrałam drugą opcję. Szłam powolnym krokiem , rozważnie stawiając nogi. W lesie drzewa stały blisko siebie co utrudniało mi zauważenie dymu , więc kierowałam się przed siebie. Słyszałam szepty..
Czy to ona? Co ona tu robi? Jej matka nie była by dumna.. 
Przez myśli przeszło mi , że moja matka nie żyje , na co jeden z szeptów zaśmiał się głośno.
Nic nie wiesz o swoim życiu , skarbie. 
Przeszedł mnie dreszcz. Wiem o swoim życiu wszystko.. chyba. Kolejny chichot.
Zauważyłam dom. Pobiegłam szybko do niego i zaczęłam stukać w drzwi. Nikt nie odpowiadał. Wejrzałam przez szybę. Zauważyłam na fotelu straszną kobietę. Wpatrywała się we mnie oczami , które mroziły mi krew w żyłach.
Po co tu przyszłaś!?-syknęła, lecz co dziwniejsze nie otworzyła przy tym ust. Powiedziała to w mojej głowie. Jakby w myślach.
-Zauważyłam dym.. i pomyślałam.- zaczęłam się jąkać.- Nie wiem co pomyślałam... chyba już pójdę.
Nie!-krzyknęła. Na co podskoczyłam.-Wchodź zapraszam.. 
Babuleńka uśmiechnęła się lekko i wskazała ręką drzwi , które otworzyły się bez problemu. Jak za pomocą różdżki.. A właśnie różdżka!. Przeszukałam wszystkie kieszenie, lecz jej nie znalazłam. Cała pewność siebie wyparowała w kilka sekund , kiedy zrozumiałam , że jestem bezbronna.
Weszłam przez uchylone drzwi do środka i zamarłam. Na środku pokoju stał stół pełen przekąsek , a starsza kobieta pokazywała mi żebym usiadła.
-Jedz kochanieńka- powiedziała tym razem normalnie ruszając ustami.
Czemu ja się bałam takiej miłej staruszki ? Może po prostu brakuje jej towarzystwa..
Wykonałam jej polecenie i usiadłam przy stole. Zapach dań był wprost wyborny. Poczułam swój ulubiony tort czekoladowy i szejk truskawkowy, które nagle pokazały się przed mną. Magia..
Już chciałam skosztować tortu , kiedy drzwi otwarły się z hukiem i do domku wszedł chłopak z moich snów. Wpatrywałam się w niego jak oszołomiona. Zapach smakołyków zniknął , a teraz na moim talerzu widniała zielona papka. Skrzywiłam się odruchowo.
Czarnowłosy wyciągnął różdżkę. Staruszka syknęła żeby nie pakował się w nie swoje sprawy. A chłopak odpowiedział , że ma mnie chronić.
Spojrzałam w jego oczy. Był skupiony na staruszce , które po chwili nie była już staruszką. Przemieniła się w wielkie coś o krwistym kolorze. Wyglądała jak nietoperz , lecz nie tych samych rozmiarów co normalny. Zamieniła się w harpię.. Nie wiem nie pytajcie się skąd to wiem.. Po prostu wiem.
 Rozpięła swoje skrzydła , przy czym strąciła stół na ziemię. Rzuciła się na czarnowłosego , lecz ten bez problemu obronił się zaklęciem. Rzucał nieznane mi dotąd klątwy, powodując u niej rany , z których sączyła się krew. W końcu zielony promień wystrzelił z jego różdżki. Uderzył prosto w serce stworzenia , które po chwili przemieniło się w pył i zniknęło w deskach domu.
-Miałaś na mnie czekać na polanie-powiedział z wyrzutem.
-Nie umawialiśmy się- odparłam.
Chłopak zachichotał i spojrzał na mnie. Wyraz jego twarzy zmienił się na poważną.
-Nie mamy zbyt wiele czasu- powiedział , a ja momentalnie poczułam się senna.- Obiecaj mi , że będziesz uważała w szkole..
-Ale skąd ty..?
-To nie ważne- odparł.- Jakiś czarodziej miesza w świecie magii. Nikomu nie ufaj i uważaj na siebie.Obiecujesz?
-Postaram się- odpowiedziałam. Chłopak uśmiechnął się i wziął mnie na ręce. Po czym położył mi na dłoń pakunek.
-Co to jest?-zapytałam.
-Posmaruj tym nogę..- odparł.
Nie miałam siły się już o nic pytać. W jego ramionach czułam się tak dobrze , tak bezpiecznie. Zamknęłam oczy i zasnęłam.


Otwarłam ponownie oczy . Mam już dość tej rutyny. Sen , leki na senne i ponownie sen.Oczywiście na końcu otworzenie oczu w Skrzydle Szpitalnym  i wiele pytań , które nasuwają  się bez odpowiedzi..Kim jest ten chłopak? Dlaczego ma mnie chronić i czemu z tego wieczora pamiętam tylko jego twarz.
Najbardziej dziwi mnie to , że Ginny oznajmiła mi , że dyrektor powiedział wszystkim , że  spadłam ze schodów. Czy ja do cholery wyglądam jakbym z nich spadła?! Nie pamiętam co się stało , lecz na pewno nie to!
Byłam zmęczona, lecz wiedziałam , że już dziś nie zasnę. Spojrzałam na nogę , wyglądała tak samo, czyli fioletowo. Przypomniałam sobie podarunek czarnowłosego. Rozejrzałam się na około w poszukiwaniu maści. Leżała jak gdyby nigdy nic na stoliczku nocnym. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam nasłuchiwać, czy przypadkiem ktoś nie idzie. Mam nikomu nie ufać, mam być ostrożna, więc to robię. Możesz być ze mnie dumny. Jeśli to oczywiście słyszysz..
Odkręciłam wieczko i powąchałam. Nie pachniało fiołkami. Odsunęłam ją od nosa z lekkim grymasem na ustach. Wzięłam maziowatą substancję i zaczęłam smarować nogę. Poczułam zimno i lekko się wzdrygnęłam, lecz nadal smarowałam. Czułam ulgę. Ból , który przed chwilą był minimalny, zniknął. Fioletowy kolor zastąpił normalny odcień skóry. Odłożyłam maść na stoliczek , a ona zniknęła.
-Dziękuję- szepnęłam. Mając nadzieje , że chłopak ze snu to usłyszy.
Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. Zapowiada się długi dzień...

* * * * *

Po obiedzie przyszła do mnie pani Pomfrey. Nie pojawiała się ona zbyt często , ale kiedy już przyszła , rozglądała się nerwowo na boki , jakby uważała , że  ktoś ją śledził.
Ucieszyła się kiedy , zauważyła , że z moją nogą wszystko w porządku. Podała mi Eliksir Słodkiego Snu i powiedziała , żebym wzięła go , kiedy nie będę mogła zasnąć.
-Nie mam z tym problemu - odpowiedziałam.
Zdziwiła się-zawsze wtedy marszczy tak dziwnie czoło-, lecz nic nie odpowiedziała. Odeszła szybko i cicho. Usiadłam na łóżku. Poczułam się silniejsza niż zwykle. Ponownie spróbowałam wstać z łóżka, lecz tym razem mi się udało. Przeszłam kilka kroków i wróciłam do łóżka dumna z siebie.
-Widzę , że zdrowie dopisuje- usłyszałam cichy , lecz gruby głos dyrektora , który właśnie wszedł przez drzwi. Potwierdziłam skinieniem głowy. Położyłam się , a dyrektor usiadł na krześle obok.
-Myślę , że jutro już możesz wrócić do nauki-stwierdził.- Masz dużo do nadrobienia.
-Dziękuję-odparłam , lecz nadal trzymałam swoje myśli w zamknięciu przed nim. Nie ufaj nikomu.
-Pamiętasz coś z tam tego dnia?-zapytał.
Spojrzałam na dyrektora. Jego oczy były czarne jak smoła , a w nich nie było dawnej radości. Jego wzrok sprawiał , że miałam ochotę opowiedzieć mu wszystko. Moje sny, o nieznajomy.. lecz on mnie powstrzymuje.. dzięki niemu umiem się temu przeciwstawić. 
-Niestety nic- odparłam i westchnąłem teatralnie.
Zauważyłam lekki uśmiech na jego ustach. Co on ukrywa? Przyjrzałam się mu z zaciekawieniem, lecz jego oczy były puste.
-To nic.. nie przeszkadzam ci już.. odpoczywaj.
Powiedział i wyszedł. Patrzyłam za nim , lecz nie wiem po co..  Poniekąd nie pasował mi jego krok. Był długi i jakby się sunął... jakby nie miał... nóg.
____

Od razu przepraszam za błędy.. sprawdzałam tylko raz , więc mogą się jakieś na pewno znaleźć. ;c
Mam nadzieje , że się podobało. Rozdział z jednodniowym opóźnieniem , lecz no cóż muszę się teraz wziąć trochę do nauki. Samo się nie poprawi , a przydałby się pasek. Oj przydałby się :D
Pamiętajcie o komentarzach! To one motywują do dalszego pisania ;**

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 17"Powrót do żywych"


