niedziela, 3 sierpnia 2014

"Czytelniku..."- czyli Sowia Poczta.

Jak pewnie wiecie ta historia się już skończyła, jednak pewnie nie każdy wie, że piszę drugiego bloga ( również o tematyce Dramione), na którego chciałabym Was w tej notce zaprosić. Na tej stronie nie będę już publikowała, ani rozdziałów, ani miniaturek, więc jeśli jesteście ciekawi mojej twórczości to zapraszam do linku podanego niżej. :) Dziękuję również za to, że nadal jakimś cudem jest tutaj tyle wyświetleń, a komentarze z każdym dniem powiększają swoją liczbę. Jesteście wspaniali! <3

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 37 "Ostatnie tchnienie"

 Draco spogląda na siebie w lustrze. W garniturze wygląda bardzo dobrze , lecz co mu z tego jeśli nie dopasowuje się do panny młodej. Ponownie buzuję w nim złość. Uderza pięścią w lustro , a ono rozsypuję się na miliony kawałeczków. Zdaje sobie sprawę , że jego ostatnią nadzieją jest rudzielec i jego plan. Pokłada w nim nadzieje i wie , że na początku może źle go oceniał. Machnięciem różdżki sprawia , że stłuczone szkło składa się w jedną całość. Wciąga kilka razy powietrze , po czym jego wzrok przykuwają ludzie , których coraz większa ilość gromadzi się w ogrodzie. Drzwi do pokoju otwierają się i wchodzi z nich Zabini , który poprawia rękawy koszuli.
-Jak tam stary?-pyta.- Gotowy?
Blondyn przygląda się przyjacielowi. Wie dobrze, że nie jest zadowolony z takiego obrotu sytuacji, ale co innego poradzić? Draco uśmiecha się słabo i kiwa głową. Nakazuję sobie wziąć się w garść, a w myślach powtarza, że Ron zdoła spełnić swoją część planu. Jest to jego osobista mantra, którą coraz częściej wypowiada. Zmusza nogi , aby stawiały malutkie kroki , które pozwolą opóźnić całą uroczystość. Gdy wraz z Diabłem wychodzą na podwórko wszyscy goście obracają się w ich stronę. Przyglądają się im i prowadzą między sobą ożywioną rozmowę.
-Wszystko będzie dobrze- klepie go po plecach Zabini.
Draco uśmiecha się do kumpla.
-Mam nadzieję brachu, mam nadzieję.
Zajmuje miejsce koło kapłana, który w ręce trzyma księgę. Słowa , które znajdują się w niej mają go połączyć z nią, lecz wszystko jeszcze może się zdarzyć. Tylko gdzie ten rudzielec! Blondyn nerwowo zerka na zegarek , po czym słyszy kilka szeptów.
-Ach... tak mu się śpieszy do małżeństwa- śmieje się starsza kobieta.
-Nic dziwnego- odpowiada jej druga.
Dracze przeklina pod nosem i przewraca oczami. Rozbrzmiewa melodia , a widownia wstaje. Drzwi otwierają się , a przez nie wkracza Pansy. Ma na sobie suknie w odcieniu delikatnego różu, która ciągnie za sobą długi ogon. Przed nią idzie mała dziewczynka z burzą brązowych loków, która rozsypuje płatki kwiatów i uśmiecha się , do każdego ze zgromadzonych. W myślach blondyn od razu wspomina Hermione , którą poznał w Hogwarcie. Mugolaczka, która wiedziała wszystko. Denerwowała , każdego swoją wiedzą i umiejętnościami. Nawet jego, który musiał mieć opinie tego , który jest najlepszy. Każde wspomnienie o niej sprawiało mu ból. Nawet nie zauważył, kiedy czarnowłosa kobieta stanęła przed nim, a na jej ustach gościł wielki uśmiech. Nagle coś na ręce zaczyna go piec. Czuje jak blizna , z której Pansy upuściła mu krew zaczyna znikać, a więź między nimi powoli opada. Narzeczona chyba odczuła to samo bo zdesperowanym wzrokiem spojrzała prosto w oczy blondyna. Uśmiecha się wrednie. Czyli jednak rudzielec ma łeb.

