Piosenka do rozdziału [klik]
Nie żyje. On potężny czarnoksiężnik , który jak dotąd był nie zwyciężony. Przecieram łzy , które płyną mi po policzkach. Nadal nie mogę uwierzyć , że to się stało na prawdę . Myślę teraz co dalej. Dyrektor zabije mnie?, a może ponownie skrzywdzi kogoś mi bliskiego. Wiem, że bardziej możliwa jest druga opcja. On chce żebym cierpiała, tylko dlaczego?
Wstaje od zwłok, a świat zaczyna wirować. Pojawiam się w tym samym miejscu , z którego prze-teleportował mnie Albus. Patrzę na przyjaciół, którzy jakby nie zauważyli mojego zniknięcia. Są zdenerwowani , a ja nie mogę powiedzieć ani jednego słowa. Czuje wielką gule w gardle , która nie pozwala mi na to. Padam na kolana i zaczynam płakać. Czuję się taka bezbronna. Wiem, że któreś z nich będzie koleje, że zginie przeze mnie. Chcę jak najszybciej od nich uciec. Stracić z nimi kontakt tak , aby nie stało im się nic złego. Wiem, że teraz są bezpieczni. Dyrektor znając go świętuje śmierć swojego wroga i moje załamanie. Chwytam w dłoń różdżkę chce się prze teleportować do rezydencji mojego taty. Kiedy wypowiadam zaklęcie ktoś łapie mnie za ramię. Czuję , że leci wraz ze mną. Jestem zła. Bo ktokolwiek to jest , będzie teraz narażony na niebezpieczeństwo.
Kiedy delikatnie ląduję na drewnianej podłodze w rezydencji , patrzę na przybyłego ze mną ucznia.
-Draco!-krzyczę , kiedy poznaję blond grzywę.- Czyś ty do reszty zgłupiał!
-Nie puszczę cię nigdzie samą, rozumiesz? Jesteś głównym celem Dumbledora. Nie pozwolę ci zginąć!
-Ty nic nie rozumiesz- szlocham.
Draco przytula mnie do siebie , a ja nie stawiam oporu. W końcu mogę poczuć jego ciepło, zapach. To czego najbardziej na świecie potrzebowałam.
-To mi wytłumacz-mówi spokojnym tonem i głaszcze mnie po włosach, abym i ja się uspokoiła.
-On zabił mojego tatę- mówię , kiedy czuje, że mój głos już nie brzmi płaczliwie.- Chce żebym cierpiała.. a teraz weźmie mi ciebie. Będzie torturował , a potem zabije cię na moich oczach.
-Twój tata na pewno żyje Miona- mówi nie rozumiejąc skąd mam takie przypuszczenia.
-Nie Draco on nie żyje- stwierdzam stanowczo.- Widziałam jak umiera. Dumbledore pokazał mi to specjalnie żebym cierpiała.
- A czemu chce zabić mnie?- pyta.
-Bo jesteś dla mnie ważny-oznajmiam za późno gryząc się w język.
Ręka Draco momentalnie przestaje gładzić moje włosy. Nie wiem co teraz myśli , więc wole nic nie mówić. Chce żeby sobie wszystko przemyślał. Blondyn też nic nie mówi. Dotyka mojego podbródka i przekręca go tak , aby popatrzyła mu w oczy.
-Uciekaj póki możesz- błagam go.
-Nie- odpowiada.- Zostaję z tobą. Razem przejdziemy całe to piekło.
Czuję , że na moich wargach pojawia się ledwie widoczny uśmiech. Ślizgon przyciąga mnie do siebie i całuję delikatnie w usta , tak jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Czuje ciepło , które rozchodzi się po moim ciele. Tak, tylko on tak na mnie działa i w końcu jest mój i tylko mój, myślę.
Odrywam się od niego i jeszcze raz daje mu całusa. Draco uśmiecha się i przytula mnie do siebie.
-To był ciężki dzień- oznajmia , biorąc mnie na ramiona.
-Gdzie mnie prowadzisz?-pytam i uśmiecham się szczerze.
-Do spania, a gdzie? Jutro musisz być wypoczęta, ponieważ stawiamy razem czoło przeciw reszcie światu.
-To brzmi poważnie- mówię ale i tak nie czuje jeszcze powagi sytuacji.
Cieszę się chwilą. Tak to dobrze rozwiązanie.Wchodzimy do dużej sypialni , gdzie Draco kładzie mnie na łóżku. Całuje w czoło i przykrywa kołdrą.
-Dobranoc mój kwiatuszku- mówi słodko i powolnym krokiem idzie w stronę drzwi. Kiedy ma już wyjść wołam go z powrotem.