Zamrugałam powiekami. Od razu oślepiły mnie promienie słońca , które padały wprost na mnie przez otwarte okno w Skrzydle Szpitalnym. Rozejrzałam się dookoła. Nie zauważyłam nikogo oprócz Ślizgona o blond włosach , który chrapał w niebo głosy na łóżku obok.
Przetarłam oczy dłonią i wtedy zauważyłam.. blizny , które wyglądały paskudnie. Jakbym o mało co nie wyszła z potyczki ze smokiem i to walcząc na pięści. Nogi w niektórych miejscach było obandażowane ,ale  i tak miałam świadomość , że wyglądają tak samo jak dłonie i ramiona. Jednym słowem nie przypominałam   uczennicy z Hogwartu , która próbuje nie wpakować się w kłopoty.
Odczuwałam ból. Minimalny , ale jakiś był. Dochodziło do tego pieczenie i straszne pulsowanie w  głowie.
Poruszyłam nogą co wywołało skurcz , a z moich ust wyrwał się syk bólu. Zdjęłam jedną i drugą nogę z łóżka i spróbowałam powstać na nogi , co skończyło się dla mnie tragicznie. Upadłam na podłogę , uderzając mocno w stłuczoną nogę. Krzyknęłam z bólu i szybko zaczęła uciskać miejsce nad raną , ponieważ bandaż zaczął niebezpiecznie nasiąkać krwią.
-Hermiona!- usłyszałam krzyk Draco.- Co ty do cholery robisz? Masz leżeć w łóżku... a w ogóle jak ty z niego wyszłaś!
-Normalnie-warknęłam i postanowiłam wstać , lecz ponownie upadłam, tym razem na tyłek.- Ała...
-Chodź tu kaleko- powiedział blondyn z uśmiechem na ustach  i powoli pomógł mi wstać i zanieść na łóżko.
Kiedy już bezpiecznie leżałam pod pościelą , spojrzałam na niego. Pod oczami miał dwie podkowy , które na pewno pojawiły się tam od zmęczenia. Twarz była bladsza niż zwykle  , a jej rysy  pokazywały zmartwienie.  Uśmiechnęłam się do niego i uderzyłam w miejsce na łóżku. Ślizgon usiadł na nim i odwzajemnił uśmiech , który  wyrażał ulgę.
-Jak długo byłam nie przytomna?-zapytałam.
- 3 dni-odpowiedział i opuścił głowę.- Myślałem , że już się nie obudzisz..
-I miałabym cię tak zostawić samego z Parkinson? O  nie mój drogi.
Na ustach Dracona pojawił się uśmiech, lecz zniknął po chwili. Spojrzał na mnie i dotknął mojej dłoni. Odwrócił ją wewnętrzną częścią i spojrzał na rany.
-Powiedz mi co się wtedy stało..- rzekł cicho po krótkiej chwili.
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Chciałam wrócić pamięcią do tego co się wtedy stało  , lecz coś mi nie pozwalało. Jakby magiczna bariera  odgradzała moje wspomnienia z tamtego wieczora. Próbowałam cały czas , lecz nie dawało to najmniejszych efektów. Obraz był czarny.. nic po za tym. Lecz po chwili. Zauważyłam piękne niebieskie oczy , które patrzyły się na mnie z troską z pod czarnych jak smoła włosów.
Otrząsnęłam się z tych myśli i spojrzałam na Draco, który przyglądał się mi uważnie.
-Nie pamiętam- odpowiedziałam i spuściłam z niego wzrok.
-Rozumiem.. Pani Pomfrey mówiła , że możesz mieć zaniki w pamięci..- powiedział.- Lecz podobno to minie.
Pokiwałam głową, że zrozumiałam. Nie miałam już siły nic mówić ani się poruszać , jakby cała energia , która była we mnie wyparowała.
-Zaraz.. jeśli spałam trzy dni..to jutro zaczynają się zawody- powiedziałam. Na co Draco potwierdził skinieniem głowy , lecz nie ujrzałam na jego twarzy szczęścia tylko zawód. -Co się stało?
-Zdyskwalifikowali nas-odparł i wypuścił powietrze.
-Czemu!?-krzyknęłam.
-Nie mamy zawodników..
-Przecież mamy! Ja jestem.. możemy grać- odpowiedziała z uśmiechem i nadzieją w głosie.
-Nie widzisz ty nawet się ruszyć nie możesz!- krzyknął.
-Aha.. Czyli to wszystko moja wina , tak?- zapytałam wściekła.
Nic nie odpowiedział tylko westchnął. Spojrzałam w jego oczy , które nie wyrażały żadnych uczuć.. Wrócił stary Malfoy.
-Wyjdź-powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami.
Nie protestował. Wstał i wyszedł trzaskając drzwiami. Z oczu popłynęły mi pierwsze łzy. Smutku? Bezsilności? Sama nie wiem. Może tego i tego.
Chwilę zajęło mi uspokojenie się.. lecz było to pomocne. Bez mniejszych trudności zasnęłam.


Znalazłam się w ciemnym lesie. Drzewa niebezpiecznie uginały się pod wpływem wiatru , który szalał po okolicy. Rozejrzałam się na około , lecz nie zauważyłam nikogo lub niczego. Chociaż cały czas słyszałam jakieś dźwięki , szepty , cichą melodię.. jakby ktoś grał na fujarce. Przeszył mnie ciarki , kiedy ponownie zawiał wiatr. Ciche pomruki zbliżały się do mnie , jakby przyniesione w jego porywach . Zauważyłam czarne cienie , które zaczęły latać między drzewami i chować się za nie. Coś zaczęło mi nie pasować.. Odczuwałam wielką moc , która bije od tego miejsca. Nie koniecznie była ona dobra.
Cienie zbliżały się coraz bardziej , a mnie ogarnął strach. Stałam w miejscu , wsłuchując się w melodie , która jakby kazała mi  nie ruszać się. Cienie zaczęły okrążać mnie dookoła , jakby próbowały wywąchać kim jestem. Jeden dotknął mojej nogi. Poczułam jakbym weszła do zimnej wody.
Nagle coś wyrwało mnie z jego objęć i zaczęło ciągnąć. Za dłoń trzymał mnie jakiś chłopak. To był on. Zawsze rozpoznałabym te włosy , oczy i posturę...chłopak z mojej pamięci.Wetknął mi w dłoń dwie zatyczki do uszu.
-Włóż je!-krzyknął.
 Nie wiem czemu , lecz poczułam, że chce usłyszeć ponownie tą melodię , która teraz została daleko za nami. Chce ponownie poczuć ten chłód , kiedy te Cienie oplatały mi nogi.
-Nie!-odkrzyknęłam.- Chce wrócić...
Przystanął i spojrzał mi w oczy. Od razu zmiękły mi nogi. Nie mogłam przestać patrzeć w jego oczy.. sama nie wiem czemu. Jest przystojny.. nawet bardzo. Lecz ja mam chłopaka!
Chłopaka , który oskarża cię o coś na co nie miałaś wpływu.. 
Powiedział głos w mojej głowię.. Nie zgadzałam się z nim. Może to jest tylko chwilowe.. Kiedy wszystko zrozumie , wróci do mnie i przeprosi.
Jesteś naiwna.. myślisz , że wybierze ciebie..? 
Tak on mnie kocha, rozumiesz! Kocha mnie..
Usłyszałam cichy chichot , jakby z tyłu czaszki.
Pomyślmy co ma do wyboru. Kalekę  , która prawdopodobnie nie będzie mogła chodzić do końca życia i  Pansy , która ma się wybornie i na pewno nie  przeoczy takiej okazji. 
Niestety tym razem , chwyciła mnie ta uwaga za serce. Wiedziałam , że Pansy tego nie przeoczy. Chociaż z drugiej strony wierzę też , że Draco mnie kocha i nawet o niej nie pomyśli.
Naiwna.. 
Czułam złość. Rzuciłam na ziemie zatyczki , które miałam w ręce i spojrzałam na szatyna. Chłopak westchnął.
-Jak nie tak to inaczej- stwierdził i już po chwili znajdowałam się w jego ramionach.
Chciałam krzyczeć i wierzgać, lecz nie miałam siły. Usłyszałam znowu tą melodię... Chciałam jej słuchać i słuchać , lecz ponownie zwiększyliśmy dystans.
Oczy zaczęły mi się delikatnie zamykać. Nie chciałam spać! Chciałam tutaj zostać i słuchać. Byłam zbyt słaba. Zamknęłam oczy. Świat zawirował i zgasł.

A ja z krzykiem obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym..  


* * *
Rozdział chcę dedykować Martynie (Hedwiga) , która wspiera mnie w tym co robią ;* Dziękuję za wszystkie dobre słowa <3
Mam nadzieje , że się spodobał. Dodałam z minimalnym opóźnieniem , ponieważ miał być wczoraj.. ale jakoś nie umiałam znaleźć sobie czasu na sprawdzenie go. Dlatego jest dziś! :D
Dziękuję Wam za wszystkie pozytywne komentarze. Dzięki nim wiem , że chce pisać tę historię oraz mam na nią nowe pomysły. Pamiętajcie komentarze  bardzo motywują.. ;**

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 16" Prawda czy sen?"



Hermiona

Dotknęłam brzegu książki i przypatrzyłam się jej grzbietowi. Niestety, tytuł był zadrapany i pomazany jakąś czarną substancją i nie dało się go odczytać.
Podrapałam się w czoło i zaczęłam gorączkowo myśleć. Miałam możliwość wyjścia i zmierzenia się z czymś na korytarzu albo stawienie czoła jakiejś tajemnicy , której  skrywa ten tajemniczy pokój. Chwyciłam książkę i pociągnęłam ją do siebie , zdejmując ją tym z półki. Książka otwarła się , a z jej środka zaczęło rozchodzić się białe światło , które raziło moje oczy. Upuściłam ją na ziemie , a ona sama podniosła się na wysokość mojego brzucha i teraz lewitowała przede mną. Zakryłam twarz dłonią , lecz poczułam przenikliwy ból. Spojrzałam na dłoń , na której znajdowała się wielka szrama , z której sączyła się krew. Ponownie spojrzałam na księgę , która właśnie zaczęła wprowadzać mnie w zupełnie inny świat.
Usłyszałam głosy.. Były tak odległe , lecz znajome.
On knuje..
Litery zaczęły wydobywać się w książki i tworzyć  poszczególne zdania, które latały na około mnie.
Nie masz dużo czasu..
Kolejne zdanie zatoczyło na około mojego brzucha koło i powoli znikało w białym świetle.
Szukaj wskazówek…a dowiesz się prawdy.
Ostatnie zdanie pokazało się na wprost mnie , ale wypowiedziane było przez syczący głos starszej kobiety.
Nagle głos złagodniał były to szepty , które ledwo można było zrozumieć. Głos kobiety był ciepły, przyjazny  i w niczym nie przypomniał wcześniejszego. Biała poświata zaczęła mrugać i ukazała mi pewną kobietę. Siedziała ona na niskim , drewnianym krześle i robiła na drutach śliczny, zielony sweter. Kiedy mnie ujrzała, wypuściła druty z rąk , a one z głośnym brzdękiem upadły na marmurową posadzkę.
-Kim jesteś ?-zapytałam i przyjrzałam się bliżej kobiecie.
Miała śliczne czarne włosy , które kontrastowały z jej bladą jak kreda  cerą. A oczy? Zielone jak świeża trawa , która właśnie zaczęła rosnąć po zimie. Było coś w jej oczach. Napawały mnie one takim spokojem , którego brakowało mi od dawna. Jakby matczyną miłością?
-Córeczko- wyszeptała czarnowłosa.
Spojrzałam na nią zdziwiona, na co tylko się uśmiechnęła. Widziałam jak bije się z myślami. Wiedziałam , że chce powiedzieć mi coś ważnego , lecz zrezygnowała.
-Uważaj na siebie.. nie masz dużo czasu- powiedziała.
Obraz zniknął , a białe światło nie stało się tak przenikliwe i powoli zaczęło gasnąć. Książka opadła spokojnie na ziemie i zamknęła się.
Stałam przez chwilę , dygocząc. Czy to prawda? To była moja mama? Ona żyje?
W mojej głowie toczyła się bitwa myśli , które chciały jak najszybciej być rozwiązane. Lecz na razie nie miałam odpowiedzi na żadną z nich. 
Podniosłam książkę i wytarłam ją szatą. Usłyszałam trzask. Regał  na którym przed momentem spoczywała książka , zaczął się rozsuwać i pokazywać długi wąski korytarz , w którym na końcu znajdowały się czarne jak węgiel drzwi. Spojrzałam przed siebie i bez zastanowienia weszłam do niego. Regał od razu zamknął się za mną , jakby kolejny powiew wiatru wpadł do pomieszczenia. Zacisnęłam rękę na okładce księgi i poszłam przed siebie.
Jesteś blisko..
Usłyszałam szept przy uchu i oddech na swojej szyi. Obróciłam się za siebie ale nie zauważyłam nikogo. Westchnęłam cicho i zaczęłam tłumaczyć sobie , że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle w ciemnościach.
Czułam , że ściany zaczynają robić się coraz węższe ,a drzwi na końcu oddalały się coraz dalej. Zaczęłam biegnąć , lecz to tylko pogorszyło sprawę. Podłoga za mną zaczęła się osuwać i zapadać , pokazując wielką otchłań z lawą.
Skamieniałam i przez chwilę nie mogłam się poruszyć , lecz z transu wzbudziła mnie czyjaś ręka , która zaczęła potrząsać nerwowo moim ramieniem. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam jego. Wysokiego szatyna  o niebieskich oczach , który wołał coś do mnie w nieznanym mi języku.
Pociągnął mnie za dłoń ale nagle wszystko zniknęło.
Wciągnęłam powietrze i zaczęłam mrugać powiekami , które strasznie mi ciążyły.
-Hemriona!- ktoś krzyczał moje imię.
-Zabierzmy ją do skrzydła szpitalnego!- odparł drugi głos , tym razem bardziej kobiecy i subtelny. Chciałam otworzyć usta. Powiedzieć , że nic mi nie jest , lecz nie mogłam. Powieki tak samo odmówiły mi posłuszeństwa. Poczułam ból. Straszny, przenikliwy ból w kręgosłupie. Ktoś wziął mnie na ręce i zaczął gdzieś nieść. Piekła mnie dłoń, a w mojej głowie nadal słyszałam szepty. Blisko.. było blisko.
Przed oczami pojawił mi się chłopak z wąskiego korytarza i to był ostatni widok , który zapamiętałam. Później ciemność.


Ginny 

-Blaise proszę pośpiesz się!- krzyknęła.- Znowu nie reaguję na wołanie.
-Wiem- odpowiedział i przyśpieszył kroku.
Szyli przez puste korytarze szkolne w kierunku skrzydła szpitalnego. Hermiona oddychała . Był to płytki, miarowy oddech ale był. Spojrzała na przyjaciółkę. Co jej się stało? Twarz była bladsza niż zawsze. Oczy , czerwone i załzawione. Policzki lekko zwęglone i usmolone-sadza? Usta sine, a ciało... Poturbowane. Wszędzie siniaki i otarcia, lecz z żadnej rany nie lała się krew. Z żadnej oprócz tej na dłoni.
Ginny roztargała materiał swojej bluzki i zatrzymała krwotok.
Diabeł spojrzał na nią . Był to wzrok , którym nigdy nie myślała , że ujrzy. Pełen szacunku i  troski. Troski? Uśmiechnęła się do niego blado.
Doszli do Skrzydła. Ginny otwarła mocnym szarpnięciem wielkie drzwi i przepuściła Zabiniego z Mioną na rękach. Ślizgon ułożył ją na jednym z łóżek szpitalnych , a ona  pobiegła po panią Pomfrey , która już za chwilę zaczęła biegać jak oszalała , przynosząc co po chwilę jakieś maści i olejki.
Kiedy opanowała już sytuacje , usiadła przy łóżku Miony i spojrzała na uczniów  z widocznym przemęczeniem na twarzy i smutkiem w oczach.
-Wszystko z nią dobrze?- zapytała Ruda. Chodź nie wiedziała  czy chciała usłyszeć odpowiedź na to pytanie..
Pielęgniarka spojrzała na uczennice  i wstała z krzesła.
-Mam nadzieje , że tak- odparła.- Zrobiłam co w mojej mocy.
Westchnęła i kontynuowała.
-Teraz trzeba cierpliwie czekać..
-Na co?- zapytał Diabeł , który właśnie powoli zwracał sobie sprawę z powagi sytuacji.
-Nie wiadomo czy jej organizm przyjmie leki. Rany się goją.. lecz potrzebny jest cud.
Ginn wciągnęła szybko powietrze. Jej  oczy zaczęły powoli się szklić , a na policzkach pojawiały się pierwsze łzy. Nie kontrolowała swoich ruchów. Potrzebowała wsparcia , a teraz jedynym wsparciem był Diabeł. Wtuliła się mocno w niego i zaczęła płakać.Chłopak po chwili dotknął jej ramienia i przybliżył ją do siebie, szepcząc jej do ucha , że wszystko będzie dobrze.
-Mogę wiedzieć co jej się stało?- zapytała pielęgniarka z wyraźną ciekawością.
-Nie wiemy- odpowiedziała Gryfonka .- Szliśmy do lochów , kiedy zobaczyliśmy Hermione. Leżała na ziemi w takim stanie.. Wyglądało to jakby spadła ze schodów.
-A widziałaś to panno Weasley?- zapytał dyrektor Hogwartu , który przysłuchiwał się od początku wymianie zadań między nimi.
-Już nie Weasley- odparła Ginn, a dyrektor zmieszał się trochę.- Nie, nie widziałam.
-Mogę obejrzeć rany?- spytał Albus i spojrzał na panią Pomfrey , która właśnie próbowała ukryć się  w kącie. Wyglądała na przestraszoną.
-Nie!- krzyknęła, lecz potem dodała.- Znaczy się tak… tak!
Dyrektor spojrzał na nią , po czym wyszła z kąta i szybko popędziła do swojego gabinetu.
-Idźcie już spać-powiedział dyrektor ciepłym, spokojnym głosem.
-Dobrze-odpowiedział Zabini i już miał kierować się do wyjścia , kiedy Ruda wyrwała się z jego objęć i stanęła przy łóżku przyjaciółki.
-Nigdzie nie pójdę-stwierdziła stanowczo.- Zostaję z Mioną. Ona mnie potrzebuje..
Spojrzała na dyrektora. Na jego szyi niebezpiecznie zaczęła pulsować żyła , a jego mięśnie napinały się i rozluźniały na przemian.
Spuścił wzrok z Miony i spojrzał teraz na Ginny. Jego oczy były dziwne. Przypominały wielkie niebieskie niebo. Chciała  patrzeć w nie bez końca, lecz nagle opuścił wzrok.
-Idźcie spać- odrzekł surowo.
-Dobrze-odpowiedziała i posłusznie poszła za Ślizgonem do swoich dormitoriów.