* * *

Hermiona stąpa z nogi na nogę w przedpokoju. Ma na sobie zwiewną niebieską sukienkę na ramiączkach. Spogląda w lustro i musi przyznać, że kilka zaklęć sprawiło, że pozbyła się worków pod oczami oraz dodała swoim policzkom trochę koloru. Włosy związała we warkocza , który teraz luźno opada na jej plecy.
-Już jestem!- krzyczy Ron , który wybiega z pokoju.- Długo musiałaś czekać?
-Kilka minut- uśmiecha się do przyjaciela.
-Przepraszam cię bardzo, ale znaleźć coś w szafie jest niemożliwe. Nawet nie wiesz ile rzeczy trzyma tam Luna. Moje są upchane w jeden kąt, do którego trudno się dostać.
Hermiona chichoczę pod nosem.
-To co idziemy?- pyta, a Miona kiwa głową.
Łapie ją za rękę i już po chwili obydwoje czują nagle szarpnięcie w okolicy pępka. Świat wiruje i po chwili znajdują się w jednej z magicznych przecznic w Lonydnie.
-Myślałam , że idziemy się tylko przejść?- pyta zdziwiona.
-No tak- potwierdza.-Pomyślałem, że stęskniłaś się za Londynem.
Hermiona uśmiecha się sztucznie.
-Pewnie- odpowiada, jednak to miasto sprowadza do jej głowy coraz więcej wspomnień.
Idą wzdłuż pewnej uliczki. Dookoła cisza , spokój. Żadnej żywej duszy. Hermiona zaczyna powoli niepokoić się tym zjawiskiem , jednak nie chce nic mówić rudzielcowi.
-Zamknij oczy- szepcze jej do ucha.
Szatynka postępuje zgodnie z rozkazem i już po chwili czuje , że wchodzi do jakiegoś pomieszczenia. Słyszy szmery, ciche rozmowy, oburzenia. W powietrzu delikatną woń potraw , kwiatów oraz drogich perfum.
-Gdzie jesteśmy?- pyta i już chce otworzyć oczy , kiedy Ron wyprzedza ją.
Jego dłonie uniemożliwiają  jej widoczność,  a jego głos uspakaja ją , że jeszcze chwilę. Idą kilka kroków po czym wychodzą na świeże powietrze. Mężczyzna puszcza ją , a ona otwiera oczy. Ogląda się dookoła i zauważa, że wszystkie oczy spoglądają na nią i mierzą ją ciekawskim spojrzeniem. Nagle zauważa go. Stoi w garniturze na podium, a koło niego ona i ksiądz. Wszystko łączy się w jedną całość. Kiedy chce stąd jak najszybciej wyjść zatrzymuję ją Ronald. Przytula ją mocno , a po policzkach dziewczyny zaczynają płynąc łzy.
-Po co mnie tu przyprowadziłeś?- pyta z wyrzutem.
-Nie mogłem znieść tego co robiłaś ze swoim życiem- stwierdza.- Wyjaśnicie sobie to tu i teraz!
-Nie chce! Nie mogę!... on bierze ślub- duka.- ślub!
Nagle uścisk rudzielca zelżał. Ogląda się za siebie, a on uśmiechna się delikatnie. Zbliża się co krok , a ona stoi skamieniała. Nie wiedziała , że tak bardzo ucieszy ją jego widok. Jednak w takiej sytuacji stało się na odwrót. Podbiega do niego i z całej siły uderza w jego klatkę małymi , słabymi rękami.
-Jak śmiesz! Czego ty jeszcze chcesz! Masz mnie zostawić w spokoju- krzyczy przez łzy.
 On łapie ją delikatnie za ręce i przyciąga ją do siebie. Przytula ją jak najmocniej potrafi, a ona szlocha mu w koszulę. Jej oddech powoli normuje się.
-Nigdy już cię nie zostawię- szepcze jej do ucha i głaszcze delikatnie włosy.
-Obiecujesz?- jej głos jest prawie niedosłyszalny.
-Obiecuję- potwierdza.
Młodzi odrywają się od siebie gdy słyszą krzyk. Szatynka schodzi z podestu i mocnym krokiem rusza w stronę zakochanych.
-Jak to się stało!? Krzyczy. Miała być martwa jeśli ty...ty!- ponownie krzyczy.
-Następnym razem lepiej przemyśl treść przysięgi- uśmiecha się Ron.- Draco spełnił ją , więc jest wolny.
-Ale!- warczy.- To nie tak miało być.
-Cisza!
Z tłumu wychodzi mężczyzna, który wyglądem przypomina typowego członka wysokiego rodu. Jego ciało nagle wpada w drgawki, zmienia się , aż w końcu pokazuję swoje prawdziwe oblicze. Wyciąga z kieszeni różdżkę i na cel wyznacza Pansy.
-Zawiodłaś mnie- warczy.- Jednak mam ważniejsze zadanie.
Jednym ruchem różdżki wyrzuca w powietrze Rona i Draco. Obydwoje uderzają z głośnym hukiem w ściany domu. Na środku pozostaje Hermiona, która zrozumiała , że nie ma przy sobie różdżki. Dumbledore uśmiecha się.
-Nie jestem w swoim ciele , ale wiesz kim jestem, prawda?-pyta i bawi się patykiem.
Ktoś z gości w końcu zaczął krzyczeć, a potem uciekać.. Mężczyzna uśmiecha się i podnosi za pomocą magii wielką ścianę ognia , która tworzy  kwadrat. W środku niej zostje Hermiona , Pansy, Draco , Ron oraz on, śmiejący się teraz zwycięsko.
-Ostrzegałem- kontynuuje.-Prosiłem. Dołącz się do mnie i co? Widzisz co zrobiłaś głupia? To ty do tego doprowadziłaś. Przez ciebie twoja rodzina , znajomi nie żyją. Zadowolona jesteś z siebie? Do czego doprowadziła ta miłość , w którą tak  bardzo wierzyłaś? Do zagłady. Pokrzyżowałaś mi plany. Dlatego musisz za to zapłacić. Pojawiła się nowa osoba w twoim życiu , prawda? Jaka szkoda jakby jej się coś stało.
Dumbledore podchodzi do niej , a końcem różdżki dotyka w zaokrąglony brzuch.
-Nie mówiłeś nic o zabijaniu!- krzyczy czarnowłosa.- Nie zgodzę się na to! Dziecko nic ci nie zrobiło! Jest bezbronne.
-Zamknij się kobieto!- krzyczy.- Nie jesteś mi już potrzebna. Twoja część planu skończyła się porażką.
Z różdżki wypływa strumień zielonego światła , który uderza w kobietę. Czarnowłosa upada na ziemię, a jej klatka podnosi się ostatni raz. Hermiona spogląda z niedowierzaniem. Wiedziała, że Albus jest nie obliczalny, ale teraz boi się go na poważnie. Jej wzrok przykuwa blondyn, który podnosi się z podłogi. Pokazuje jej na migi , aby nie ruszała się z miejsca. Kiwa głową.
-Chyba za długo już się z tobą bawię, nie uważasz?- pyta.-Czas w końcu na finał, w którym liczy się tylko władza i potęga.
Różdżka podnosi się, lecz gdy mężczyzna chce wypowiedzieć formułkę, przerywa mu jej głos.
-Mylisz się Albusie- uśmiecha się.-Miłość jest najważniejsza. Bez niej jesteśmy nikim, bez niej nie żyjemy.
Na twarzy nauczyciela pojawia się grymas złości , z różdżki wylatuje zielony promień, lecz nie uderza w Hermionę. Draco rzuca się przed swoją ukochaną i odbiera cios, który kierowany był dla niej i dla dziecka. Hermiona rzuca się na podłogę, łapie go za rękę , a po jej policzkach spływają łzy.
-Co ty zrobiłeś!! Co?!...nie mogę stracić się kolejny raz- szepcze i opiera głowę na jego klatce piersiowej.
Słychać huk. Ściana ognia powoli zaczyna wygasać, a Dumbledore upada na posadzkę. Jego ciało wpada w torsje. Otwiera usta, a biały dymek wylatuje z nich. Dolatują do niego czarne , które "łapią" go i ciągną pod ziemię. Czarnowłosy chłopak, leży nieruchomo. Tak samo jak Draco. Słychać szloch szatynki oraz żarzące się pozostałości. Ron podchodzi do kobiety i tuli ją do sobie. Tego właśnie teraz potrzebuje. Nagle słychać mocne wciągnięcie powietrza. Czarnowłosy łapie tlen i siada na ziemi. Z niedowierzaniem patrzy na otaczające go miejsce i ludzi. Zatrzymuje wzrok na szatynce.
-Hermiona?- kobieta kiwa głową.-Wszystko dobrze?
-Czemu?Jak? Przecież-duka niezrozumiale.
-Pokonał go dzięki więzi między nami-uśmiecha się.- Poświęcił swoje życie żeby cię ratować, a ja chciałem cię zabić. Oczywiście... nie z własnej woli.
-Rozumiem- odpowiada.-A co z Draco?
-Zależy ci na nim?- pyta.
-Najbardziej na świecie- odpowiada zgodnie z prawdą.
Czarnowłosy podchodzi i kładzie dłoń na klatce piersiowej blondyna. Wypowiada coś pod nosem, a już po chwili rozbłyska jasne światło. Gdy znika czarnowłosy opada na podłogę z uśmiechem na ustach.
-Dziękuję- szepcze.- W końcu mogę zaznać spokoju.
Hermiona przygląda mu się przez chwilę , a gdy wydaje ostatnie tchnienie , zamyka mu oczy , aby mógł odejść. Zastanawia się czemu to zrobił? Mógł żyć. Jednak poświęcił swoje życie dla Dracona.
-Her.. Her..mio..na- szepcze.
Szatynka odwraca się szybko i przytula go z całej siły.
-Jesteś idiotą- śmieje się przez łzy.- Nigdy więcej masz mi nie ratować życia.
Draco uśmiecha się delikatnie.
-Kocham cię Miona- szepcze.
-Ja też się kocham.
Ich usta łączą się w pocałunku , który dla obydwóch jest obietnicą na lepsze jutro. Kiedy mają siebie, mają wszystko. Miłość. Potężne uczucie, które może uczynić nas lepszym. Dzięki niej wiemy co to znaczy dzielić się szczęściem, pomagać w potrzebie. Miłość jest potężna. To ona jest królową wszystkiego , a tylko głupiec może powiedzieć inaczej.

