niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 34 "Poznaj naszą tajemnicę"

<muzyka>

Poranek dla Hermiony staje się koszmarem. Od razu po przebudzeniu jej brzuch fika koziołka, a nieznana ciecz podchodzi jej do gardła. Brzuch przez całą noc nie przestawał dawać znaków , że jest i go coś boli. Nauczycielka próbowała , powstrzymać bóle jednak była i jest bezsilna. Zwija się w kłębek i pociąga nosem. Łzy zaschły już na jej policzkach. Obiecała sobie, że nie będzie więcej płakać. Kiedy wyjdzie stąd od razu porozmawia z Draconem i wytłumaczy mu całe zajście.Nagły ból w brzuchu przerywa jej rozmyślenia, woła pielęgniarkę, która po chwili przybiega do jej łóżka z wyraźnymi wypiekami na twarzy.
-Co się stało?-pyta cichym głosem.
Nauczycielka opisuje jej swoje dolegliwości , a starsza kobieta kiwa głową. Odchodzi i zaraz wraca , trzymając w ręce fiolkę z zieloną substancją w środku niej. Podaje ją pacjentce , która spogląda na to podejrzanie, lecz odkorkowuję eliksir. Krztusi się przez chwilę , kiedy czuje zapach cieczy. Pod wpływam srogiego wzroku pielęgniarki, wypija jak najszybciej lekarstwo. Opada na poduszkę , a po kilku minutach ból powoli ustępuję, lecz nadal szumi jej w głowię. Myśli nad podanym jej lekarstwem. Jej mózg najwidoczniej zrobił sobie przerwę , ponieważ w głowie nie może znaleźć odpowiedzi na to co znajdowało się w środku, ani co takiego dzieje się jej. Hermiona nienawidzi niewiedzy. W końcu zawsze to ona znajdowała najlepsze wyście, z każdego problemu. A teraz nawet nie wie co dzieje się z jej własnym organizmem. Niska staruszka patrzy się na nią podejrzanie , a po chwili wyciąga różdżkę.
-Mogę coś sprawdzić?-pyta.
Miona kiwa głową , po czym pielęgniarka chwyta jej prawą rękę i wyciąga ją delikatnie do siebie. Przejeżdża magicznym patykiem po jej skórze , zostawiając na niej czerwone ślady. Chowa do jednej z kieszeni fartucha różdżkę i przygląda się pozostałości magii. Ślady migoczą delikatnie, lecz Hermiona nadal nie wie co one oznaczają.
-Wszystko ze mą dobrze?-pyta zaniepokojona.
-Z panią tak... lecz tutaj nie chodzi o pańskie zdrowie tylko o zdrowie kogoś innego- zaczyna.
-Jeśli ze mną wszystko dobrze , to kiedy  będę mogła wyjść. Rozumie mnie pani mam tyle zaległości z uczniami- stwierdza , nie zważając na dalsze słowa pielęgniarki.
-Nie słyszała mnie pani?-warczy.- Chore jest pani dziecko i muszę wykonać kilka badań i dać mu witaminy, aby mogło spokojnie się rozwijać.
-Dziecko!?-dziwi się Miona.
Pielęgniarka uśmiecha się delikatnie.
-Gratuluję-odpowiada.- Jest pani w ciąży.