Hemriona

Śnił mi się wielki dom. Chociaż wielki to mało powiedziane , był ogromny. Zbudowany w stylu gotyckim. Wielkie okna , przez które do pomieszczenia wpadało kolorowe światło , przechodzące przez piękne witraże. Spiczaste wierze ,które okrywał pnący się bluszcz. Stałam przed nim na dróżce , usypanej z drobnego kamienia. Na około mnie posadzone były różnorodne rośliny , lecz po ich stanie wnioskowałam , że nikt się nimi nie zajmuję. Po lewej wykopane było niewielkie oczko wodę , na którym pływała rzęsa wodna. Spojrzałam na budynek , który wywołał u mnie panikę. Czułam , że bije od niego wielka moc , lecz nie umiałam powiedzieć jaka.  Dostrzegłam drzwi wejściowe  i podbiegłam do nich. Otwarłam je bez większych problemów i weszłam do środka.  Znajdowałam się teraz w dużym pomieszczeniu , które nie przypomniało jednego z udawanych , przytulnych domów z reklam. Na podłodze w niektórych miejscach , można było zauważyć skrzepniętą krew. Przeszły mnie ciarki , kiedy drzwi zatrzasnęły się za mną. Zrobiłam krok do przodu , a wtedy poczułam , że coś mnie obserwuje. Zamknęłam oczy, a kiedy uspokoiłam swój umysł , otwarłam je. I to było błędem. Teraz na około mnie stały jakieś postacie, podobne do mnichów , ale w miejscu gdzie kończyły się ich długie, czarne szaty nie było stóp. . Kiwali się równocześnie i naszeptywali coś w innym języku. Przypominało to modlitwę.Przyjrzałam się im bliżej. Pod kapturami nie ujrzałam twarzy, tylko wielkie otwory , z których wystawały ostre zęby. Chciałam się ruszyć, lecz moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nieznane mi postacie zaczęły śpiewać coraz głośniej. Świat zaczął wirować , a podłoga pode mną rozpadała się. Próbowałam odczepić nogi od ziemi , kręciłam się i krzyczałam , lecz nie mogłam nic zrobić. Podłoga rozstąpiła się pode mną , pokazując wielkie , czarne skały i lawę spływającą po nich. Zaczęłam spadać. Wolno , coraz wolniej jakby ktoś zatrzymał czas. Nagle poczułam szarpnięcie za rękę. Spojrzałam do góry i zauważyłam jego. Obraz zaczął się rozmazywać. Chciałam krzyczeć , lecz moje usta nie chciały się otworzyć. Szatyn spojrzał na mnie oczami pełnymi bólu i troski. Wyszeptał mi coś do ucha i zniknął w czarnej chmurze.Ponownie zaczęłam spadać. Lawa wciągnęła mnie w swoją głębie i trzymała w niej do póki przestałam oddychać.

* * *
Mam nadzieje , że się spodobało. :D Kolejny rozdział z wieloma niewiadomymi , ale chyba chodzi o ten klimacik ? ;p Nie no za dużo naczytałam się horrorów i kryminałów i zaczyna mi odwalać ;D
Jeśli już jesteście to zostawcie komentarz! ;* 

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 15. " Skrywam mądrość"