_____

Ojej. Napisanie tego rozdziału było dla mnie...trudne. Skończyłam mojego pierwszego bloga. Zaczynałam z nim moją przygodę z pisarstwem i strasznie się cieszę , że doprowadziłam tą historię do końca. Oczywiście jest ten smutek , kiedy uświadamiasz sobie, że opowiadanie pisane ponad rok się kończy. Jednak trzeba iść dalej, tak? Moja wena twórcza nie wyczerpała się ani trochę, więc przy okazji chciałabym was zaprosić na mojego nowego bloga ( również Dramione) , którego rozpoczęcie będzie mniej więcej za tydzień lub dwa tygodnie. Dziękuję wszystkim , którzy byli ze mną. Mam ponad 40 tys. wyświetleń , za które niezmiernie dziękuję. Jesteście kochani i nie wiem co bym bez was zrobiła! <3

 Do napisania <3

NOWY BLOG---> Another Love



sobota, 22 marca 2014

Rozdział 36 "Rzeczywistość"


Ron opada zmęczony na czerwony fotel w salonie. Spogląda na zegarek na ścianie, który pokazuję kilka minut po pierwszej w nocy. W pokoju czuć zapach kadzidełek, które według Luny odstraszają złe duchy oraz wprawiają w dobry nastrój. Ron zdecydowanie nie może zgodzić się z drugim zastosowaniem. Wzdycha ciężko. Wrócił przed chwilą z pokoju Hermiony, która po wypiciu herbaty z eliksirem słodkiego snu, zasnęła. Od kilku dni nie może spać. Krzyczy przez sen, przez co go budzi. Mówi, że śnią jej się koszmary. Nie chce powiedzieć nic więcej. Szatynka coraz bardziej staje się nieufna oraz skryta. Rudzielec chowa głowę w ręce. Postanawia , że musi coś z tym zrobić. Jego pierwszym krokiem będzie rozmowa z Malfoy'em. Wie, że jego przyjaciółka nie chce ,aby dowiedział się gdzie mieszka. Nie powie blondynowi gdzie jest , lecz dowie się jak tą historię opowie mu on. Ucieczka Hermiony z Londynu nie wyszła jej na dobre, chociaż ona nadal przekonana jest , że to była słuszna decyzja. Nadal mówi, że rozdział pod tytułem Draco jest zamknięty, on w to  nie wierzy. Nigdy go nie przekona jeśli  ona co noc krzyczy jego imię przez sen. Kobieta jest dla niego zbyt ważna, aby zostawić tą sprawę w spokoju. Już kilka razy ją stracił. Teraz nie pozwoli , aby cierpiała, a on miał siedzieć i przyglądać się temu jak ona zmaga się z rzeczywistością. Podnosi wzrok i odnajduje na ścianie ramkę ze zdjęciem.Uśmiecha się gdy widzi trójkę przyjaciół, którzy przytulają się do siebie i prowadzą ożywioną rozmowę. Ściąga zdjęcie ze ściany i przygląda się Hermionie.
-Zrobię to Mionka- szepcze.- Jestem ci to winien.