* * *

Draco stąpa po zimnej, kamiennej podłodze Hogwartu. Jego myśli krążą wokół wczorajszego wieczoru. Nie może uwierzyć , że był taki głupi. Uwierzył jej i teraz musi to zrobić , inaczej jego miłość zginie. Życie za życie. Warknął pod nosem. Gdyby się wtedy nie upił , gdyby poszedł do Hermiony! Nic by się wtedy nie stało. No właśnie gdyby... ale się stało. Teraz , kiedy nawarzył piwa , musiał je wypić. Co oczywiście łączyło się z niemiłymi konsekwencjami. Dla niego i dla Miony. Spojrzał na bliznę na dłoni. Przysięga krwi nie łączyła czarodziei tak mocno jak wieczysta przysięga , jednak były do siebie podobne. Podchodzi  do wielkich drzwi , które prowadzą do Skrzydła. Do niej. Wzdycha , bijąc się z myślami. Pod wpływem impulsu popycha drzwi. Wchodzi do środka i zauważa ją. Od razu jej wzrok wędruje ku niemu, a w jej oczach błysły iskierki radości. Jej twarz wydaje się byś bledsza niż zawsze, zauważa. Siada na krześle obok jej łóżka. Pielęgniarka odchodzi , zostawiając ich samych. Nastaje chwila ciszy ,  słychać tylko ich szybkie oddechy. Hermiona kładzie rękę na jego dłoni. Blondyn wzdryga się pod wpływem jej dotyku, lecz nie zabiera ręki. Jeśli ma widzieć ją ostatni raz ,kiedy są w dobrych kontaktach , niech będzie to taka chwila. Podnosi wzrok i zagłębia się w jej czekoladowe oczy.
-Muszę ci coś powiedzieć- zaczynają obydwoje.
Kąciki ust Hermiony podnoszą się minimalnie. Dracze nie może opuścić wzroku z jej twarzy. Ma ochotę wycałować , każdą jej część i to jak najdłużej się da. Nagle rezygnuje , gdy widzi przed oczami czarnowłosą.
-Pozwól, że zacznę-przerywa kolejną ciszę między nimi..- Dużo się ostatnio wydarzyło i ja już tak dłużej nie mogę. Muszę się do czegoś przyznać.
Ponownie nastaje cisza. Draco wciąga powietrze i na wydechu wypowiada ciężkie dla niego słowa.
-Nigdy cię nie kochałem. Nie wiem czemu doszło do tego co było między nami. To był błąd. Teraz rozumiem i postanowiłem nie ciągnąć tego dłużej. To koniec.
Opuścił oczy na ręce , które ścisnął w pięści. Usłyszał szloch , a po chwili kilka kropel jej łez spadło na pościel. Hermiona spogląda na niego z gniewem. Poznała prawdę co do przeszłości, myślała, że to co zapomniała na prawdę było prawdą. Każda chwila z nim spędzona... chciała żeby na prawdę ją kochał. Bo jej serce nadal bije tylko dla niego. Była zła , kiedy zrozumiała , że on nie powiedział jej o tym kto jest jej prawdziwy ojcem, kim naprawdę jest. A potem... dowiedziała się o dziecku. Cała złość wyparowała , a zastąpiła ją miłość. Miłość do Małej Fasolki , która rośnie w jej brzuchu i miłość do jej ojca. Która jak teraz się dowiaduję , była dla niego tylko złudzeniem. Ociera łzy i odchrząkuje.
-Wyjdź- mówi cicho.- Nie chce cię widzieć!
Draco spogląda w jej oczy.
-Wyjdź!-krzyczy i odwraca wzrok.
Blondyn wstaje szybko , a krzesło upada z hukiem na podłogę. Pielęgniarka od razu wybiega ze swojego gabinetu i kieruje się w stronę pary.
-Proszę opuścić pomieszczanie- warczy.- Chorzy potrzebują spokoju.
-Robię to przecież!- wrzeszczy na nią i z hukiem zamyka za sobą drzwi.
Pielęgniarka podbiega do Miony. Podnosi krzesło i siada na nim. Łapie za rękę i delikatnie ją gładzi.
-Nie przejmuj się- uśmiecha się do niej.- Oni zawsze wracają.
-Mam nadzieję-odpowiada uśmiechem , chociaż w myślach nie wierzy w to , ani odrobinę.
Draco to nie "wszyscy". On jest cholernym wyjątkiem , którego nigdy nikt nie zrozumie. Jest...był jej Draco i wtedy widziała te drobne gesty , które na przykład zdradzały go, że kłamał. Najczęściej zaciskał wtedy dłonie. Dziś sama nie wie czy cokolwiek mogła w nim dostrzec. Dziś poczuła jakby to wszystko co było się skończyło ,a ona została sama z dzieckiem , nie mając żadnego planu na dalsze życie.
-Kiedy będę mogła opuścić skrzydło?-zapytała , przerywając ciszę.
-Dziś wieczorem. Po odpowiednich badaniach i podanych lekarstwach, myślę, że dzidziuś będzie cały i zdrowy- uśmiecha się do pacjentki.
-Dziękuję- odpowiada i również posyła kobiecie uśmiech.

