sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 37 "Ostatnie tchnienie"

 Draco spogląda na siebie w lustrze. W garniturze wygląda bardzo dobrze , lecz co mu z tego jeśli nie dopasowuje się do panny młodej. Ponownie buzuję w nim złość. Uderza pięścią w lustro , a ono rozsypuję się na miliony kawałeczków. Zdaje sobie sprawę , że jego ostatnią nadzieją jest rudzielec i jego plan. Pokłada w nim nadzieje i wie , że na początku może źle go oceniał. Machnięciem różdżki sprawia , że stłuczone szkło składa się w jedną całość. Wciąga kilka razy powietrze , po czym jego wzrok przykuwają ludzie , których coraz większa ilość gromadzi się w ogrodzie. Drzwi do pokoju otwierają się i wchodzi z nich Zabini , który poprawia rękawy koszuli.
-Jak tam stary?-pyta.- Gotowy?
Blondyn przygląda się przyjacielowi. Wie dobrze, że nie jest zadowolony z takiego obrotu sytuacji, ale co innego poradzić? Draco uśmiecha się słabo i kiwa głową. Nakazuję sobie wziąć się w garść, a w myślach powtarza, że Ron zdoła spełnić swoją część planu. Jest to jego osobista mantra, którą coraz częściej wypowiada. Zmusza nogi , aby stawiały malutkie kroki , które pozwolą opóźnić całą uroczystość. Gdy wraz z Diabłem wychodzą na podwórko wszyscy goście obracają się w ich stronę. Przyglądają się im i prowadzą między sobą ożywioną rozmowę.
-Wszystko będzie dobrze- klepie go po plecach Zabini.
Draco uśmiecha się do kumpla.
-Mam nadzieję brachu, mam nadzieję.
Zajmuje miejsce koło kapłana, który w ręce trzyma księgę. Słowa , które znajdują się w niej mają go połączyć z nią, lecz wszystko jeszcze może się zdarzyć. Tylko gdzie ten rudzielec! Blondyn nerwowo zerka na zegarek , po czym słyszy kilka szeptów.
-Ach... tak mu się śpieszy do małżeństwa- śmieje się starsza kobieta.
-Nic dziwnego- odpowiada jej druga.
Dracze przeklina pod nosem i przewraca oczami. Rozbrzmiewa melodia , a widownia wstaje. Drzwi otwierają się , a przez nie wkracza Pansy. Ma na sobie suknie w odcieniu delikatnego różu, która ciągnie za sobą długi ogon. Przed nią idzie mała dziewczynka z burzą brązowych loków, która rozsypuje płatki kwiatów i uśmiecha się , do każdego ze zgromadzonych. W myślach blondyn od razu wspomina Hermione , którą poznał w Hogwarcie. Mugolaczka, która wiedziała wszystko. Denerwowała , każdego swoją wiedzą i umiejętnościami. Nawet jego, który musiał mieć opinie tego , który jest najlepszy. Każde wspomnienie o niej sprawiało mu ból. Nawet nie zauważył, kiedy czarnowłosa kobieta stanęła przed nim, a na jej ustach gościł wielki uśmiech. Nagle coś na ręce zaczyna go piec. Czuje jak blizna , z której Pansy upuściła mu krew zaczyna znikać, a więź między nimi powoli opada. Narzeczona chyba odczuła to samo bo zdesperowanym wzrokiem spojrzała prosto w oczy blondyna. Uśmiecha się wrednie. Czyli jednak rudzielec ma łeb.