-Zostań ze mną- proszę.
Chłopak uśmiecha się , kładzie się koło mnie i przyciąga mnie do siebie.
-Kocham cię- mówi i całuje mnie ponownie w usta.
-Ja ciebie też-odpowiadam zgodnie z prawdą.
Czuję, że właśnie tego mi brakowało. Nic nie jest skomplikowane. Liczy się tylko on , a cały świat schodzi na drugi plan. Tak powinno być i będzie na zawsze, obiecuję samej sobie.
* * *
Stoje
przed małą drewnianą chatką. Na około niej -pod wpływem wiatru -
uginają się topole. Domek znajduje się na małym pagórku , przy którym
płynie rzeka. Stoją przy niej trzy kobiety o błękitnym kolorze.
Wpatrują się we mnie , uśmiechają i machają.
-Witaj- słyszę kogoś za sobą, podskakuję ze strachu i odwracam się do tyłu.
Uśmiecham
się pod nosem , kiedy zauważam oczy przybysza. Piękny błękit oceanu ,
dzięki któremu chce się żyć. Czarnowłosy ma na sobie pomarańczową
koszulkę i najzwyklejsze dżinsy.
-A gdzie tłum nimf ?-pytam i uśmiecham się zawadiacko.
-A co sam źle wyglądam? Wiedziałem, przez to nie wychodzę na takiego przystojnego. Spokojnie wszytsko da się załatwi- odpowiada poważnie.
Śmieje się pod nosem i przytakuje głową. Chłopak cmoka z dezaprobatą.
-Nieźle sobie poradziłaś z dyrektorem- zmienia temat.
-Skąd wiesz?-pytam zdziwiona.
-Oh Hermiono- wzdycha.- Ja jestem zawsze ,powtarzam zawsze przy tobie.
Od razu na moich policzkach pojawia się rumieniec , który chłopak zauważa.
-W
małej kropli deszczu, w rzece , nawet we wielkim oceanie , czy morzu-
mówi.- To ja zaprowadziłem cię do pomieszczenia , gdzie przetrzymywani
byli twoi przyjaciele.
- Na prawdę?-pytam zdumiona.- Dziękuję. Nie wiem jak ci się odwdzięczyć.
-Jesteś bezpieczna to mi wystarczy- mówi i przybliżya się niebezpiecznie blisko.
-Szkoda, że mogę cię spotkać tylko w śnie- mówię zgodnie z prawdą, chodź czuję wyrzuty sumienia względem Draco.
-Już
nie długo-szepcze mi do ucha, a ja czuje jak przez moje ciało
przechodzą ciarki. Dotyka mojej dłoni i przybliża ją do swoich ust.
Całuje ją delikatnie. Momentalnie robi się gorąco , a w brzuchu
czuje przysłowiowe motylki. Czemu on tak na mnie działa? Zawsze w
jego obecności muszę zrobić z siebie idiotkę lub zachowywać się jak
księżniczka uwięziona we wieży , a on rycerz na białym koniu musi mnie
uratować.
-Pamiętaj jesteś silna i nikt tego nie może podważyć- czarnowłosy przerwa ciszę.
-Obyś miał rację-mówię z nadzieją.- Moja wiara w siebie nie jest zbyt duża.
-Musisz uwierzyć. To da ci siłę- mówi ze śmiertelną powagą w głosie.
Przytakuje
głową. Świat wiruj .Chłopak uśmiecha się i całuje mnie w
policzek , na którym czuje teraz drobinki soli morskiej.
-Mogę wiedzieć jak się nazywasz?-pytam , a świat ponownie zamigotał.
-Na razie nie-odpowiada .- Wystarczy , że ja wiem. Uważaj na siebie.. i spróbuj przeżyć.
-Spróbuje- mówię z grymasem na twarzy.
Łapię
go za rękę i przyciskam ją mocno. Jest tak blisko. Czuje zapach
morza. Wiem , że zawsze mogę na
niego liczyć. Ale czy tak samo jak na Draco? Nie. Blondyn jest inny.
Wyczuwam to dość dokładnie. Nagle nieznajomego chłopaka, postrzegam w
gorszym świetle. On chciał żebym rzuciła śmiertelne zaklęcie na
dyrektora. On wprowadził mnie w zasadzkę.
Czarnowłosy dotyka
mojego policzka , a przez moje ciało
ponownie przeszła fala, lecz tym razem złości. Uświadamiam sobie, że
byłam pionkiem w jego grze. Tylko jakiej i o co? Uśmiecham się
ponownie , aby nie wywołać w nim podejrzeń. Nasze
usta już prawie złączyły się w pocałunku , kiedy mój świat snów
zamigotał i
zgasł.
* * *
Gwałtownie wstaje z łóżka. Nie wiem co myśleć, nie wiem co robić. Dzień zapowiada się.. nijak. Żadnego planu, który w tym momencie jest najważniejszy. Patrzę na chłopaka , który śpi koło mnie. Nie chce go tracić. Nie wyobrażam sobie życia bez niego , lecz muszę podjąć decyzję. Muszę go zostawić.. bo inaczej on go zabije. Dotykam jego czoła i odgarniam kosmyk jego blond włosów. Widzę teraz dokładnie jego twarz. Delikatne rysy. Ten spokój , jakby żył w innym - lepszym- świecie.
W środku targają mną wyrzuty sumienia. Chce wstać i zniknąć. Zostawić go. Chociaż dobrze pamiętam co obiecałam mu wczoraj. Razem. Razem mamy przebrnąć przez świat. Nie zważając na innych , nie zważając na smutki i zło jakie jest na nim.
-Nie mogłaś spać?-pyta , a ja wzdrygam się.
Zauważam, że przez dłuższą chwilę przyglądał mi się z zaciekawieniem , a ja tego nie zauważałam. Chce coś powiedzieć, lecz wiem, że żadne słowa nie pasują do tej sytuacji. Całuję go w usta i wstaję. Podchodzę do zasłoniętego okna i wyglądam za szczelinę między zasłoną , a ścianą. Patrzę na świat , który istnieje teraz. A jutro? Może go już nie być.
-Co się dzieje?-pyta Draco i obejmuję mnie w tali.
Przyciąga mnie do siebie , odgarnia włosy i całuje mnie delikatnie w szyje.
-Boje się Draco- wyrzucam z siebie to co mi leży na sercu.- Wiem, że nie dam sobie rady!
-Oczywiście , że dasz- oznajmia.- Jesteś córką Czarnego Pana! Pamiętasz?
-Pamiętam- odpowiadam.
-To teraz moja droga zbieraj się w sobie- rozkazuję.- Jesteś dzielna , odważna i zawsze wiesz co dalej. Dlatego cię kocham i nigdy. Powtarzam nigdy nie przestanę.
Uśmiecham się do niego i całuję go w usta. Jego proste słowa dodały mi otuchy. Potrzebowałam tylko tyle? Czuję, że dam radę.
-Co tak stoimy?-pytam władczym tonem.- Mamy do pokonania pewnego złego czarodzieja!
-O to mi właśnie chodziło- mówi blondyn i przytula mnie do siebie.
W tym samym momencie dzieje się coś złego. Czuje wibrację, a po chwili coś wybucha. Czuję, że konstrukcja domu zaraz spadnie, a my? Wraz z nią.
Widzę jego sylwetkę , która spada w przepaść utworzoną przez wybuch. Słyszę własny krzyk , który ogarnia cały dom. On żyje, nie zostawił mnie, błagam w myślach. Podchodzę na czworakach do dziury i patrzę w dół. Zauważam ogień, który swoimi jęzorami , zaczyna pochłaniać cały dom. Widzę jego sylwetkę leży na podłodze, a na około niego tańczą złowrogie płomienie. Łza ścieka mi z policzka , lecz powtarzam sobie w kółko , że muszę coś zdziałać. Musze się wziąć w garść. Dla niego. Dla nas.
_______
Kolejny rozdział za nami. Zbliżamy się do końca opowiadania ( a może pierwszej części?). Wszystko zależy czy pod czas roku szkolnego wpadnę na jakiś zaskakujący pomysł , który pociągnie dalej fabułę. Jak na razie wszystko stoi pod znakiem zapytania. Przewiduję jeszcze 3-4 rozdziały. Chyba, że jeszcze coś dodam. Zobaczymy. :D Teraz zapraszam do komentowania.. bo jak wiedzie to wiele znaczy! ;*
Zapraszam na mojego drugiego bloga! - Miranda i Draco
czwartek, 22 sierpnia 2013
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Rozdział 21 "Starcie"
Nie poszłam na zajęcia. Przestały mnie interesować zaległości. Miałam coś ważniejszego do zrobienia. Musiałam odnaleźć przyjaciół..
Wyszłam z pustej klasy i rozejrzałam się po korytarzu. Lekcje trwały , więc bez problemu mogłam przeszukać niektóre zakątki szkoły. Wyjęłam różdżkę i przyłożyłam ją do głowy , mówiąc zaklęcie kameleona. Moje ciało zniknęło tak jak chciałam.
Ruszyłam na początku do lochów. Prowadziło mnie tam wewnętrzne przeczucie. Chciałam aby było ono trafne. Zimno , które ciągnęło od marmuru było przenikliwe. Gdybym nie była niewidzialna , pewnie zauważyłabym gęsią skórkę na moich rękach.Schodziłam coraz niżej, wchodząc do nieznanych mi zaułków. Niektóre okazywały się być ślepe inne wyprowadzały mnie z powrotem do głównego korytarza. Czułam , że chodzę w kółko. Aż w końcu jeden z korytarzy wydawał mi się być tym właściwym . Bez zastanowienie weszłam wgłąb. Robiło się coraz zimniej. Dodatkowo z sufitu zaczęły spadać kropelki lodowatej wody, która potęgowała to uczucie. Szłam i szłam. Zaczęłam słyszeć szepty...
Uciekaj za nim będzie za późno..
Nie uratujesz ich..
Potrząsnęłam głową. Powtarzałam sobie w kółko , że to tylko wytwór mojej wybujałej wyobraźni , która chce mnie przestraszyć.
Zauważyłam Cienie , które zaczęły krążyć nad moją głową , próbując wejść do niej. Odgoniłam je i zaczęłam biec. Na samym końcu korytarza dostrzegłam duże, drewniane drzwi. Wyciągnęłam różdżkę i spróbowałam otworzyć drzwi. Usłyszałam zgrzytniecie , a za chwilę drzwi uchyliły się.
Za prosto-pomyślałam.
Weszłam do pomieszczenia. Moim oczom ukazał się mały pokój , w którym w rogu siedzieli związani moi przyjaciele.
Bez zastanowienia pobiegłam do nich i zdjęłam każdemu opaski z ust.
-Mionka!- krzyknęła Ginn.
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki i rozwiązałam jej ręce. Ruda wstała i zaczęła pomagać mi z innymi.
-Wiedziałem , że się tu zjawisz- szepnął ktoś za mną.
Odwróciłam się i szybko wyjęłam różdżkę. Za mną stał dyrektor Hogwartu. Za nim kilka cieni trzymało moich prawdziwych przyjaciół. Odwróciłam się za siebie i zauważyłam , że ludzie , których uwolniłam powoli zaczęli przeistaczać się w Cienie.
-Myślałam , że jesteś troszeczkę mądrzejsza..- warknął Albus.- Tak łatwo wpaść w pułapkę- zacmokał.- To , aż nie wypada..
Spojrzałam na niego wrogo , na co wybuchnął śmiechem, który wywołał u mnie gęsią skórkę.
-Wypuść ich!-krzyknęłam.
-Nadal odważna.. uważaj bo jeszcze pomyślę , że masz w sobie cząstkę z Gryffindoru..-powiedział i uśmiechnął się sarkastycznie.
Podniosłam wyżej różdżkę. Głowa pękała mi od pomysłów na zaklęcia , lecz żadne nie było odpowiednie.
Znasz je.. pomyśl!
Usłyszałam szept w swojej głowie. To były jego szepty. Wiedziałam o jakie zaklęcie mu chodzi. O zaklęcie , które zabiło by dyrektora. Niewybaczalne, śmiertelne zaklęcie , od którego zginęło tyle osób.
Chciałam to zrobić, lecz nie. Wiedziałam, że tym nic nie zdziałam.
Poczułam jak ogarnia mnie nowa nadzieja i siła. Spojrzała w oczy dyrektora. Pozwoliłam żeby wypuścił ze swojego ciała Cienie , które od razu mnie zaatakowały.
Usłyszałam cichy szloch przyjaciółki.
Zamachnęłam się różdżką , a z niej wyleciały kilka srebrnych nitek , które zaczęły gonić Cienie.
Spojrzałam na dyrektora. Stał i nie mógł się poruszyć. Dało mi to wtedy do myślenia. Cienie są jego cząstka. Wytężyłam swój umysł i kazałam srebrnym nitką jak najdłużej przytrzymać Cienie poza ciałem staruszka.
Podbiegłam do moich prawdziwych przyjaciół i zaczęłam powoli rozplątywać ich ręce z lin.
Doszłam do Draco i spojrzałam w jego oczy. Przypomniały mi się te chwile , które z nim spędziłam. Poczułam , że do oczu napływają mi łzy.
-Przyszłaś po mnie- szepnął , kiedy zdjęłam mu chustkę z ust..- Nawet jeśli....ja
-Przyszłam po was- przerwałam mu.