* * *

Po badaniach , czyli mniej więcej  w porze obiadu ,Hermiona poczuła się zmęczona. Jej powieki powoli zaczęły ciążyć, aby za sekund kilka opaść. Jej organizm rozluźnia się , a myśli przestają ją dołować. Odpływa w sen. Mruga powiekami i dziwi się. Dotyka zielonej trawy , a do ręki bierze kilka stokrotek , które zrywa z łąki. Kręci się w kółko i podziwia miejsce , w którym się znalazła. Dotyka brzucha i gładzi go delikatnie. Mogłaby zostać tutaj i nie wracać. Zostawić wszystkie problemy i żyć jakby nie było jutra.
-Dziecko też uważasz za problem?- słyszy.
Obraca się za siebie i widzi starszą kobietę  o czarnych jak węgiel włosach. Idzie w jej kierunku , roznosząc naokoło przepiękny zapach skoszonej trawy. Uśmiecha się do nauczycielki i siada koło niej na trawie. Klepie miejsce koło siebie.
-Nie- odpowiada, kiedy siada koło nieznajomej.- Kim jesteś? I gdzie ja jestem?
-Nazywam się Laura...Laura Riddle- odpowiada i uśmiecha się, kiedy widzi wyraz zaskoczenia na twarzy Hermiony.- Czyli wiesz kim jestem.
-Jesteś moją matką- stwierdza bardziej ,niż pyta.
-Tak-potwierdza.
-Ale...przecież ty nie żyjesz- podejrzewa.
-I tu przechodzimy do twojego drugiego pytania- uśmiecha się.- Nie jesteśmy w normalnym świecie. Jesteśmy w świecie zmarłych.
-Jak ja się tu dostałam?- pyta.
-To chyba przeze mnie- mówi.- Czasami mówię , że chce cię zobaczyć i wtedy... bum. Zjawiasz się ty.
-Byłam tutaj już?- dziwi się.
-Zawsze gdy widziałaś mnie w swoich snach , przenosiłaś się tu...do świata umarłych. A dokładniej do miejsca pomiędzy wymiarami. Zostają tutaj duszę , które mają na ziemi jeszcze coś do załatwienia. Taka jakby niedokończona sprawa. Dlatego mogę z tobą rozmawiać.
-Co jest twoją niedokończoną sprawą?- pyta.
-Ty. Przed śmiercią obiecałam, że będę cię chronić i tak już zostało- ponownie uśmiecha się do córki.
-Nie zawsze jak tu byłam widziałam się z tobą... był jeszcze ten mężczyzna, Perdo. Nie możesz tak jak on wrócić na ziemię?
-Tutaj nigdy nie było kogoś o imieniu Pedro. Chłopak , o którym mówisz nazywa się Jack. Zginął po ataku na naszą rezydencję , wraz ze mną. Tata pewnie opowiadał ci o tym.
Kiwa głową.
-Dlaczego tutaj przebywał?-pyta.
-Gdy byliście mali. Wraz z jego rodzicami połączyliśmy was węzłem, który sprawiał, że jednymi osobami na świecie , które kochaliście byliście wy sami. Chciałam cię dzięki temu ochronić przed małżeństwem , w którym nie ma miłości. Po jego śmierci węzeł zniknął... a przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak on nadal istnieje. On był tutaj przez więź z tobą, a ty wracałaś tu przez więź z nim. Kiedy zaklęcie zostało przerwane pojawiły się te sny, tak?
Ponownie kiwa głową.
-Mniej więcej rozumiem- stwierdza po chwili.- Ale kim jest ten Pedro?
-Przypomnij sobie moment , gdy prawie zginęłaś- podpowiada.- Dzięki więzi między wami Jack jakoś zdołał powrócić na ziemię, lecz co było potem?
-Dumbledore- odpowiada, a matka kiwa głową.
Przypomina sobie duszę dyrektora, która wszczepia się w ciało chłopaka. Jej umysł wiruje. Nie chce wierzyć , że to prawda. Jednak wszystko wskazuję , że tak.
-Co mam teraz zrobić?-pyta z nadzieją , że matka jej pomoże.
-Ja nie mogę , powiedzieć ci więcej. Ingerowanie w życie ludzi i tak dużo mnie kosztuje- mówi.- Jesteś mądra moja córko. Na pewno sobie poradzisz.
-A co będzie z tobą?
-Nadal będę cię chronić... z odpowiedniej odległości- chichocze pod nosem.
-Nie chce żebyś tu została na zawsze- odpowiada.-Chce żebyś była wolna i mogła odejść tam gdzie tylko będziesz chciała. Abyś pamiętała o mnie, lecz nie musiała wracać tutaj. Spotkaj się z tatą , powiedz mu, że go kocham. Ja obiecuję ci, że dam sobie radę.
Kobieta uśmiecha się do córki. Jej ciało nagle migoczę.
-Dziękuję- szepcze jej do ucha i przytula ją z całej siły.- Kocham cię.
Postać , która przed chwilą siedziała obok Miony, znika. Kilka łez spada po jej policzkach.
-Też cię kocham- szepcze do pustki.
Po chwili obraz się rozmazuję, a ona otwiera oczy. Ponownie znajduję się w skrzydle szpitalnym. Za oknem wisi już wielki księżyc, a na stoliczku koło łóżka kilka eliksirów i karteczka, w której dostaje pozwolenie na opuszczenie skrzydła oraz wyraźny rozkaz spożywania eliksirów. Hermiona uśmiecha się pod nosem.
-Czas zacząć nowe życie- mówi, a po jej twarzy przebiega grymas smutku, który po chwili maskuje sztucznym uśmiechem.

______

Oj ile problemów było z tym rozdziałem... to ja nie wytrzymam! Nie mam pojęcia w jaki sposób ja go usunęłam , ale zniknął. MAGIA! Tak, więc napisałam go od nowa. Gdyby nie ten 'mały' problem rozdział pewnie byłby  wczoraj. No cóż... zdarza się.
Coraz bardziej zbliżamy się do końca ;C

5 komentarzy:

  1. Niech on wróci! Biedna Hermiona :( Przez niego została sama z dzieckiem!
    Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zbliżamy się do końca, a tu tyle problemów? Ja mam ogromną nadzieję, że to wszystko jakoś się wyjaśni i w ogóle doczekamy się happy endu. Rozdział jest świetny, poza tym, że Draco wkopał się w jakieś bagno, ale co tam, mam nadzieję, że się z tego wyplata :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. DO KOŃCA? O.o
    wat?
    ja ci napisałam co sądzę o tym rozdziale więc nie widzę sensu aby tu też wypisywać jak bardzo jestem rozczarowana i wkurzona za ten rozdział.
    Powtarzam.
    JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ? :')

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest super. Bardzo podoba mi się twój blog. Uważam, że powinnaś pisać książki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko super, ale....
    Draco :'( dlaczego, dlaczego on musi kłamać !?!?!?!
    Zdezorientowana

    OdpowiedzUsuń