* * *

Hermiona stąpa z nogi na nogę w przedpokoju. Ma na sobie zwiewną niebieską sukienkę na ramiączkach. Spogląda w lustro i musi przyznać, że kilka zaklęć sprawiło, że pozbyła się worków pod oczami oraz dodała swoim policzkom trochę koloru. Włosy związała we warkocza , który teraz luźno opada na jej plecy.
-Już jestem!- krzyczy Ron , który wybiega z pokoju.- Długo musiałaś czekać?
-Kilka minut- uśmiecha się do przyjaciela.
-Przepraszam cię bardzo, ale znaleźć coś w szafie jest niemożliwe. Nawet nie wiesz ile rzeczy trzyma tam Luna. Moje są upchane w jeden kąt, do którego trudno się dostać.
Hermiona chichoczę pod nosem.
-To co idziemy?- pyta, a Miona kiwa głową.
Łapie ją za rękę i już po chwili obydwoje czują nagle szarpnięcie w okolicy pępka. Świat wiruje i po chwili znajdują się w jednej z magicznych przecznic w Lonydnie.
-Myślałam , że idziemy się tylko przejść?- pyta zdziwiona.
-No tak- potwierdza.-Pomyślałem, że stęskniłaś się za Londynem.
Hermiona uśmiecha się sztucznie.
-Pewnie- odpowiada, jednak to miasto sprowadza do jej głowy coraz więcej wspomnień.
Idą wzdłuż pewnej uliczki. Dookoła cisza , spokój. Żadnej żywej duszy. Hermiona zaczyna powoli niepokoić się tym zjawiskiem , jednak nie chce nic mówić rudzielcowi.
-Zamknij oczy- szepcze jej do ucha.
Szatynka postępuje zgodnie z rozkazem i już po chwili czuje , że wchodzi do jakiegoś pomieszczenia. Słyszy szmery, ciche rozmowy, oburzenia. W powietrzu delikatną woń potraw , kwiatów oraz drogich perfum.
-Gdzie jesteśmy?- pyta i już chce otworzyć oczy , kiedy Ron wyprzedza ją.
Jego dłonie uniemożliwiają  jej widoczność,  a jego głos uspakaja ją , że jeszcze chwilę. Idą kilka kroków po czym wychodzą na świeże powietrze. Mężczyzna puszcza ją , a ona otwiera oczy. Ogląda się dookoła i zauważa, że wszystkie oczy spoglądają na nią i mierzą ją ciekawskim spojrzeniem. Nagle zauważa go. Stoi w garniturze na podium, a koło niego ona i ksiądz. Wszystko łączy się w jedną całość. Kiedy chce stąd jak najszybciej wyjść zatrzymuję ją Ronald. Przytula ją mocno , a po policzkach dziewczyny zaczynają płynąc łzy.
-Po co mnie tu przyprowadziłeś?- pyta z wyrzutem.
-Nie mogłem znieść tego co robiłaś ze swoim życiem- stwierdza.- Wyjaśnicie sobie to tu i teraz!
-Nie chce! Nie mogę!... on bierze ślub- duka.- ślub!
Nagle uścisk rudzielca zelżał. Ogląda się za siebie, a on uśmiechna się delikatnie. Zbliża się co krok , a ona stoi skamieniała. Nie wiedziała , że tak bardzo ucieszy ją jego widok. Jednak w takiej sytuacji stało się na odwrót. Podbiega do niego i z całej siły uderza w jego klatkę małymi , słabymi rękami.
-Jak śmiesz! Czego ty jeszcze chcesz! Masz mnie zostawić w spokoju- krzyczy przez łzy.
 On łapie ją delikatnie za ręce i przyciąga ją do siebie. Przytula ją jak najmocniej potrafi, a ona szlocha mu w koszulę. Jej oddech powoli normuje się.
-Nigdy już cię nie zostawię- szepcze jej do ucha i głaszcze delikatnie włosy.
-Obiecujesz?- jej głos jest prawie niedosłyszalny.
-Obiecuję- potwierdza.
Młodzi odrywają się od siebie gdy słyszą krzyk. Szatynka schodzi z podestu i mocnym krokiem rusza w stronę zakochanych.
-Jak to się stało!? Krzyczy. Miała być martwa jeśli ty...ty!- ponownie krzyczy.
-Następnym razem lepiej przemyśl treść przysięgi- uśmiecha się Ron.- Draco spełnił ją , więc jest wolny.
-Ale!- warczy.- To nie tak miało być.
-Cisza!
Z tłumu wychodzi mężczyzna, który wyglądem przypomina typowego członka wysokiego rodu. Jego ciało nagle wpada w drgawki, zmienia się , aż w końcu pokazuję swoje prawdziwe oblicze. Wyciąga z kieszeni różdżkę i na cel wyznacza Pansy.
-Zawiodłaś mnie- warczy.- Jednak mam ważniejsze zadanie.
Jednym ruchem różdżki wyrzuca w powietrze Rona i Draco. Obydwoje uderzają z głośnym hukiem w ściany domu. Na środku pozostaje Hermiona, która zrozumiała , że nie ma przy sobie różdżki. Dumbledore uśmiecha się.
-Nie jestem w swoim ciele , ale wiesz kim jestem, prawda?-pyta i bawi się patykiem.
Ktoś z gości w końcu zaczął krzyczeć, a potem uciekać.. Mężczyzna uśmiecha się i podnosi za pomocą magii wielką ścianę ognia , która tworzy  kwadrat. W środku niej zostje Hermiona , Pansy, Draco , Ron oraz on, śmiejący się teraz zwycięsko.