Zwolniłam jego ręce. Zauważyłam , że ze wszystkich to on wyglądał najgorzej. Nadgarstki w miejscu gdzie zawiązany był sznur , były całe pokrwawione i posiniaczone. Oczy podkrążone , a z wargi spływała świeża krew.
Zrobiło mi się go żal. Chciałam go przytulić.. teraz i już nigdy nie puszczać, lecz kiedy przypomniałam sobie Pansy.. wszystko przechodziło i wracała wrogość.
-Szybko!-krzyknęłam.- Trzeba się stąd wydostać za nim to coś powróci do jego ciała.
Dwa razy nie musiałam powtarzać. Wybiegliśmy szybko z pokoju. Próbowałam odtworzyć sobie obraz mojej drogi tu , lecz nie mogłam sobie nic przypomnieć.
Chwyciłam za rękę Ginn , która biegła najwolniej i ruszyłyśmy w górę po schodach.
Rozejrzałam się dookoła i westchnęłam przygnębiona.
-Krążymy..- stwierdziłam.
-Nie mogłaś czegoś zostawiać za sobą jak Jaś i Małgosia - warknął Zabini.
Spojrzałam na niego ze złością w oczach.
-Jakoś nie miałam czasu!- krzyknęłam.
Ginn przytuliła mnie i szepnęła mi na ucho , żeby się uspokoiła.
-Ginny ma rację.. złość tu nic nie zdziała- powiedziała Daf , która stała teraz koło Harrego i trzymała go za rękę. Uśmiechnęłam się w jej stronę i wzięłam kilka głębokich wdechów.
-Macie jakiś plan?-zapytał Draco , który cały czas się we mnie wpatrywał. Uciekłam wzrokiem i spojrzałam na korytarz , na którym staliśmy.
-Rozdzielmy się- powiedział Diabeł.
-Pomyśl logicznie Zabini!-krzyknęła Ginn , rumieniąc się na policzkach.- Musimy działać razem. Ma ktoś różdżkę oprócz Miony?-zapytała.
Wszyscy pokiwali sprzecznie głową. Westchnęłam, lecz po chwili wpadłam na pomysł.
-Wskaż mi- rozkazałam, a różdżka zawirowała i wskazała drogę do wyjścia.
-Zaklęcie czterech stron świata- wyszeptał Draco , a ja pokiwałam głową, pozwalając spojrzeć sobie na niego. Był tak smutny. Czyżby żałował?
-Chodźmy- powiedziała Ginn , wyrywając mnie tym z zamyśleń.
-Pośpieszmy się-rzekł Harry.- To co wyczarowałaś Hermiono nie powstrzyma ich na długo.
Zgodziłam się z Potterem i pobiegłam w kierunku , który pokazywała różdżka.
Biegliśmy przez długi ciasny korytarz. Robiło się jeszcze bardziej zimno , a krople wody zaczęły coraz bardziej przeciekać nam na głowę.
Słyszałam szepty, które ostrzegały mnie, mówiły żebym zawróciła, lecz nie słuchałam ich. Nagle świat zawirował. Moi przyjaciele znikli. Zostałam tylko ja w opustoszałym korytarzu. Słyszałam swój oddech, który odbijał się echem. Nie mogłam się poruszyć. Strach sparaliżował moje kończyny. Usłyszałam trzask , a po chwili przede mną zmaterializował się Albus Dumbledore we własnej osobie. Jego szarą szatę zastąpił teraz czarny płaszcz. Włosy , które poprzednio były siwe odżywały i przybierały brązowy kolor.
-Nabieram siły- stwierdził , a jego słowa rozbrzmiały w korytarzu.- Nie zdołasz mnie powstrzymać...
Wstrzymałam oddech, kiedy teleportował się za moje plecy. Czułam jego oddech na swojej szyi. Był zimny i nie przyjemny.
-Cierpią twoi bliscy Hermiono - wyszeptał mi do ucha. - Czy na prawdę tego chcesz?
Poczułam , że w jego dłoni pojawia się różdżka. Delikatnie przyłożył mi ją do pleców. Zamknęłam oczy. Spodziewałam się najgorszego , czyli śmierci. Lecz zamiast tego usłyszałam tylko jego złośliwy śmiech.
-Jeszcze nie jest twoja pora- powiedział i ponownie stanął przede mną. - Chce żebyś cierpiała... lecz na razie za ciebie cierpi twój tatuś.
