Po zażyciu Eliksiru nie śniło mi się nic. Mogłam spokojnie zasnąć i nie uciekać przed potworami, czy straszą melodią. Był też tego minus. Nie mogłam zobaczyć jego. Co dziwne nie mogę przestać o nim myśleć. Co dzień , kiedy kładę się spać przed oczami mam jego twarz. Jego niebieskie oczy , które są tak bardzo podobne do oczu Dracona. Nie wiem co mam już o tym wszystkim myśleć.. zaczyna mnie to przerastać.
Zażyłam Eliksir na wzmocnienie , który podała mi pani Pomfrey. Przebrałam się ze szpitalnej piżamy w jasne spodnie i czarny top , po czym wyszłam ze Skrzydła.
Lekcje trwały już od kilkunastu minut , więc poszłam do lochów , aby odświeżyć się przed nimi. Wypowiedziałam hasło i jakby nigdy nic weszłam do Pokoju Wspólnego, gdzie- przysłowiowo- dostałam w twarz, a serce rozbiło mi się na milion kawałeczków.
Na kanapie siedział Draco wraz z kim? No oczywiście z Pansy! W bardzo dwuznacznej pozycji , czyli on leżał na niej. Wpatrywałam się w parę , która najwidoczniej mnie nie zauważyła i nie przestawała się całować. Założyłam ręce na piersiach i czekałam , aż w końcu sobie uświadomią , że tu stoję. Nic takiego się nie stało.. jakbym była duchem.
-Widzisz Draco - odezwała się cicho Pansy w przerwie między pocałunkami.- Nie potrzebujesz jej.
-Mhmm- wymruczał blondyn i wbił się ponownie w usta Ślizgonki.
Moje oczy zaszkliły się momentalnie. Nie mogłam się poruszyć, jakbym skamieniała.
-Mój biedny skarb- bełkotała mopsica.- Nie pokażesz jak świetnie latasz tylko przez tą dziwkę...
Malfoy przytaknął głową i wtulił się w kark dziewczyny , całując ją po szyi.
-Ona niszczy ci życie-powiedziała znowu.- Zasługujesz na kogoś lepszego..
-Masz racje- odpowiedział zachrypniętym głosem.
Teraz już nie wytrzymałam. Łzy popłynęły strumieniami , a cała nadzieje , którą w nim pokładałam , wyparowała.
-Ty świnio!-krzyknęłam.
Draco momentalnie odskoczył od Ślizgonki , jakby został oblany kubłem zimnej wody.
-Hermiona..- odparł i spojrzał w moje oczy. Od razu odwróciłam wzrok. Nie chciałam na niego patrzeć.
-To nie tak jak myślisz- zaczął się tłumaczyć i podchodzić do mnie bliżej. Dotknął dłonią mojej dłoni.
-Nie dotykaj mnie!- krzyknęłam znowu i odeszłam kilka kroków do tyłu.-Nie chce cię znać..
-Miona!-krzyknął za mną , lecz ja już zamknęłam za sobą drzwi od pokoju.
-Widzę , że kaleka odzyskała czucie- usłyszałam krzyk Pansy , a potem śmiech.- Spójrz na mnie Draco. Chodźmy stąd...obiecałeś mi spacer.
-Dobrze- odparł blondyn.
Ponownie w moich oczach pojawiły się łzy. W co on ze mną grał?! Nie oszukujmy się stary Malfoy wrócił i to w wielkim stylu. A ja? Ja oszukiwałam się cały czas , myśląc , że będzie inaczej , że się zmienił. Puk! Bańka mydlana zniknęła i pojawiła się brutalna rzeczywistość.
Jedyne czego teraz pragnęłam to zasnąć. Zasnąć i cały czas spać. Żeby zostać już w świecie , w którym jest on. Tajemniczy czarnowłosy.
Poszłam do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą. Wyglądałam strasznie. Wielkie oczy były teraz całe czerwone tak samo jak nos. Rozmazany makijaż spływał po moich policzkach , z każdą nową łzą. Westchnęłam i jeszcze raz obmyłam twarz. Smutek zaczął ze mnie wyparowywać. Pojawiała się niechęć. Niechęć do płci męskiej , a dokładnie do jednego osobnika , o blond włosach. Żałuje jedynie tego , że pozwoliłam sercu zostawić dla niego miejsce , które , niestety, nie wypełni już nikt inny.
Postanowiłam dziś nie iść na zajęcia. Dodatkowy dzień wolnego nikomu nie zrobił jeszcze krzywdy. Ominęłam też obiad i kolację , oraz pierwszy mecz Quiddicha. Z chęcią wsiadłabym teraz na miotłę i odleciała jak najdalej stąd. Gdzieś , gdzie nikt mnie nie zrani. Czy to jest możliwe? Oczywiście , że .. nie.
Poczułam burczenie w brzuchu , więc przywołałam do siebie jednego z kuchennych skrzatów i poprosiłam go o przeniesienie czegoś do jedzenia. Zgodził się i już po chwili , pałaszowałam moje ulubione naleśniki z syropem klonowym.
Zbliżał się wieczór. Czułam się dziwnie , ponieważ ani Daf ,ani Ruda... nikt powtarzam nikt nie przyszedł. Nie to , że jestem egoistką , lecz zabolało mnie to. Byłam unieruchomiona przez kilka dni. Mogłam już do końca życia nie wstać z łóżka lub jeździć na wózku. Tylko dzięki jemu dałam sobie radę. Dzięki jego maści wyleczyłam nogę , lecz także został mi teraz tylko on. Reszta olała mnie i nawet nie zaprosiła na spacer.. Czy ja wymagam dużo? Spacer.
Nie ważne.
Wstałam z łóżka. Powoli położyłam nogi na ziemi. Chodzenie sprawiało mi ból , lecz nie tak duży, jak przedtem. Zaczęłam się już do tego przyzwyczajać. Ubrałam na siebie kurtkę i powoli wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się po Salonie. Na kanapach siedziało kilka uczniów , lecz nie zauważyłam nikogo z moich przyjaciół. Było dziwnie cicho jak na tą porę. Przed wypadkiem , kiedy zawsze wchodziłam do środka , wszyscy się śmiali , pili i głośno rozmawiali. A teraz? Siedzą cicho i, i się uczą... Co tu się dzieje?
Przeszłam nie zauważona i skierowałam się w stronę błoń.
Na dworze nie było czuć tego klimatu świąt. Nie było śniegu , a za to na niebie górowało wielkie słońce. Zdjęłam kurtkę i usiadłam na niej pod drzewem. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było... Co tu się dzieje! Piękna pogoda , a wszyscy siedzą w szkole... Dziwne.
Usłyszałam szelest. Obróciłam głowę w stronę zakazanego lasu. Krzaki niebezpiecznie zaczęły się ruszać , a bardziej coś co się w nich znajdowało. Przeszukałam kieszenie. Oczywiście nie wzięłam ze sobą różdżki.. nie bo po co! Jestem czarodziejką , a nie noszę ze sobą najważniejszego... Niech to szlag!
Wstałam i podeszłam do krzaka. Strach wyparował została odwaga lub brawura , cwaniactwo. Sam już nie wiem.. Odsunęłam gałąź i zauważyłam ją... Za krzakiem siedziała kobieta. Miała długie , brązowe włosy , do których włożona była śnieżnobiała lilia. Jej oczy migotały i zmieniały co po chwilę kolor. Wpatrywała się we mnie nimi i od razu poczułam się lepiej. Jakby dzięki niej ogarnęła mnie jakaś dziwna pozytywna energia , która rozpierała mnie teraz od środka.
-Kim jesteś ?-zapytałam.
Kobieta powstała i wtedy zauważyłam , że ubrana jest w sukienkę zrobioną z liści. Formowały się one na jej ciele i nie chciały odpaść nawet wtedy , kiedy zawiał wiatr. Jakby były przyklejone do jej ciała.. Właśnie jej ciało. Nie miało ono takiej barwy jak ma normalny człowiek. Przybierała ona zielony kolor. I wtedy zrozumiałam. Ona jest nimfą.
-Dokładnie Driada- powiedziała i uśmiechnęła się przyjaźnie. Zauważyłam , że wiatr ustał i słychać było przyjemne świergotanie ptaków z głębi lasu. Jakby przyroda ożyła pod wpływem jej uśmiechu. Patrzyłam się na nią zdziwiona..Czy ona czyta w myślach?
