piątek, 22 marca 2013

Rozdział 9."Ojcze"



-Witaj-powiedział , a fotel powoli zaczął się obracać w moją stronę.
 Stałam jak wryta. Oczy momentalnie powiększyły mi się i teraz wielkością wyglądały jak galony. Sam Lord Voldemort siedział na fotelu w ludzkiej postaci. Miał czarne włosy , które opadały mu luźno na ramiona, a oczy? Oczy w żadnym wypadku nie wyglądały jak u węża. Miały one  brązowy kolor-podobny do mojego.
-Widzę , że nie tego się spodziewałaś-powiedział.
  Pokiwałam twierdząco głową , ale nadal z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Voldemort uśmiechnął się. Uśmiechnął się? Chyba mam jakieś omamy!
-Wiem, że pewnie jest to dla ciebie trudne, ale oczekuje, że będziesz odnosiła się do mnie z szacunkiem i mówiła do mnie-przerwał na chwilę i odpuścił wzrok na podłogę.- Ojcze.
-Ojcze!- wykrzyczałam przez zaciśnięte gardło.- Zostawiłeś mnie! A teraz mam do ciebie tak mówić. Nie zasługujesz na to!
Nagły ból w klatce piersiowej sprowadził mnie na podłogę , a Nagini zaczęła nerwowo pełzać obok mojego ciała , które rzucało się we wszystkie strony. Chciałam krzyczeć , ale godność nie pozwalała mi pokazać bólu ,dlatego zacisnęłam zęby i czekałam , aż się to skończy. I skończyło.
Odetchnęłam z ulgą i powoli zaczęłam podnosić się z ziemi. Ból zniknął i nawet nie odczułam skutków klątwy Crusiatus.
Spojrzałam na Czarnego Pana, który siedział na biurku ze schowaną twarzą w dłoniach.
-Ulżyło ci?- zapytałam złośliwie.
-Ja, ja. Przepraszam się córeczko-powiedział cicho.
 Moja twarz ponownie przybrała wyraz zdziwienia.
-Przepraszasz mnie, tak? A gdzie byłeś przez ostatnie 17 lat!- krzyknęłam.
-Daj mi wytłumaczyć-odpowiedział spokojnie i złapał mnie za ramiona.
-Nie wiem, czy chce tego słuchać-powiedziałam i zbliżyłam się do drzwi oczekując bólu.
Odwróciłam się.
- No czemu teraz nie rzucisz na mnie klątwy!
-Przeprosiłem cię już i rozumiem , że możesz być wściekła. Chyba za szybko chciałem się z tobą spotkać.
Jeszcze raz spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Gdzie ten wielki , straszny Voldemort ? Czy wraz z przyjęciem postaci o wyglądzie człowieka ,zmieniło się też jego wnętrze.
-Dobrze. Wysłucham cię-odpowiedziałam i usiadłam na jednym z foteli przy kominku.
 Czarny Pan odetchnął i usiadł w sąsiednim fotelu.
-Nie chciałem cię oddać tym mugolom. Ale po prostu nie miałem wyboru...Może zacznę od początku.
Był wieczór, kiedy jeden ze śmierciożerców ostrzegł mnie , że Zakon Feniksa odnalazł moją kryjówkę i poszukuję w niej.. ciebie. Tak, ciebie. Bali się i teraz też się boją , że razem ich pokonamy. Tak jak głosi przepowiednia. Chcieli cię zabić , chcieli mieć to z głowy. Musieliśmy działać z twoją mamą jak najszybciej. Pewnie zapytasz o twoją mamę. Wspaniała z niej była kobieta. Miała takie same włosy jak ty i tak samo zadarty nosek- pstryknął mnie w nos , a ja mimowolnie uśmiechnęłam się do niego.
- I ten sam uśmiech...Poświęciła własne życie , żeby cię ratować. Plan był zupełnie inny. To JA miałem zginąć , ale ten stary piernik Dumbledore chybił i zabił Laure. A mi nie pozostało nic innego jak teleportować się z posiadłości. Rzuciłem na ciebie zaklęcie , które miało cię przed nimi uchronić, ale także przed mną. Oddałem cię Granger'om. Oni nie mogli mieć dzieci , więc się zgodzili. Oczywiście w zamian oczekiwałem od nich milczenia. Kiedy w końcu skończyłaś 17 lat zaklęcie przestało działać , a ty wróciłaś do swojej rzeczywistej postaci.
-Ale, ale jak to- jąkałam się.
Spojrzałam w jego oczy , w których ujrzałam troskę. Troskę?
-Rozumiem. Możesz mi nie wierzyć- powiedział i uśmiechnął się smutno.
-Nie to nie tak. Wierzę ci-powiedziałam i zrobiłam coś czego nikt by się nie spodziewał przytuliłam go.
-Tak się cieszę Hermiono -powiedział i pogładził moje włosy.
-Tato...-powiedziałam i przerwałam żeby zobaczyć jego reakcje.
Uśmiechnął się. Odetchnęłam z ulgą.
- Ale jak to Dumbledore?
-Wiem , że pewnie uważasz go za człowieka , który jest dobry. Myśli o innych, a nie o sobie. Ale tak nie jest.. On coś kombinuje , a ja próbuje dowiedzieć się co..
-Rozumiem-powiedziała cicho.-Chyba będę się już zbierać.
-Dobrze, ale obiecaj mi , że jeszcze mnie odwiedzisz-powiedział i uścisną mnie mocno.
-Obiecuję-powiedziałam , a on odetchnął z ulgą.
 Po chwili zawołał Severusa i wraz z nauczycielem teleportowałam się z powrotem do szkoły.

Pożegnałam się z nauczycielem i skierowałam się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Kiedy przekroczyłam próg salonu od razu ktoś rzucił się na mnie i zaczął mocno przytulać. Tą osobą okazał się pewnie blondyn ze Slytherinu.
-Draco puść bo mnie udusisz-krzyknęłam , a chłopak posłusznie puścił mnie.
  Przyjrzałam się jego oczom , były całe czerwone , a w nich kryła się teraz radość , ale też troska.
-Tak się martwiłem-powiedział cicho i ponownie przytulił się do mnie.
Tym razem zrobił to delikatnie.
-Martwiłeś się?- zapytałam zdziwiona.

cdn.. :)

Rozdział dodany tym razem szybko :)
Mam nadzieje , że się podoba.
I proszę Was komentujcie bo to strasznie motywuje do dalszego pisania.!
ASTORIA.

4 komentarze:

  1. Nominowałam cię do The Versatile Blogger ^-^
    Szczegóły na http://cato-born-to-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Ciesze się że wszystko jest okej:)
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)

    /pozdrawiam Jagoda:);*

    OdpowiedzUsuń
  3. Końcówka ,najlepsza.
    Przesłodka:3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo <3 oby taki Draco został na zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń