niedziela, 6 października 2013

Rozdział 25 " Twarz i uczucie , które nawidza mnie ciągle..."

Gromadka dzieci , które ganiają się  po ogrodzie pełnym kwiatów i rozkwitających drzew. Sceneria jakby wyjęta z filmu. Podbiega do mnie dziewczynka o imieniu Rose i krzyczy żeby się z nią pobawiła. Kręcę głową i powtarzam po raz kolejny, że dziś nie czuję się na siłach. Jej oczy smutnieją, łączy ręce jak do modlitwy i błaga mnie. Nie mogę się jej sprzeciwić. Biorę ją na ręce i kieruję się na środek ogrodu, gdzie stoi chłopczyk.
-Co jak co.. ale przekonywanie masz po tacie- mówię z uśmiechem na ustach.
-Ej!- krzyczy Zabini i wystawia głowę przez okno w kuchni.- Słyszałem!
-I dobrze!- odkrzykuję.
Kładę na ziemi Rose , a po chwili czuję , że ktoś klepie mnie po plecach.
-Gonisz!-krzyczy za mną niski chłopiec o kruczoczarnych włosach i w okularach, które spoczywają na jego malutkim nosie .
-Jak ja cię zaraz złapię- krzyczę i zaczynam biegać za uciekającym synem Harry'ego.
Kiedy w końcu go łapię, podnoszę go do góry i okręcam go w około. Chłopiec  śmieje się na cały głos , a mi aż się robi ciepło na sercu.
-Na dziś koniec- mówię im jak niańka.
-Przyjedziesz do nas jutro?-pyta Albus.
-Może.. a zjecie grzecznie kolację?-pytam.
Obydwoje ochoczo kiwają głową.
-Więc uciekać szybko i myć ręce bo zaraz będzie. Już, już!- poganiam ich, a oni ścigając się wbiegają do śnieżnobiałego domu.
Rozglądam się dookoła i podziwiam dom Ginny i Diabła. Ogród tryska życiem, nie da się go opisać słowami. Wszędzie są różnorodne kwiaty, krzewy , drzewa. Jest prześlicznie.
Opadam zmęczona na jeden z leżaków , które rozłożyłam na werandzie i w spokoju sączę lemoniadę.
-Dolać ci jeszcze?-pyta głos za mną.
Kiedy odwracam się , aby spojrzeć na mężczyznę coś we mnie się burzy. Myśli krążą mi we wspomnieniach, czuję jakby działo się coś z moją pamięcią.  Rude włosy , które właśnie rozwiewa wiatr stają się blond. Oczy zmieniają kolor na niebieskie i patrzą na mnie teraz wzrokiem pełen wyrzutów.
-Czemu wybrałaś jego?-słyszę głos w swojej głowię.
Głos nie należący do Ron'a tylko do niego. Tylko do mojego największego wroga , który próbuję mnie teraz omotać. Czuję , że do oczu napływają mi łzy, a głowa zaraz eksploduje.
-Ja... nie- mówię cicho.
Z kolejnym powiewem wiatru wraca prawdziwy obraz. Widzę Ron'a mojego narzeczonego , który stoi nade mną i patrzy na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Coś się stało?-pyta.- Wyglądasz jakbyś była chora..
-Ja, ja.. nie wiem- mówię.- Chyba pójdę się położyć.
Wstaję , a Rudzielec całuje mnie w usta. Czuję , że to był inny pocałunek. Jakbym całowała kogoś innego. Chodź tak samo był przepełniony uczuciem miłości. Kręci mi się w głowię. Moje myśli krążą wokół ostatnich lat, kiedy to byłam zadowolona. Żyłam pełnią życia wraz z Ron'em u swego boku. Wtedy nie planowaliśmy ślubu. Te dwa lata wspólnej podróży po świecie , pokazały nam, że pasujemy do siebie i chcemy ze sobą żyć już zawsze. A teraz? Czuję, że popełniłam błąd godząc się wyjść za niego. On naciska na mnie żeby ustalić jak najszybciej datę ślubu, a ja nie chce tego tak szybko. Potrzebuję się wyszaleć ,a  dopiero potem planować coś co na prawdę połączy nas na ZAWSZE. Zawsze to duże słowo.
Kładę się na łóżku , a nawroty ponownie wracają.
Nagle zaczyna mi przeszkadzać światło , które przechodzi przez okno , a krzyki dzieci stają się być coraz bardziej uciążliwe. Zatrzaskuję drzwi do pokoju gościnnego , zamykam je na klucz i spuszczam żaluzję. Moja ciemnica jest skończona, więc kładę się do łóżka i przykrywam się kołdrą po sam czubek nosa. Nie wiem co się ze mną dzieje, lecz na pewno jest coś nie tak.


Nie wiem nawet , kiedy zasnęłam ale budzą mnie szepty za oknem. Pocieram oczy , po czy powoli i bezszelestnie przedostaję  się do okna. Siadam na ziemi i zaczynam nasłuchiwać.
-To pewne , że wraca do Londynu?- pyta Ginny piskliwym głosem.
-Tak-mówi Diabeł.- Dzwonił do mnie wczoraj. Ma być tu już dziś.
-Co on sobie wyobraża!-krzyczy Ron.- Wraca teraz, kiedy zaczęło nam się układać. Mamy w planach ślub , a ten idiota wszystko popsuje!
-Ron! Uspokój się- zniżyła głos ruda.- Możesz w to nie wierzyć jak chcesz ale on ją na prawdę kocha.
-Jeśli ją kocha to niech da jej spokój- odpowiada szybko.
-To nie jest takie łatwe- warczy Ruda.
-Sam wiesz co się działo przez ostatni rok w Hogwarcie - mówi Zabini i patrzy na niego wrogo.- Gdyby nie Ginny na pewno bym ci nie wybaczył , lecz teraz zachowuj się jak przystało. Jeśli skrzywdzisz Mionę tak jak wtedy nie będę miał wyrzutów żeby cię zabić.
-Blaise proszę cię- uspakaja go Ginn.
-Nie!- podnosi głos.- Nie wiem w co grasz Ron ale wiem na pewno, że nie kochasz jej tak samo jak on.. Myślisz, że czemu wraca ? Chce się upewnić , że z takim psychopatą jak ty  jest jej dobrze. Przez te lata jako jedyny utrzymywałem z nim kontakt. Wiedziałem co czuję i co myśli. Wiem na pewno, że uczucie do naszej Miony nigdy w nim nie zgasną!
-Skarbie proszę cię... mogła się obudzić.
-Nic mnie to nie obchodzi Ginny. Kiedyś i tak się dowie jak było na prawdę..
-Tato coś się dzieje?- Rose pyta przestraszonym głosem.
-Nic się nie dzieje ptaszynko- odpowiada brunet.- Chodź do domu zaraz idzie twoja ulubiona bajka.
Nastaje chwila ciszy. Słyszę głośny oddech Rona i wiem , że jest strasznie zdenerwowany. Mało brakuję ,a wybuchnie.
-On ma rację- mówi w końcu Ginny.- Nie powinniśmy ukrywać przed nią niczego.
-I ty przeciwko mnie!- krzyczy Ron.- Myślałem, że jesteśmy rodzeństwem.
- Ron nie zaczynaj... wiele się pozmieniało. Kocham cię ale tu chodzi o Mionę i o jej dobro.
-Wiesz, że jestem dla niej najlepszy! No powiedz to..
Nie słyszę odpowiedzi bo Ginny wybiega do domu, a potem  rozlega się trzask drzwi od łazienki. Zapada cicha , którą przerywa dzwonek do drzwi , a potem głos Diabła , który krzyczy, że już idzie.