Hemriona

-Wiktor?-zapytałam z niedowierzaniem.
Chłopak pokiwał głową i opuścił mnie na ziemie. Spojrzałam w jego oczy. Ich głęboki czarny kolor ,przypomniał mi bal w czwartej klasie. Czułam się wtedy taka wyjątkowa. Ja szlama Granger nie lubiana przez prawie całą szkołę szłam z nim...z  Wiktorem Krumem. Najlepszym szukającym , grającym w drużynie Bułgarii. To ON zaprosił mnie na bal, a ja się zgodziłam. Kiedy wyjechał , pisaliśmy do siebie listy. Zapraszał mnie do siebie na wakacje ale nie miałam odwagi się zgadzać , zawsze wymyślałam różne preteksty, a sama usprawiedliwiałam jego zachowanie jako letnią miłość. Nie chciałam się z nim wiązać. Niby po co? Ja interesowałam się książkami on sportem. A teraz? Zaczęłam latać na miotle i spodobało mi się to. Nie jestem już Granger tylko nową , inną Riddle.
-Czemu nie odpisywałaś mi na listy?-zapytał ze swoim akcentem , przerywając moje rozmyślania.
-Ostatni list jaki od ciebie dostałam był dwa lata temu- odpowiedziałam rozdrażniona.
Bułgar spojrzał na mnie zaskoczony.
-Miesiąc temu wysłałem do ciebie list z powiadomieniem , że przyjeżdżam- rzekł.
-Nic mi nie doszło-odparłam.- A co ty tu w ogóle robisz? Przecież skończyłeś już szkołę.
Krum uśmiechnął się i usiadł na kamiennej ławce. Poszłam w jego ślady i usiadłam koło niego.
-Napisałem to w liście, lecz jeśli  nie doszedł to ci powiem-zaczął.- Kiedy skończyłem szkołę od razu zainteresowały się mną kluby sportowe. Grałem nadal w Bułgarii i nie chciałem się nigdzie przenosić. Wszyscy wróżyli mi świetlaną przyszłość.. lecz. Na jednym z treningów spadłem niefortunnie z miotły. Żadna magia , ani eliksiry nie podziałały. A ja już nie mogę teraz grać.
-Co się takiego stało?-zapytałam i spojrzałam na niego.
Podciągnął rękach szaty i pokazał mi ramię, które było pełne szwów i zadrapań. Potem pokazał dłoń. Palce całe sine i poobijane. Jednego brakowało.
-Wpadłem w trybuny- kontynuował.- Odłamki powbijały mi się w ramię , a przy uderzeniu zgniotło mi dłoń. Jestem szukającym.. sama wiesz. Z tego sezonu jestem wykluczony , a jeśli powróci mi pełne czucie w ręce to wrócę , jeśli nie... już nigdy nie zagram.
-Tak mi przykro-powiedziałam i przytuliłam Wiktora.
-Nie ważne Hemrmiono- odpowiedział i odsunął się ode mnie żeby spojrzeć mi prosto w oczy.- Teraz kiedy pracuję jako nauczyciel  mogłem przyjechać tutaj i spotkać się z tobą. A na tym mi najbardziej zależało.
-Wiktor.. ale ja..-plątałam się w swojej odpowiedzi.
Nie byłam gotowa na takie wyznanie. Gorzej.. przytulając go chciałam go tylko pocieszyć , a tak zrobiłam mu jeszcze większe nadzieję.Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam przed siebie.
-Czy coś się stało?-zapytał.
-Nie.. znaczy... , znaczy tak.
Poczułam jego wzrok na sobie. Wypalał on we mnie dziurę i nakazywał   mi popatrzeć w jego stronę.Niestety ,tak zrobiłam. Odwróciłam się do niego i to był błąd.Usta Bułgara złączyły się z moimi w namiętnym pocałunku. Chłopak był zachłanny , a ja nie miałam siły żeby go od siebie odepchnąć.
-Nie..-wyszeptałam, kiedy przerwał.
-Co nie?-zapytał zdziwiony.
-Wiktor ja do ciebie nic nie czuję-odrzekłam.
-Ale ja tak!-krzyknął i wstał.
Spojrzał na mnie groźnie , lecz mina jaką miał teraz wyglądała jak u obrażonego dziecka , któremu mama nie kupiła lizaka.Wstałam i odeszłam od niego kierując się do lochów. Cały czas słyszałam za sobą kroki.Próbowałam nie zwracać na to uwagi. Szłam jak gdyby nigdy nic , lecz szybkim krokiem.Przechodziłam właśnie koło jednej z klas, kiedy poczułam ucisk na nadgarstku. Ktoś szarpnął moją dłonią , w ten sposób odwracając mnie do siebie.
-Pamiętaj-wyszeptał mi do ucha Bułgar.-Zawsze dostaję to czego chce...
Chłopak  oparł mnie kamienne ściany szkoły.Dotknął swoją dłonią mojego uda i niebezpiecznie zbliżał swoje palce do góry.Odepchnęłam go od siebie , uderzyłam z całej siły w policzek i uciekłam.Tym razem słyszałam tylko swoje kroki , które rytmicznie uderzały w kamienną podłogę zamku i cichy, nierówny oddech. Serce kołatało mi jak oszalałe , a nogi miałam jak z waty.
Coś uderzyło. Przeraźliwy trzask i krzyk. Rozejrzałam się na około.
-Gdzie ja do cholery jestem?-zapytałam siebie szeptem.
Część tego zamku nie była zachęcająca do spacerów . W dziurach i zagłębieniach w  podłodze zbierała się woda , która kroplami spadała ze sufitu. Smród był nie do zniesienia. Zakryłam nos dłonią , zmniejszając tym dopływ powietrza. Kaszląc co kilka minut , szłam dalej. Chłód stawał się coraz większy. Jakbym schodziła głęboko w ziemię. Zauważyłam przed sobą niewielkie drewniane drzwi z wieloma wyrytymi  scenami. Jak rozpoznałam były to sceny z mitologii greckiej, której tak zawzięcie uczyłam się jeszcze w mugolskiej szkole. Trzech bogów.. Zeus , Hades i Posejdon stworzyli coś.. wyglądało to jak kula do wróżenia. Hades wykradł dzieło trojga i uciekł z tym do Podziemi. Kolejne rysunki były rozdrapane. Wyglądało to  jakby ktoś ze złości podrapał je , zostawiając przy tym swoją krew i kawałki paznokci w szparach drewna.Ciekawość była zawsze moją wadą i tym razem postarała się ona żebym ją zaspokoiła.Z szaty wyciągnęłam drewniany patyk i szepnęłam.
-Alohomora.
Ponownie usłyszałam trzask i krzyk. Lecz tym razem formował się w jego słowo. "Uciekaj"Rozejrzałam się dookoła , lecz nie zauważyłam nikogo.Dotknęłam miedzianej gałki. Poczułam jeszcze większy chłód niż przedtem , lecz i to mnie nie powstrzymało. Przekręciłam ją i pchnęłam drzwi lekko do przodu. Nie ustąpiły.
-Cholera- przeklęłam pod nosem.
Kolejny wrzask , który przyprawił mnie o gęsią skórkę. Zdawał się być coraz bliżej i bliżej.Rozejrzałam się na około. Nic poza drzwiami tu nie było. Ślepy zaułek. Nie było jak wrócić. Stanęłam jak wryta i spojrzałam jeszcze raz na drzwi. Teraz zauważyłam do co przedtem pominęłam. U góry na framudze widział napis , który przykrył kurz. Stanęłam na palcach i rękawem szaty wyczyściłam framugę.Napis tak samo jak drzwi w kilku miejscach był zamazany. Przyjrzałam się mu bliżej.Kolejny krzyk jeszcze gorszy niż tamte. Brzdęk. Jakby stłuczony talerz rozbił się jakieś dziesięć metrów ode mnie. Czułam , że serce za raz wyskoczy mi z klatki.
-Abscondunt sapientiam, nosse eius electus..(**skrywam mądrość  poznają ją  wybrani - łacina **)- przeczytałam powoli napis. Krzyk. Nagły powiew wiatru , który był tak silny , że przewrócił mnie na podłogę. Zamek w drzwiach strzelił , a gałka zaczęła obracać się sama. Zaskoczyło. Wstałam z mokrej posadzki , otrzepując się z kurzu . który wyleciał za drzwi  i powoli  weszłam do pomieszczenia. Poczułam kolejny  powiew wiatru , który zatrzasnął za mną drzwi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.Przy ścianach stały  wysokie , zakurzone regały , a na nich stare książki. Na środku postawiony był  stolik , a przy nim dostawione dwa drewniane krzesła z zielonymi obiciami.Okręciłam się dookoła. Tyle strachu o starą biblioteczkę? To to jest ta wiedzą , o której mówi napis nad drzwiami. Zachichotałam nerwowo. 
Tyle strachu o nic..
Podeszłam do jednego z regałów. Przejechałam palcem po grzbietach książek , czytając ich tytuły i przy okazji ściągając z nich kurz. Nagle mój place zatrzymał się na jednej z nich. Gruba, czerwona księga była w bardzo dobrym stanie i co najważniejsze bez ani centymetra kurzu.