Powiedział i machnął ręką, w której trzymał różdżkę. Zniknął w oparach dymu , przenosząc mnie do innego pomieszczenia. Rozglądnęłam się po pokoju. Na ziemi było pełno krwi. Zaschniętej jak i tej świeżej, z przed paru godzin. Na ścianach w niektórych miejscach zauważyć można było ślady zadrapań. Ktoś wyraźnie próbował się stąd wydostać.. nawet w taki sposób. Usłyszałam ciche westchnienie i przeniosłam wzrok w kąt pomieszczenia.
-Tata!-krzyknęłam i podbiegłam do człowieka, który kulił się i mamrotał w kółko jakieś nie zrozumiałe dla mnie słowa.
Z oczu popłynęły mi łzy. Znałam go krótko. Praktycznie w ogóle.. ale w końcu jest on moją jedyną rodziną. Co z tego co zrobił w przeszłości? Liczy się tu i teraz. Potrzebuje mnie.. a ja potrzebuje jego!
Nagle mnie olśniło dotknęłam dłoni , na której widniał tatuaż lilij. Czy to już teraz?
Poczułam pewność w sobie. Tak. Nie chciałam jego śmierci. Chciałam żeby żył tu ze mną. Chciałam z nim zamieszkać. Spędzać razem święta... chciałam..
-Nie- wychrypiał zmęczonym głosem i resztkami sił chwycił moje ręce i odciągnął je od siebie , tak żebym nie mogła dotknąć lilij. Spojrzał mi w oczy.
-Kocham cię- wyszeptał.- Poradzisz sobie beze mnie.. jesteś silniejsza niż ci się wydaje.
Jego klatka opadła i już nie uniosła się ponownie. Wraz z jego ostatnim oddechem przepowiednia została zerwana.
___
Rozdział poświęcony w większej uwadze akcji.. ale mam nadzieje, że i tak Wam się spodobał. Dziękuję za wszystkie komentarze. Są one dla mnie wielką motywacją do dalszej pracy nad tym blogiem, więc jeśli tu jesteś zostaw po sobie ślad ;*
Dziękuję Wam za ponad 20 tys. wejść! Jest to na prawdę dużo ;* Dzięki, dzięki, dzięki.
Rozdział dedykuję Martynie , która długo na niego czekała i pytała się kiedy będzie. Dzięki skarbie, że jesteś ze mną od samego początku <3
Wyszłam z pustej klasy i rozejrzałam się po korytarzu. Lekcje trwały , więc bez problemu mogłam przeszukać niektóre zakątki szkoły. Wyjęłam różdżkę i przyłożyłam ją do głowy , mówiąc zaklęcie kameleona. Moje ciało zniknęło tak jak chciałam.
Ruszyłam na początku do lochów. Prowadziło mnie tam wewnętrzne przeczucie. Chciałam aby było ono trafne. Zimno , które ciągnęło od marmuru było przenikliwe. Gdybym nie była niewidzialna , pewnie zauważyłabym gęsią skórkę na moich rękach.Schodziłam coraz niżej, wchodząc do nieznanych mi zaułków. Niektóre okazywały się być ślepe inne wyprowadzały mnie z powrotem do głównego korytarza. Czułam , że chodzę w kółko. Aż w końcu jeden z korytarzy wydawał mi się być tym właściwym . Bez zastanowienie weszłam wgłąb. Robiło się coraz zimniej. Dodatkowo z sufitu zaczęły spadać kropelki lodowatej wody, która potęgowała to uczucie. Szłam i szłam. Zaczęłam słyszeć szepty...
Uciekaj za nim będzie za późno..
Nie uratujesz ich..
Potrząsnęłam głową. Powtarzałam sobie w kółko , że to tylko wytwór mojej wybujałej wyobraźni , która chce mnie przestraszyć.
Zauważyłam Cienie , które zaczęły krążyć nad moją głową , próbując wejść do niej. Odgoniłam je i zaczęłam biec. Na samym końcu korytarza dostrzegłam duże, drewniane drzwi. Wyciągnęłam różdżkę i spróbowałam otworzyć drzwi. Usłyszałam zgrzytniecie , a za chwilę drzwi uchyliły się.
Za prosto-pomyślałam.
Weszłam do pomieszczenia. Moim oczom ukazał się mały pokój , w którym w rogu siedzieli związani moi przyjaciele.
Bez zastanowienia pobiegłam do nich i zdjęłam każdemu opaski z ust.
-Mionka!- krzyknęła Ginn.
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki i rozwiązałam jej ręce. Ruda wstała i zaczęła pomagać mi z innymi.
-Wiedziałem , że się tu zjawisz- szepnął ktoś za mną.
Odwróciłam się i szybko wyjęłam różdżkę. Za mną stał dyrektor Hogwartu. Za nim kilka cieni trzymało moich prawdziwych przyjaciół. Odwróciłam się za siebie i zauważyłam , że ludzie , których uwolniłam powoli zaczęli przeistaczać się w Cienie.
-Myślałam , że jesteś troszeczkę mądrzejsza..- warknął Albus.- Tak łatwo wpaść w pułapkę- zacmokał.- To , aż nie wypada..
Spojrzałam na niego wrogo , na co wybuchnął śmiechem, który wywołał u mnie gęsią skórkę.
-Wypuść ich!-krzyknęłam.
-Nadal odważna.. uważaj bo jeszcze pomyślę , że masz w sobie cząstkę z Gryffindoru..-powiedział i uśmiechnął się sarkastycznie.
Podniosłam wyżej różdżkę. Głowa pękała mi od pomysłów na zaklęcia , lecz żadne nie było odpowiednie.
Znasz je.. pomyśl!
Usłyszałam szept w swojej głowie. To były jego szepty. Wiedziałam o jakie zaklęcie mu chodzi. O zaklęcie , które zabiło by dyrektora. Niewybaczalne, śmiertelne zaklęcie , od którego zginęło tyle osób.
Chciałam to zrobić, lecz nie. Wiedziałam, że tym nic nie zdziałam.
Poczułam jak ogarnia mnie nowa nadzieja i siła. Spojrzała w oczy dyrektora. Pozwoliłam żeby wypuścił ze swojego ciała Cienie , które od razu mnie zaatakowały.
Usłyszałam cichy szloch przyjaciółki.
Zamachnęłam się różdżką , a z niej wyleciały kilka srebrnych nitek , które zaczęły gonić Cienie.
Spojrzałam na dyrektora. Stał i nie mógł się poruszyć. Dało mi to wtedy do myślenia. Cienie są jego cząstka. Wytężyłam swój umysł i kazałam srebrnym nitką jak najdłużej przytrzymać Cienie poza ciałem staruszka.
Podbiegłam do moich prawdziwych przyjaciół i zaczęłam powoli rozplątywać ich ręce z lin.
Doszłam do Draco i spojrzałam w jego oczy. Przypomniały mi się te chwile , które z nim spędziłam. Poczułam , że do oczu napływają mi łzy.
-Przyszłaś po mnie- szepnął , kiedy zdjęłam mu chustkę z ust..- Nawet jeśli....ja
-Przyszłam po was- przerwałam mu.
Zwolniłam jego ręce. Zauważyłam , że ze wszystkich to on wyglądał najgorzej. Nadgarstki w miejscu gdzie zawiązany był sznur , były całe pokrwawione i posiniaczone. Oczy podkrążone , a z wargi spływała świeża krew.
Zrobiło mi się go żal. Chciałam go przytulić.. teraz i już nigdy nie puszczać, lecz kiedy przypomniałam sobie Pansy.. wszystko przechodziło i wracała wrogość.
-Szybko!-krzyknęłam.- Trzeba się stąd wydostać za nim to coś powróci do jego ciała.
Dwa razy nie musiałam powtarzać. Wybiegliśmy szybko z pokoju. Próbowałam odtworzyć sobie obraz mojej drogi tu , lecz nie mogłam sobie nic przypomnieć.
Chwyciłam za rękę Ginn , która biegła najwolniej i ruszyłyśmy w górę po schodach.
Rozejrzałam się dookoła i westchnęłam przygnębiona.
-Krążymy..- stwierdziłam.
-Nie mogłaś czegoś zostawiać za sobą jak Jaś i Małgosia - warknął Zabini.
Spojrzałam na niego ze złością w oczach.
-Jakoś nie miałam czasu!- krzyknęłam.
Ginn przytuliła mnie i szepnęła mi na ucho , żeby się uspokoiła.
-Ginny ma rację.. złość tu nic nie zdziała- powiedziała Daf , która stała teraz koło Harrego i trzymała go za rękę. Uśmiechnęłam się w jej stronę i wzięłam kilka głębokich wdechów.
-Macie jakiś plan?-zapytał Draco , który cały czas się we mnie wpatrywał. Uciekłam wzrokiem i spojrzałam na korytarz , na którym staliśmy.
-Rozdzielmy się- powiedział Diabeł.
-Pomyśl logicznie Zabini!-krzyknęła Ginn , rumieniąc się na policzkach.- Musimy działać razem. Ma ktoś różdżkę oprócz Miony?-zapytała.
Wszyscy pokiwali sprzecznie głową. Westchnęłam, lecz po chwili wpadłam na pomysł.
-Wskaż mi- rozkazałam, a różdżka zawirowała i wskazała drogę do wyjścia.
-Zaklęcie czterech stron świata- wyszeptał Draco , a ja pokiwałam głową, pozwalając spojrzeć sobie na niego. Był tak smutny. Czyżby żałował?
-Chodźmy- powiedziała Ginn , wyrywając mnie tym z zamyśleń.
-Pośpieszmy się-rzekł Harry.- To co wyczarowałaś Hermiono nie powstrzyma ich na długo.
Zgodziłam się z Potterem i pobiegłam w kierunku , który pokazywała różdżka.
Biegliśmy przez długi ciasny korytarz. Robiło się jeszcze bardziej zimno , a krople wody zaczęły coraz bardziej przeciekać nam na głowę.
Słyszałam szepty, które ostrzegały mnie, mówiły żebym zawróciła, lecz nie słuchałam ich. Nagle świat zawirował. Moi przyjaciele znikli. Zostałam tylko ja w opustoszałym korytarzu. Słyszałam swój oddech, który odbijał się echem. Nie mogłam się poruszyć. Strach sparaliżował moje kończyny. Usłyszałam trzask , a po chwili przede mną zmaterializował się Albus Dumbledore we własnej osobie. Jego szarą szatę zastąpił teraz czarny płaszcz. Włosy , które poprzednio były siwe odżywały i przybierały brązowy kolor.
-Nabieram siły- stwierdził , a jego słowa rozbrzmiały w korytarzu.- Nie zdołasz mnie powstrzymać...
Wstrzymałam oddech, kiedy teleportował się za moje plecy. Czułam jego oddech na swojej szyi. Był zimny i nie przyjemny.
-Cierpią twoi bliscy Hermiono - wyszeptał mi do ucha. - Czy na prawdę tego chcesz?
Poczułam , że w jego dłoni pojawia się różdżka. Delikatnie przyłożył mi ją do pleców. Zamknęłam oczy. Spodziewałam się najgorszego , czyli śmierci. Lecz zamiast tego usłyszałam tylko jego złośliwy śmiech.
-Jeszcze nie jest twoja pora- powiedział i ponownie stanął przede mną. - Chce żebyś cierpiała... lecz na razie za ciebie cierpi twój tatuś.
Powiedział i machnął ręką, w której trzymał różdżkę. Zniknął w oparach dymu , przenosząc mnie do innego pomieszczenia. Rozglądnęłam się po pokoju. Na ziemi było pełno krwi. Zaschniętej jak i tej świeżej, z przed paru godzin. Na ścianach w niektórych miejscach zauważyć można było ślady zadrapań. Ktoś wyraźnie próbował się stąd wydostać.. nawet w taki sposób. Usłyszałam ciche westchnienie i przeniosłam wzrok w kąt pomieszczenia.
-Tata!-krzyknęłam i podbiegłam do człowieka, który kulił się i mamrotał w kółko jakieś nie zrozumiałe dla mnie słowa.
Z oczu popłynęły mi łzy. Znałam go krótko. Praktycznie w ogóle.. ale w końcu jest on moją jedyną rodziną. Co z tego co zrobił w przeszłości? Liczy się tu i teraz. Potrzebuje mnie.. a ja potrzebuje jego!
Nagle mnie olśniło dotknęłam dłoni , na której widniał tatuaż lilij. Czy to już teraz?
Poczułam pewność w sobie. Tak. Nie chciałam jego śmierci. Chciałam żeby żył tu ze mną. Chciałam z nim zamieszkać. Spędzać razem święta... chciałam..
-Nie- wychrypiał zmęczonym głosem i resztkami sił chwycił moje ręce i odciągnął je od siebie , tak żebym nie mogła dotknąć lilij. Spojrzał mi w oczy.
-Kocham cię- wyszeptał.- Poradzisz sobie beze mnie.. jesteś silniejsza niż ci się wydaje.
Jego klatka opadła i już nie uniosła się ponownie. Wraz z jego ostatnim oddechem przepowiednia została zerwana.
___
Rozdział poświęcony w większej uwadze akcji.. ale mam nadzieje, że i tak Wam się spodobał. Dziękuję za wszystkie komentarze. Są one dla mnie wielką motywacją do dalszej pracy nad tym blogiem, więc jeśli tu jesteś zostaw po sobie ślad ;*
Dziękuję Wam za ponad 20 tys. wejść! Jest to na prawdę dużo ;* Dzięki, dzięki, dzięki.
Rozdział dedykuję Martynie , która długo na niego czekała i pytała się kiedy będzie. Dzięki skarbie, że jesteś ze mną od samego początku <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)