Tak.
Odparł jej głos w mojej głowie. Jeszcze bardziej zdziwiony wzrokiem patrzyłam na nią. Widać , że ta sytuacja bawiła leśną nimfę.
-Co tu robisz Riddle?-zapytał męski głos za mną. Spojrzałam na nimfę , która tylko uśmiechnęła się i pozwoliła mi się odwrócić.
-Stoję- odpowiedziałam Ron'owi.- Nie widać..
-Nie bądź taka pyskata..- odparł z wrednym uśmiechem i podszedł do mnie bliżej.- Chociaż.. może poniekąd lubię cię taką drapieżną..
Wyszeptał i przybliżył dłoń do mojego policzka. Odsunęłam ją szybko , na co w jego oczach pojawiły się iskierki złości. Zaśmiał się szyderczo.
-Chodź kochana jest już późno , a ty stoisz tu sama.. jeszcze coś ci się stanie..
Odwróciłam się za siebie. Nimfa nadal za mną stała i wpatrywała się wściekłym wzrokiem w rudzielca.
-Co się tak oglądasz?-zapytał i sam zaczął się wpatrywać w miejsce gdzie stoi driada. Nie zauważył jej?
Nie wszyscy mnie widzą-odparła w moich myślach.
Jak to nie wszyscy?-zapytałam.
Kobieta uśmiechnęła się i podeszła do mnie. Dotknęła mojej ręki , a na niej pojawił się czarny punkcik przedstawiający lilię.
On czeka i się o ciebie martwi..- odparła nadal w moich myślach.- Jakbyś potrzebowała pomocy.. wezwij mnie.
Ale jak?-zapytałam.
Dotknij kwiatka.. tylko uważaj. Możesz użyć tego tylko raz! Korzystaj mądrze...-ostrzegła i odeszła do lasu.
Wpatrywałam się w nią jeszcze chwilę. Podziwiałam jej krok. Był taki płynny , a przyroda pod jej stopami jakby błagała żeby dotknęła jej drobna stópką.
Zapomniałam o rudzilcu , który teraz stał i wpatrywał się we mnie zaciekawionym wzrokiem.
-Chodź! Wszytscy uczniowie mają zakaz wychodzenia na dwór- odrzekł.-Zarządzenie dyrektora. Jeszcze raz wyjdziesz , a będę musiał cię ukarać.
Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Od kiedy to on tak przestrzega zasad. Zajrzałam w jego oczy , które teraz przybrały czarny kolor. Nie mogłam odczytać z nich żadnych uczuć.. Co tu się dzieje?
Chłopak zaczynał się niecierpliwić. Pociągnął mnie mocno za ramię do szkoły. Pędził jak oszalały , a ja nie poruszałam się jeszcze dość sprawnie na nogach. Kilka razy prawie się wywaliłam , lecz Gryfon nie zwracał na to uwagi. Podnosił mnie i ponownie ciągnął do szkoły. Kiedy w końcu znaleźliśmy się w szkole Ron puścił moje ramię i zmierzył mnie wzrokiem. Stałam przed nim cała mokra. W niektórych miejscach nawet miałam błoto.
-I tak mnie pociągasz- stwierdził i przybliżył się do pocałunku. Odepchnęłam go od siebie.
-Nie pozwalaj sobie na wiele- warknęłam.
W oczach rudzielca znowu pojawiły się ogniki złości.
-Już nie długo nie będziesz mnie tak traktować!Wszystko się zmieni , a ty.. -wskazał na mnie palcem.- Jeszcze wrócisz do mnie z podkulonym ogonkiem i będziesz błagać o litość..
-Nie doczekanie- odparłam i zakończyłam tą rozmowę , odchodząc w stronę lochów.
------
Rozdział jest! ;d Mam nadzieje, że się spodobał i ocenicie go pozytywnie w komentarzach.
Przepraszam Was, że dopiero teraz.. ale koniec roku i nie ogarniam ogólnie teraz wszystkiego.
Chce wakacje! :)
Musicie wiedzieć , że nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział. Jestem w trakcie pisania go i korekty, a wena nie za bardzo chce mnie odwiedzić i nie chce dodawać jeśli ma być byle jaki.
Trzymajcie się kochani i dziękuję Wam, że tyle Was jest ;**