* * * * * 

 Rozdział nie jest strasznie długi, lecz to co ważne zawarłam w nim i jestem pozytywnie nastawiona co do niego. Od samego początku chciałam żeby ta historia była inna od wszystkich , żeby się czymś wyróżniała. Mam nadzieje , że tak będzie i nadal będziecie czytać moje wypociny. ;)




czwartek, 2 maja 2013

Liebster Award

Zostałam nominowana przez ( Olga Falkowska) za co bardzo, bardzo dziękuję ;*

Nominajcę do Liebster Award otrzymuje się od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną pracę". Daje możliwość rozwinięcia swojej działalności.

Po odebraniu nagrody należy:

1. odpowiedzieć na 11 pytań zadanych przez nominującego.
2. zadać 11 pytań.
3. nominować 11 blogów (nie wolno nominować nominującego ani samego siebie)

Moje odpowiedzi;
1. Lubiłam oglądać kiedyś.. teraz nie mam na to czasu.
2. Tematyka HP i Percy Jakson
3. Wyjazd do Hiszpanii do Madrytu lub do Niemiec do Bawarii :)
4. Rodzina , przyjaciele.
5. Nie mam ulubionego. Najczęściej słucham Reggae.
6.Sherlocka Holmesa
7.Wszystkie jakie mam. ;)
8. Gram w piłkę nożną i badmintona 
9. Marzyciel.
10. Lana del Ray- Carmen
11. Firefox.

Moje pytania;
1. Ile godzin dziennie spędzasz przed komputerem?
2. Ulubiony film?
3. Ulubiona książka?
4. Co natchnęło Cię do pisanie swojego bloga?
5. Masz jakieś hobby? Jak tak to jakie.
6. Jakie masz marzenie?
7. Masz jakieś zwierzę?
8. Ulubiona pora roku?
9. Najlepsze wspomnienie?
10. Kto jest dla Ciebie najważniejszy w życiu?
11. Ulubiona piosenka?

Nominuję; 
1.  http://beyondshadowsdramione.blogspot.com/
2.  http://my-litle-life-love.blogspot.com/
3. http://dramione-historie.blogspot.com/
4. http://nowy-hogwart.blogspot.com/
5. http://www.neew-beginning.blogspot.com/
6. http://miloscktoraprzetrwa.blogspot.com/
7. http://zrodzonawcieniu.blogspot.com/
8. http://fred-miona-story.blogspot.com/
9.http://hermionadalszahistoria.blogspot.com/
10.http://lata-szkolne-lily-severus-james.blogspot.com/
11.http://dramione-sheireen.blogspot.com/

Wszystkich nominowanych zawiadomię w komentarzu! :)

ASTORIA.