-Ostrzegałem- kontynuuje.-Prosiłem. Dołącz się do mnie i co? Widzisz co zrobiłaś głupia? To ty do tego doprowadziłaś. Przez ciebie twoja rodzina , znajomi nie żyją. Zadowolona jesteś z siebie? Do czego doprowadziła ta miłość , w którą tak  bardzo wierzyłaś? Do zagłady. Pokrzyżowałaś mi plany. Dlatego musisz za to zapłacić. Pojawiła się nowa osoba w twoim życiu , prawda? Jaka szkoda jakby jej się coś stało.
Dumbledore podchodzi do niej , a końcem różdżki dotyka w zaokrąglony brzuch.
-Nie mówiłeś nic o zabijaniu!- krzyczy czarnowłosa.- Nie zgodzę się na to! Dziecko nic ci nie zrobiło! Jest bezbronne.
-Zamknij się kobieto!- krzyczy.- Nie jesteś mi już potrzebna. Twoja część planu skończyła się porażką.
Z różdżki wypływa strumień zielonego światła , który uderza w kobietę. Czarnowłosa upada na ziemię, a jej klatka podnosi się ostatni raz. Hermiona spogląda z niedowierzaniem. Wiedziała, że Albus jest nie obliczalny, ale teraz boi się go na poważnie. Jej wzrok przykuwa blondyn, który podnosi się z podłogi. Pokazuje jej na migi , aby nie ruszała się z miejsca. Kiwa głową.
-Chyba za długo już się z tobą bawię, nie uważasz?- pyta.-Czas w końcu na finał, w którym liczy się tylko władza i potęga.
Różdżka podnosi się, lecz gdy mężczyzna chce wypowiedzieć formułkę, przerywa mu jej głos.
-Mylisz się Albusie- uśmiecha się.-Miłość jest najważniejsza. Bez niej jesteśmy nikim, bez niej nie żyjemy.
Na twarzy nauczyciela pojawia się grymas złości , z różdżki wylatuje zielony promień, lecz nie uderza w Hermionę. Draco rzuca się przed swoją ukochaną i odbiera cios, który kierowany był dla niej i dla dziecka. Hermiona rzuca się na podłogę, łapie go za rękę , a po jej policzkach spływają łzy.
-Co ty zrobiłeś!! Co?!...nie mogę stracić się kolejny raz- szepcze i opiera głowę na jego klatce piersiowej.
Słychać huk. Ściana ognia powoli zaczyna wygasać, a Dumbledore upada na posadzkę. Jego ciało wpada w torsje. Otwiera usta, a biały dymek wylatuje z nich. Dolatują do niego czarne , które "łapią" go i ciągną pod ziemię. Czarnowłosy chłopak, leży nieruchomo. Tak samo jak Draco. Słychać szloch szatynki oraz żarzące się pozostałości. Ron podchodzi do kobiety i tuli ją do sobie. Tego właśnie teraz potrzebuje. Nagle słychać mocne wciągnięcie powietrza. Czarnowłosy łapie tlen i siada na ziemi. Z niedowierzaniem patrzy na otaczające go miejsce i ludzi. Zatrzymuje wzrok na szatynce.
-Hermiona?- kobieta kiwa głową.-Wszystko dobrze?
-Czemu?Jak? Przecież-duka niezrozumiale.
-Pokonał go dzięki więzi między nami-uśmiecha się.- Poświęcił swoje życie żeby cię ratować, a ja chciałem cię zabić. Oczywiście... nie z własnej woli.
-Rozumiem- odpowiada.-A co z Draco?
-Zależy ci na nim?- pyta.
-Najbardziej na świecie- odpowiada zgodnie z prawdą.
Czarnowłosy podchodzi i kładzie dłoń na klatce piersiowej blondyna. Wypowiada coś pod nosem, a już po chwili rozbłyska jasne światło. Gdy znika czarnowłosy opada na podłogę z uśmiechem na ustach.
-Dziękuję- szepcze.- W końcu mogę zaznać spokoju.
Hermiona przygląda mu się przez chwilę , a gdy wydaje ostatnie tchnienie , zamyka mu oczy , aby mógł odejść. Zastanawia się czemu to zrobił? Mógł żyć. Jednak poświęcił swoje życie dla Dracona.
-Her.. Her..mio..na- szepcze.
Szatynka odwraca się szybko i przytula go z całej siły.
-Jesteś idiotą- śmieje się przez łzy.- Nigdy więcej masz mi nie ratować życia.
Draco uśmiecha się delikatnie.
-Kocham cię Miona- szepcze.
-Ja też się kocham.
Ich usta łączą się w pocałunku , który dla obydwóch jest obietnicą na lepsze jutro. Kiedy mają siebie, mają wszystko. Miłość. Potężne uczucie, które może uczynić nas lepszym. Dzięki niej wiemy co to znaczy dzielić się szczęściem, pomagać w potrzebie. Miłość jest potężna. To ona jest królową wszystkiego , a tylko głupiec może powiedzieć inaczej.

_____

Ojej. Napisanie tego rozdziału było dla mnie...trudne. Skończyłam mojego pierwszego bloga. Zaczynałam z nim moją przygodę z pisarstwem i strasznie się cieszę , że doprowadziłam tą historię do końca. Oczywiście jest ten smutek , kiedy uświadamiasz sobie, że opowiadanie pisane ponad rok się kończy. Jednak trzeba iść dalej, tak? Moja wena twórcza nie wyczerpała się ani trochę, więc przy okazji chciałabym was zaprosić na mojego nowego bloga ( również Dramione) , którego rozpoczęcie będzie mniej więcej za tydzień lub dwa tygodnie. Dziękuję wszystkim , którzy byli ze mną. Mam ponad 40 tys. wyświetleń , za które niezmiernie dziękuję. Jesteście kochani i nie wiem co bym bez was zrobiła! <3

 Do napisania <3

NOWY BLOG---> Another Love