~*~

Wysiadam z samolotu. Wolnym i zdecydowanym krokiem idę przez lotnisko , a za sobą wiozę wielką walizkę, która stukota po płytkach. W końcu wróciłem na swoje. Po tych latach , kiedy próbowałem zapomnieć , zrozumiałem, że źle zrobiłem. Czy nie lepiej gdy będę wiedzieć ją i tą rudą świnie razem. Może wtedy mi przejdzie, zrozumiem , że nic z tego nie będzie. W końcu uporam się z uczuciem , które prześladuje mnie od ukończenia Hogwartu. Czyli z miłością. 
Nie wiem czy sam próbuje przekonać samego siebie. Walczę z uczuciem bezsilności. Stoję na krawędzi między życiem ,a śmiercią.. czekając, aż w końcu dokonam wyboru. Zostać i starać się o nią , czy zginąć i zapomnieć.
Kiedy taksówka podjeżdża pod lotnisko , a bagażnik otwiera się , wkładam tam walizkę i wchodzę do środka. Warczę do taksówkarza adres Diabła i już po chwili jestem na miejscu.
Gwiżdżę z podziwem. Jednak na dobre wyszło mu ożenienie się. Przypominam sobie jego ślub. Obydwoje wyglądali przepięknie. Jednak ja nie zwracałem na nich najmniejszej uwagi. Ważniejsza była ona. Ta która stała koło rudego chłopaka , a on przytulał ją swoim ramieniem. Ten dzień był najgorszym w moim życiu, ponieważ wiedziałem , że ją straciłem. Chociaż nie poddałem się.. próbowałem dalej. Kiedy wszyscy spokojnie zasiedli przy stole , patrzyłem się na nią i podziwiałem jej twarz, oczy, ciało. Chciałem się nacieszyć tym widokiem chodź przez te kilka sekund. Wtedy jej oczy spotkały się z moimi , zauważyłem, że jej policzka przybierają barwę purpury. Spuściła wzrok i już więcej nie popatrzyła na mnie tego wieczora. Co się stało potem ? Wyjechałem. Kontakt z Zabinim pozwolił mi utrzymywać też kontakt z nią. Dowiedziałem się o zaręczynach. Byłem wściekły, lecz postanowiłem wrócić. Chce sprawdzić czy nie będę cierpieć. Chce ją widzieć , słyszeć jej głos i czuć jej zapach.
Zbieram  się w sobie i dzwonię  dzwonkiem do drzwi. Odczekuję  chwilę , słysząc głośne śmiechy dzieci z uchylonego okna. Gdy drzwi otwierają się , widzę  mojego kumpla.
-Smoku!-krzyczy i tuli mnie z całej siły.- Jak ja się za tobą gadzino stęskniłem!
-Dość Zabini bo mnie zmiażdżysz- mówię oschle, lecz uśmiech nie schodzi mi z buzi.
Wtedy spostrzegam ją. Wychylała zaciekawiona głowę pełną burzy  loków. Nasze oczy spotykają  się jak wtedy na weselu , lecz teraz nie spuszcza ze mnie wzroku. Wpatruje  się we mnie z zaciekawieniem i jakby oczekując odpowiedzi. Postanawiam  na pewno, że nigdy z niej nie zrezygnuję. Zrobię tak, że będzie moja i tylko moja. Nawet gdybym miał za to przypłacić życiem. Bo bez niej jest ono nie wartościowe. 

____

Rozdział skończony. Miałam nagły przypływ weny i jakoś zdążyłam napisać go na tą niedzielę. Jestem z niego dumna.
Jest to jakby inna historia. Są dorośli, myślą doroślej, czują do siebie coś czego nie mogą i nie chcą powiedzieć. Można powiedzieć, że to jakby 2 część mojej historii ale nie będę robiła zamieszania i będę miała to w dalszych rozdziałach.
Dziękuję  za wszystkie komentarze ;* Cieszy mnie to , że tak wiele osób uważa , że piszę dobrze. Chociaż sama nie jestem do tego przekonana. Jeśli się podobało to wiecie co robić ! <3


10 komentarzy:

  1. Zdecydowanie kocham ten rozdział ♥ Brak mi słów, mam tylko nadzieję, że przewidujesz szczęśliwe zakończenie :) Piszesz wspaniale i już się nie mogę doczekać kolejnej notki :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne. Ku*wa zajeb*ste. Przepraszam, ale inaczej nie umiem Ci powiedzieć, jak bardzo to było cudowne *----------*

    Zapraszam na rose-breavic-draco-malfoy-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz talent!! Rozdział niesamowity, zresztą jak cały blog :) Błagam uśmierć Ronalda ;D Nienawidzę go ;p Pisz jeszcze bardzo długoo :) Jak na razie to najlepszy blog jaki czytałam :) Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa ;*
      Jeśli wyrobię się z nauką w tym tygodniu to myślę , że będzie tak piątek-niedziela. Zależy od wolnego czasu :)

      Usuń
  5. Dżizas. Serio? Serio? Miona to największa idiotka na tej planecie. A jej przyjaciele są jeszcze gorsi. Nie wspomne już o tym, że przyjaźnią się z Ronem, po tym jak bezczelnie wmówił jej, że to on jest jej ukochanym. Nie bardzo rozumiem już to opowiadanie. Naprawdę tyle lat ją okłamywali? Dla mnie są nic nie warci. A Diabeł? Po nim już wg bym się tego nie spodziewała. Nie obchodziłyby mnie zdania osób trzecich, a jako przyjaciółka Hermiony od razu powiedziałabym prawde. Dziwi mnie to wszystko...
    ~Kim EveLin.

    OdpowiedzUsuń