* * *

Wysoki blondyn nalewa sobie bursztynowego płynu do szklanki. Spogląda na niego  i  miesza, powodując lekką falę na tafli napoju. Minął niecały rok , a on nadal nie może pozbyć się jej ze wspomnień. Od okresu rozłąki popadł również w bardzo niedobry nałóg. Ponownie zerka na Ognistą. Krzywi się na jej widok, ale po chwili walki z własnym umysłem , zawartość szklanki ląduje w jego żołądku. Pozostawiając tylko delikatne pieczenie w przełyku. Odrywa wzrok od żarzącego się ognia na wielkie łoże , na którym leży kobieta o kruczoczarnych włosach. Jej klatka piersiowa powoli unosi się i opada. Po jej ustach błąka się uśmiech. Są delikatnie otwarte ,a szepty , które się z nich wydobywają , tworzą jego imię. Kręci głową i przywołuję prawdziwy obraz jego ukochanej. Już po chwili na łóżku leży niska kobieta. Jej brązowe włosy rozrzucone są po poduszce , a na jej policzkach wypływa właśnie rumieniec. Uśmiecha się pod nosem. Nie wie jak bardzo się zmieniła ,od kiedy ostatni raz ją zobaczył. Dla niego nadal zostaje uśmiechnięta i pełna życia. Niebezpieczna, a za razem słodka. W jej oczach zawsze będą skakały iskierki radości, a jej malinowe usta wyginają się w onieśmielającym uśmiechu. Gdy odstawia szklankę na stół, czar pryska. Słyszy dzwonek  i spogląda na zegarek. Dziwi się gdy zauważa , że jest po trzeciej. Zakłada na siebie jak najszybciej szlafrok i kieruję się do drzwi. Idzie ciemnym korytarzem, który pasuje do jego nastroju. Zimny, nieczuły, bez Hermiony. Nie może przestać się obwiniać, w końcu przez swoją głupotę stracił najważniejszą dla niego osobę w życiu. A teraz? Powoli traci nadzieję, że kiedykolwiek coś zmieni się na lepsze. Podchodzi do drzwi i zerka przez judasz. Nieruchomieje. Kręci głową z niedowierzaniem , powtarzając sobie w kółko, że to tylko wytwór jego wybujałej wyobraźni. Ponownie rozbrzmiewa dzwonek, który budzi go z przemyśleć. Jeszcze raz zerka, aby upewnić , że się nie pomylił i otwiera drzwi. Rudzielec zerka na niego z przymrużeniem oka. Wpycha się szybko do środka , zanim blondyn zdecyduje się zamknąć mu drzwi przed nosem. Podchodzi do kominka , w którym jeszcze delikatnie żarzy się ogień i rozgrzewa ręce.
-Nie śpieszyłeś się co?- rzuca pod nosem.
Draco cały czas patrzy na przybysza z niedowierzaniem. W końcu otrząsa  się z amoku i krzywi się.
-Proponuję wizyty o normalnych godzinach- akcentuje.- Czego chcesz Weasley?
-Prawdy- siada na fotelu.-Nie wyjdę stąd dopóki nie dowiem się jak było na prawdę.
-Wolniej..- zerka na niego z ukosa i pochodzi bliżej do gościa.- Czyli?
-Co się stało z tobą i Mioną.
Blondyn wypuszcza głośno powietrze.
-Wiesz o tym dobrze, że wystarczy jedno kiwnięcie różdżką, a stąd wylecisz?-rudy kiwa głową i uśmiecha się szczerze.- Znaj moją łaskę i tak nie mam nic lepszego do roboty.
Blondyn siada ze znudzoną miną na kanapie na przeciwko. Wygląda jakby ta rozmowa nie robiła na nim żadnego wrażenia. Przybiera postać zimnego arystokraty , lecz w środku buzuję. W końcu może się przed kimś otworzyć. Nie zwraca uwagi na to , że jest to Weasley. Z jego ust powoli zaczyna wypływać potok słów, które za każdym razem , przeżywa tak samo emocjonalnie jak było na żywo. Kończy historię spoglądając w ognień , do którego przed chwilą dołożył drewna pewien skrzat. Nastaje długa cisza. Obydwoje myślą o tej jednej kobiecie, na której im tak bardzo zależy. W końcu Draco wstaje i wyjmuje z barku zapas Ognistej. Nalewa do dwóch szklanek i kładzie na stoliczku. Rudy odmawia trunku, więc po chwili obydwie porcje pochłania Malfoy. Arystokrata czuję jak rozluźnia się pod wypływem alkoholu i przerywa rozmyślenia rudego.
-Jutro mam ślub! Nie wierzysz co nie? Ja też..-obraca w rękach pustą szklankę.-Trzeba to uczcić co?
-Odstaw już to- mówi Ron i zerka na niego.
-Masz rację- poważnieje.- Nie ma za co pić. Przecież nigdy nie chciałem wyjść na Pansy. Marzyłem tylko i wyłącznie o niej... jednak najwidoczniej marzenia są dla frajerów.
-Walkower jest dla frajerów- odpowiada rudy.-Sam się w to wpakowałeś, ale nie ma sytuacji bez wyjścia.
-Ty chcesz mi pomóc?-pyta zdziwiony.
Weasley kiwa delikatnie głową.
-Chce pomóc tobie i co najważniejsze Mionie- odpowiada.-I nawet mam już plan.
Uśmiecha się delikatnie, a w umyśle blondyna pojawia się iskierka nadziei.

* * *
Otwiera napuchnięte oczy i przeciera je delikatnie, aby zetrzeć wyschnięte łzy. Nos ma zaczerwieniony od ciągłego wycierania chusteczką. Jej ciało stało się bladsze niż dotychczas. Dotyka kościstymi rękami swojego brzucha , który poruszył się delikatnie. Czuje kolejne kopnięcie i już wie , że o czas, aby zjeść śniadanie. Gdyby nie dziecko pewnie cały dzień spędziłaby pod kołdrą , odizolowana od otaczającego ją świata. Szybko zarzuca na siebie ciepły, za duży sweter i schodzi po schodach. Zatrzymuje się na chwilę i wsłuchuję się w dźwięki panujące w pomieszczeniu. Zerka na zegarek. Ron o tej porze jest już w pracy ,  a jeśli nie słyszy cichego pośpiewywania , znaczy to, że Luna jest w ogrodzie i zajmuje się pewnym gatunkiem kwiatu , który dostała od Nevilla na urodziny. Hermiona delikatnie kładzie stopy, na każdej z desek w parkiecie. Skradanie ma wyćwiczone do perfekcji. Wyciąga z lodówki jogurt ,  a z szafki płatki. Nasypuje ich do miski i zalewa je jogurtem. Kiedy wyciąga z szuflady łyżeczkę , słyszy brzdęk zamka w drzwiach. Jej umysł zaczyna panikować. Chce uciec jak najszybciej do pokoju, lecz wie, że jej się to nie uda. Po chwili do kuchni wchodzi rudzielec. Rzuca torbę na blat i zerka na nią zdziwiony.
-Jak się czujesz?-pyta.
-Dobrze- odpowiada i przenosi wzrok na podłogę.
Ron wzdycha i nalewa sobie kawy do kubka.
-Wiesz, że zawsze jeśli będziesz czegoś potrzebować możesz liczyć na mnie.
Szatynka kiwa głową, a mężczyzna uśmiecha się słabo. Bierze do ręki kilka papierów i już chce wychodzić , gdy zatrzymuje go jej głos.
-Dziękuję Ron. Nie poradziłabym sobie bez was.
Rudzielec obraca się , podchodzi do niej i przytula ją jak najdelikatniej potrafi.
-Mionka, jesteś dla nasz wszystkich bardzo ważna- łapie ją za rękę.- Nie możesz cały czas siedzieć w domu. Dlatego co powiesz , aby jutro wybrać się na spacer?
Miona patrzy na niego nieśmiało. Jej umysł kalkuluje za i przeciw. Jednak wie dobrze, że to rozwiązanie jest dla niej i dla dziecka najważniejsze. W końcu kiwa głową, aby potwierdzić.
-Zjedz na polu- szepcze jej do ucha, gdy ponownie zamknął ją w misim uścisku.-Jest przepiękna pogoda, a tobie pasowałoby nabrać trochę kolorków.
Hermiona uśmiecha się szczerze i już po chwili wyleguje się we wygodnym leżaku na tarasie. Wsłuchuję się w dziwą piosenkę blondynki i po raz pierwszy od jakiegoś czasu czuje, że może nie będzie jej tutaj , aż tak źle. Bez niego.


_______


Ponownie długo nie dodawałam notki. Niestety, w szkolę naprawdę wariują :c Kolejny rozdział będzie również za 2 lub 3 tygodnie. Jadę w ten piątek na wymianę do Hiszpanii i nie będzie mnie tydzień. Myślę, że widząc takie widoki i w końcu być w kraju , który przemawia do mnie i do mojej winy, wymyślę coś wspaniałego na ten lub na nowego bloga, który powoli zaczyna powstawać. Trzymajcie za mną kciuki i dziękuję za aktywność oraz komentarze <3

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 35 "Przywitania i pożegnania"

<muzyka>

Draco kręci się w łóżku. Zawsze gdy zamyka oczy widzi ją. Jej wzrok , który patrzy na niego lodowato oraz jej głos , który krzyczy na niego ze złością i żalem. W końcu wstaje z łóżka. Zakłada na siebie dresowe spodnie i cienki t-shirt, po czym wychodzi. Sam nie wie po co kieruje się do jej dormitorium, lecz jakaś jego cząstka nakazuje mu jak najszybciej się tam znaleźć. Kiedy staje przed drzwiami, zauważa , że są one uchylone. Przeciska się przez nie , aby nie narobić hałasu. Kieruje się do jej sypialni , widzi zapalone światło , lecz decyduje się wejść. Gdy zamyka za sobą drzwi , zamurowuje go. Na ziemi walają się niektóre ubrania, książki i inne rzeczy , których teraz nie potrafi zidentyfikować. Jego myśli zaczynają niebezpiecznie krążyć , aż wpada w szał. Otwiera szafę, w której nie ma ubrań. Wchodzi do łazienki , z której również wszystko zniknęło. Spogląda w lustro i uderza w niego z całej siły. Szkoło rozpada się na kawałki , a na jego dłoni pojawiają się strużki krwi , które spływają powoli. Krzyczy wściekle.
-Pieprzyć siedem lat nieszczęścia- warczy i wychodzi.
Wyciąga z kieszeni różdżkę i już ma sprawić, aby rany zniknęły , gdy zauważa małą, niebieską karteczkę , która leży na łóżku. Podbiega i łapie ją w ręce.


Kochany Draco.
 Tak jak powiedziałam, nie chce cię już więcej widzieć  i nadal trwam w tym postanowieniu. Wyjechałam.Proszę nie szukaj mnie. Dla swojego oraz mojego dobra ii... no właśnie. Dla dobra jeszcze jednej osoby , która pojawiła się w naszym moim życiu. W skrzydle szpitalnym chciałam ci to powiedzieć, lecz... no wiemy co się stało. Nie potrzebuję pieniędzy, ani pomocy. Dzieckiem zajmę się sama. Dziękuję ci za chwilę , które spędziłam z tobą. Te dobre jak i te złe. Uwierz mi nie marzę o niczym innym jak tylko o tym, żeby dzisiejszy dzień nie istniał. Wiem, że dla ciebie nic nie znaczę, lecz ja nie potrafię kłamać. Zawsze będziesz dla mnie coś znaczył. Dlatego właśnie  z własnych egoistycznych pobudek stwierdziłam, że tak będzie lepiej. Nie oszukujmy się... na pewno tak będzie lepiej. Nie wiem czy w ogóle to czytasz... ale jeśli tak. Pewnie już wiesz, że mnie nie ma. Na koniec powiem tylko tyle, że cię kocham i nigdy nie przestanę.

Do widzenia.
Twoja na zawsze Hermiona.

Opanowuje go wściekłość. Jest zły na siebie, na Pansy , na wszystko. Gdyby nie jego głupota nigdy nie musiałby przyrzekać Pansy, że zostawi Hermionę. W jego głowię słyszy głosy, które przypominają mu o przysiędze.  

(wspomnienie) 

Draco spogląda w oczy kobiety. Jej uśmiech , z każdą chwilą powiększa się jeszcze bardziej. Jego myśli szepczą mu, że pakuje się w kłopoty, lecz on szybko je odgania. Prycha pod nosem i wypija kolejną szklankę Ognistej, która powoduje w jego przełyku miłe pieczenie. W końcu słyszy tylko delikatny szmer w jego głowie. Żadnych niepożądanych myśli. Na jego twarzy pojawia się pijacki uśmieszek. Pansy kładzie mu rękę na kolanie i mruczy do ucha kilka słodkich słówek. Blondyn nie kontroluje swoich odruchów. Łapie ją mocno w pasie i przyciąga do siebie. Ich usta na chwilę łączą się w pocałunku. Gdy odrywają się od siebie szatynka łapie go za rękę i wciąga jak najszybciej z knajpy. Zakładają na siebie kurtki , po czym wchodzą w jedną z opuszczonych uliczek wioski. Draco czuje, że jego umysł zaraz eksploduje. Wszystko mu się miesza. Gdy spogląda na kobietę , która z dumnie uniesioną głową kroczy koło niego, widzi , że to nie jest ona. Wykrzywia się w grymasie niewiedzy. Ale kim jest ta ona? Może w ogóle nie istnieje i jest tylko wytworem jego upitej wyobraźni. A w tym momencie idzie wraz z piękną, młodą kobietą, która patrzy na niego z ognikami radości w oczach. Uśmiecha się do niej i już po chwili jest przy niej. Łapie ją mocno za rękę i popycha na ścianę. Ich usta ponownie łączą się w pocałunku.
-Musisz mi coś obiecać- wypowiada w przerwie.
-Już to mówiłaś, piękna- szepcze jej do ucha , a swoje pocałunki przenosi na szyję.
-To ważna sprawa-odpycha go lekko.
-Dla ciebie wszystko- łapie ją w tali i przyciąga do siebie.
Czarnowłosa na moment się waha. Spogląda na jego twarzy , lustruję każdą rysę. Jej uwagę przykuwają oczy, które patrzą na nią z pragnieniem. Czekała na to przez wszystkie lata w Hogwarcie. W końcu spełniło się jej najskrytsze marzenie, ale czy przez to cierpieć muszą inni? Jego usta ponownie całują ją namiętnie. Jej myśli jakby wyparowują. Bliskość chłopaka sprawia, że nie może myśleć racjonalnie. Chce mieć go przy sobie , każdego ranka, każdego wieczora. Odrywa się od niego.
-Przyrzeknij na jej życie- szepcze mu do ucha.
Draco przez chwilę patrzy na nią niezrozumiale , lecz gdy nie może sobie przypomnieć o jakiej jej jest mowa, kiwa głową na zgodę. Na twarzy kobiety pojawia się uśmiech. Wyjmuję z kieszeni różdżkę. Przystawia ją do swojej dłoni. Po chwili widnieje na niej kreska , z której sączy się krew. Łapie blondyna za przeciwną dłoń , robiąc to samo co na swojej. Łączy je w uścisku, przystawiając powstałe rany tak, że przylegają równo do siebie.
-Powiesz jej , że to koniec. Nic nigdy dla ciebie nie znaczyła. Wtedy będziesz wolny. Jednakże przysięga  przestanie działać wtedy , kiedy staniesz ze mną na ślubnym kobiercu. 

( koniec wspomnienia)

 
Chowa głowę w ręce, po jego policzkach zaczynają spływać słone łzy. Wszystko przez niego , przez jego zazdrość, złość. Spogląda jeszcze raz na kartkę , na której w niektórych miejscach widnieją czerwone krople. Macha patykiem. Jego dłoń wraca do zdrowia. Blondyn nie czuję już bólu fizycznego. Zostaje mu tylko pustka, która wierci w nim uczucie bezradności. Kilka łez spada na niebieską kartkę i rozmazuję słowa. Dziecko. Draco nie może pojąć jak bardzo zawalił. Nie dość, że zniszczył życie jej to jeszcze , zostawił ją w najtrudniejszym momencie. Podnosi wzrok. Nie może tego zostawić od tak. Zrywa się nagle i nie zważając na późną godzinę, biegnie do sypialni dyrektorki. Kobieta , gdy słyszy mocne uderzenia , od razu zrywa się z łóżka, zakłada na siebie szlafrok i podchodzi do drzwi.
-Panie Malfoy! Wie pan , która jest godzina?- pyta zdenerwowana.
-Przepraszam najmocniej, ale mam sprawę. To bardzo ważne- usprawiedliwia się.
-No dobrze-wzdycha.- Słucham.
-Chodzi o Hermionę. Czy to prawda , że odeszła ?
-Tak panie Malfoy. Dziś przyszła do mnie i położyła mi na biurku wymówienie. Pozwoliłam jej  skorzystać z mojego kominka i teleportowała się.
-Wie pani gdzie?-pyta z nadzieją.
-Niestety, nie- odpowiada.- Jeśli to tyle pozwoli pan, że położę się już spać.
-Dobranoc pani dyrektor- odpowiada do zamkniętych drzwi.
Siada na parapecie i spogląda w niebo. Najwidoczniej , nie zasługuje na prawdziwą miłość. Nie zasługuje na nią i na wszystko co jest dobre. Wyczarowuje jednym skinieniem różdżki papier i pióro , po czym pisze wymówienie. Nie zostanie tutaj ani chwili dłużej, jeśli jej tutaj nie ma. Jego myśli wariują , powtarzając w kółko jedno słowo Dziecko.

* * *

Hermiona pojawia się w Dziurawym Kotle. Pub jest opustoszały ,ale i tak oczy pozostałych klientów , wiercą w niej dziury. Siada przy jednym ze stołów, a koło krzesła kładzie swoją walizkę. Podchodzi do niej barman. Zamawia wodę z cytryną i spogląda za okno. Po szybie spływają kropelki deszczu , które wyglądają podobnie do jej łez. Szybko wyciera rękawem bluzy spływające po jej policzkach krople. Barman niezdarnie kładzie jej zamówienie, a ona cicho dziękuję. Upija kilka łyków i przypomina sobie początek ostatniego roku , kiedy to właśnie w tym miejscu, do tego stolika, przysiadł się on. Wylał na nią picie, a ona była tak zła, że nawet nie chciała na niego spojrzeć. Pamiętała jednak dobrze, że jego wzrok lustrował ją z wielką ciekawością. Mimowolnie uśmiecha się pod nosem, jednak zaraz poważnieje. Wyczarowuje papier i pióro i szybko piszę list do jedynej osoby , u której Draco na pewno nie będzie jej szukał. Pisze do Rona.


Hermiona stoi w jednej z opuszczonych uliczek Granady. Wachluje się papierkiem, na którym napisany ma adres Ronalda. Ciągnąc za sobą walizkę, liczy numery domów. Nagle staje przed małym, białym domkiem , który ozdobiony jest przeróżnymi kwiatami. W oknie zauważa rudną czuprynę i postanawia zapukać do drzwi. Wacha się przez chwilę, ale z tego co napisał jej przyjaciel , może zamieszkać z nim i z jego dziewczyną przez tyle ile będzie chciała. Wciąga powietrze i stuka kilka razy metalową kołatką. Drzwi otwiera jej uśmiechnięta blondynka, która od razu przytula przyjaciółkę.
-Wchodź szybko!- krzyczy, zatrzaskuje za nią drzwi.- W Hiszpanii jest strasznie dużo nargli. Cały czas słyszę ich ciche bzyczenie.
Luna wygląda za okno i ogląda istniejące w jej świadomości zwierzęta. Do przedpokoju wpada Ron , w ręce trzyma zieloną szmatkę kuchenną, w którą wyciera szybko ręce.
-Mionka!-rzuca się na nią i mocno ją przytula.-Długo się nie widzieliśmy , odpowiadaj co u ciebie.
-Dużo by mówić- wymiguje się , widząc spojrzenie dziewczyny Ron'a.
Luna uśmiecha się do mężczyzny  i łapie go za rękę , ciągnąc do kuchni. Gryfonka czuje się niekomfortowo , lecz podąża za nimi. Po chwili do jej nosa dopływa prześliczny zapach. Rudzielec wyjmuje z pieca kilka zapiekanek i stawia na okrągłym stoliku na tarasie. Gestem przywołuje ją żeby usiadła i zjadła wraz z nimi.
-Gotujesz?-pyta zdziwiona.
-Co to za gotowanie- Ron rumieni się na policzkach.- Zaczęło się od wyjazdu na wakacje wraz z Luną. Jednak ja znalazłem tutaj dobrą pracę, nauczyłem się gotować i  postanowiliśmy już tu zostać.
-Nie wiedziałam, że jesteście razem.
-Mało osób wie-odpowiada blondynka.- Kiedy Ron dostanie urlop mamy zamiar wyjechać do Londynu i tam powiedzieć wszystkich o nas oraz o ślubie.
Hermiona momentalnie krztusi się sokiem dyniowym.
-Ślubie?- dziwi się.
Luna łapię za rękę Ron'a , który całuję ją delikatnie w policzek. Obydwoje uśmiechają się do siebie z miłością. Hermiona patrzy na to oczarowana i w głębi serca cieszy się, że udało im się znaleźć odpowiednią połówkę dla siebie.
-Na mnie już czas- przerywa ciszę blondynka.- Czuję, że macie coś sobie do powiedzenia. Wejdźcie do środka za godzinę, bo potem...
-Tak wiem, skarbie...nargle o tej porze robią się bardziej nerwowe- odpowiada i całuję ją w usta.
Blondynka rumieni się na policzkach i znika za drzwiami.
-Pamiętam wszystko- szepcze Miona, aby przerwać niezręczną ciszę.
-Na prawdę? Miona... ja , ja cię na prawdę przepraszam- wzdycha.- Ja nie myślałem wtedy logicznie. Chciałem cię odzyskać za wszelką cenę , nie zwracając uwagi na twoje uczucia. Zachowałem się jak egoista i przepraszam. Mam nadzieję, że układa wam się... Ja już wiem, że postrzegałem go źle. Luna mi wszystko wytłumaczyła. Chce żeby wam się wiodło jak najlepiej. Nie rozumiem, więc dlaczego przyjechałaś do nas?
Hermiona patrzy w oczy przyjaciela i uśmiecha się przyjaźnie. Po jej policzku zaczynają spływać łzy. Przytula się do niego i mówi mu wszystko co się działo. Właśnie tego potrzebowała. Porady, wsparcia. Nie chciała obarczać tym Ginny, która ma wiele innych problemów na głowię. Potem na myśl przyszedł jej rudzielec i wiedziała, że to jest dobry pomysł.
-Dziękuję ci- szepcze i przytula się do niego mocniej.
-Mionka zawsze będę z tobą- odpowiada i całuje ją w czoło.- Idź się położyć. Musisz teraz odpoczywać, a ja wraz z Luną pomożemy ci przez to przejść. Wszystko będzie dobrze.
-Dziękuję- mówi ponownie i wraz z przyjacielem znikają w domu.

_______

Tak wiem. Długo czekaliście na ten rozdział , ale niestety szkoła niezbyt chciała mnie wypuścić z objęć nauki. Jednak wymigałam się i w końcu skończyłam ten rozdział :D Mam dla Was dwie wiadomości. Złą i dobrą. Chodzi o to, że przewidziałam w tej historii jeszcze 2-3 rozdziały + epilog. No cóż, każda historia ma swój koniec. Mogę Wam obiecać , że moja przygoda z pisaniem na pewno nie skończy się wraz z tą historią, ponieważ....(werble) mam już zarys kolejnego bloga, który pojawi się pewnie tydzień lub dwa po pojawieniu się tutaj epilogu :D
No to na tyle Miśki. Mam nadzieję, że się spodobało. <3 Zachęcam do pisania komentarzy, ponieważ to na prawdę motywuję!

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 34 "Poznaj naszą tajemnicę"

<muzyka>

Poranek dla Hermiony staje się koszmarem. Od razu po przebudzeniu jej brzuch fika koziołka, a nieznana ciecz podchodzi jej do gardła. Brzuch przez całą noc nie przestawał dawać znaków , że jest i go coś boli. Nauczycielka próbowała , powstrzymać bóle jednak była i jest bezsilna. Zwija się w kłębek i pociąga nosem. Łzy zaschły już na jej policzkach. Obiecała sobie, że nie będzie więcej płakać. Kiedy wyjdzie stąd od razu porozmawia z Draconem i wytłumaczy mu całe zajście.Nagły ból w brzuchu przerywa jej rozmyślenia, woła pielęgniarkę, która po chwili przybiega do jej łóżka z wyraźnymi wypiekami na twarzy.
-Co się stało?-pyta cichym głosem.
Nauczycielka opisuje jej swoje dolegliwości , a starsza kobieta kiwa głową. Odchodzi i zaraz wraca , trzymając w ręce fiolkę z zieloną substancją w środku niej. Podaje ją pacjentce , która spogląda na to podejrzanie, lecz odkorkowuję eliksir. Krztusi się przez chwilę , kiedy czuje zapach cieczy. Pod wpływam srogiego wzroku pielęgniarki, wypija jak najszybciej lekarstwo. Opada na poduszkę , a po kilku minutach ból powoli ustępuję, lecz nadal szumi jej w głowię. Myśli nad podanym jej lekarstwem. Jej mózg najwidoczniej zrobił sobie przerwę , ponieważ w głowie nie może znaleźć odpowiedzi na to co znajdowało się w środku, ani co takiego dzieje się jej. Hermiona nienawidzi niewiedzy. W końcu zawsze to ona znajdowała najlepsze wyście, z każdego problemu. A teraz nawet nie wie co dzieje się z jej własnym organizmem. Niska staruszka patrzy się na nią podejrzanie , a po chwili wyciąga różdżkę.
-Mogę coś sprawdzić?-pyta.
Miona kiwa głową , po czym pielęgniarka chwyta jej prawą rękę i wyciąga ją delikatnie do siebie. Przejeżdża magicznym patykiem po jej skórze , zostawiając na niej czerwone ślady. Chowa do jednej z kieszeni fartucha różdżkę i przygląda się pozostałości magii. Ślady migoczą delikatnie, lecz Hermiona nadal nie wie co one oznaczają.
-Wszystko ze mą dobrze?-pyta zaniepokojona.
-Z panią tak... lecz tutaj nie chodzi o pańskie zdrowie tylko o zdrowie kogoś innego- zaczyna.
-Jeśli ze mną wszystko dobrze , to kiedy  będę mogła wyjść. Rozumie mnie pani mam tyle zaległości z uczniami- stwierdza , nie zważając na dalsze słowa pielęgniarki.
-Nie słyszała mnie pani?-warczy.- Chore jest pani dziecko i muszę wykonać kilka badań i dać mu witaminy, aby mogło spokojnie się rozwijać.
-Dziecko!?-dziwi się Miona.
Pielęgniarka uśmiecha się delikatnie.
-Gratuluję-odpowiada.- Jest pani w ciąży.

* * *

Draco stąpa po zimnej, kamiennej podłodze Hogwartu. Jego myśli krążą wokół wczorajszego wieczoru. Nie może uwierzyć , że był taki głupi. Uwierzył jej i teraz musi to zrobić , inaczej jego miłość zginie. Życie za życie. Warknął pod nosem. Gdyby się wtedy nie upił , gdyby poszedł do Hermiony! Nic by się wtedy nie stało. No właśnie gdyby... ale się stało. Teraz , kiedy nawarzył piwa , musiał je wypić. Co oczywiście łączyło się z niemiłymi konsekwencjami. Dla niego i dla Miony. Spojrzał na bliznę na dłoni. Przysięga krwi nie łączyła czarodziei tak mocno jak wieczysta przysięga , jednak były do siebie podobne. Podchodzi  do wielkich drzwi , które prowadzą do Skrzydła. Do niej. Wzdycha , bijąc się z myślami. Pod wpływem impulsu popycha drzwi. Wchodzi do środka i zauważa ją. Od razu jej wzrok wędruje ku niemu, a w jej oczach błysły iskierki radości. Jej twarz wydaje się byś bledsza niż zawsze, zauważa. Siada na krześle obok jej łóżka. Pielęgniarka odchodzi , zostawiając ich samych. Nastaje chwila ciszy ,  słychać tylko ich szybkie oddechy. Hermiona kładzie rękę na jego dłoni. Blondyn wzdryga się pod wpływem jej dotyku, lecz nie zabiera ręki. Jeśli ma widzieć ją ostatni raz ,kiedy są w dobrych kontaktach , niech będzie to taka chwila. Podnosi wzrok i zagłębia się w jej czekoladowe oczy.
-Muszę ci coś powiedzieć- zaczynają obydwoje.
Kąciki ust Hermiony podnoszą się minimalnie. Dracze nie może opuścić wzroku z jej twarzy. Ma ochotę wycałować , każdą jej część i to jak najdłużej się da. Nagle rezygnuje , gdy widzi przed oczami czarnowłosą.
-Pozwól, że zacznę-przerywa kolejną ciszę między nimi..- Dużo się ostatnio wydarzyło i ja już tak dłużej nie mogę. Muszę się do czegoś przyznać.
Ponownie nastaje cisza. Draco wciąga powietrze i na wydechu wypowiada ciężkie dla niego słowa.
-Nigdy cię nie kochałem. Nie wiem czemu doszło do tego co było między nami. To był błąd. Teraz rozumiem i postanowiłem nie ciągnąć tego dłużej. To koniec.
Opuścił oczy na ręce , które ścisnął w pięści. Usłyszał szloch , a po chwili kilka kropel jej łez spadło na pościel. Hermiona spogląda na niego z gniewem. Poznała prawdę co do przeszłości, myślała, że to co zapomniała na prawdę było prawdą. Każda chwila z nim spędzona... chciała żeby na prawdę ją kochał. Bo jej serce nadal bije tylko dla niego. Była zła , kiedy zrozumiała , że on nie powiedział jej o tym kto jest jej prawdziwy ojcem, kim naprawdę jest. A potem... dowiedziała się o dziecku. Cała złość wyparowała , a zastąpiła ją miłość. Miłość do Małej Fasolki , która rośnie w jej brzuchu i miłość do jej ojca. Która jak teraz się dowiaduję , była dla niego tylko złudzeniem. Ociera łzy i odchrząkuje.
-Wyjdź- mówi cicho.- Nie chce cię widzieć!
Draco spogląda w jej oczy.
-Wyjdź!-krzyczy i odwraca wzrok.
Blondyn wstaje szybko , a krzesło upada z hukiem na podłogę. Pielęgniarka od razu wybiega ze swojego gabinetu i kieruje się w stronę pary.
-Proszę opuścić pomieszczanie- warczy.- Chorzy potrzebują spokoju.
-Robię to przecież!- wrzeszczy na nią i z hukiem zamyka za sobą drzwi.
Pielęgniarka podbiega do Miony. Podnosi krzesło i siada na nim. Łapie za rękę i delikatnie ją gładzi.
-Nie przejmuj się- uśmiecha się do niej.- Oni zawsze wracają.
-Mam nadzieję-odpowiada uśmiechem , chociaż w myślach nie wierzy w to , ani odrobinę.
Draco to nie "wszyscy". On jest cholernym wyjątkiem , którego nigdy nikt nie zrozumie. Jest...był jej Draco i wtedy widziała te drobne gesty , które na przykład zdradzały go, że kłamał. Najczęściej zaciskał wtedy dłonie. Dziś sama nie wie czy cokolwiek mogła w nim dostrzec. Dziś poczuła jakby to wszystko co było się skończyło ,a ona została sama z dzieckiem , nie mając żadnego planu na dalsze życie.
-Kiedy będę mogła opuścić skrzydło?-zapytała , przerywając ciszę.
-Dziś wieczorem. Po odpowiednich badaniach i podanych lekarstwach, myślę, że dzidziuś będzie cały i zdrowy- uśmiecha się do pacjentki.
-Dziękuję- odpowiada i również posyła kobiecie uśmiech.

* * *

Po badaniach , czyli mniej więcej  w porze obiadu ,Hermiona poczuła się zmęczona. Jej powieki powoli zaczęły ciążyć, aby za sekund kilka opaść. Jej organizm rozluźnia się , a myśli przestają ją dołować. Odpływa w sen. Mruga powiekami i dziwi się. Dotyka zielonej trawy , a do ręki bierze kilka stokrotek , które zrywa z łąki. Kręci się w kółko i podziwia miejsce , w którym się znalazła. Dotyka brzucha i gładzi go delikatnie. Mogłaby zostać tutaj i nie wracać. Zostawić wszystkie problemy i żyć jakby nie było jutra.
-Dziecko też uważasz za problem?- słyszy.
Obraca się za siebie i widzi starszą kobietę  o czarnych jak węgiel włosach. Idzie w jej kierunku , roznosząc naokoło przepiękny zapach skoszonej trawy. Uśmiecha się do nauczycielki i siada koło niej na trawie. Klepie miejsce koło siebie.
-Nie- odpowiada, kiedy siada koło nieznajomej.- Kim jesteś? I gdzie ja jestem?
-Nazywam się Laura...Laura Riddle- odpowiada i uśmiecha się, kiedy widzi wyraz zaskoczenia na twarzy Hermiony.- Czyli wiesz kim jestem.
-Jesteś moją matką- stwierdza bardziej ,niż pyta.
-Tak-potwierdza.
-Ale...przecież ty nie żyjesz- podejrzewa.
-I tu przechodzimy do twojego drugiego pytania- uśmiecha się.- Nie jesteśmy w normalnym świecie. Jesteśmy w świecie zmarłych.
-Jak ja się tu dostałam?- pyta.
-To chyba przeze mnie- mówi.- Czasami mówię , że chce cię zobaczyć i wtedy... bum. Zjawiasz się ty.
-Byłam tutaj już?- dziwi się.
-Zawsze gdy widziałaś mnie w swoich snach , przenosiłaś się tu...do świata umarłych. A dokładniej do miejsca pomiędzy wymiarami. Zostają tutaj duszę , które mają na ziemi jeszcze coś do załatwienia. Taka jakby niedokończona sprawa. Dlatego mogę z tobą rozmawiać.
-Co jest twoją niedokończoną sprawą?- pyta.
-Ty. Przed śmiercią obiecałam, że będę cię chronić i tak już zostało- ponownie uśmiecha się do córki.
-Nie zawsze jak tu byłam widziałam się z tobą... był jeszcze ten mężczyzna, Perdo. Nie możesz tak jak on wrócić na ziemię?
-Tutaj nigdy nie było kogoś o imieniu Pedro. Chłopak , o którym mówisz nazywa się Jack. Zginął po ataku na naszą rezydencję , wraz ze mną. Tata pewnie opowiadał ci o tym.
Kiwa głową.
-Dlaczego tutaj przebywał?-pyta.
-Gdy byliście mali. Wraz z jego rodzicami połączyliśmy was węzłem, który sprawiał, że jednymi osobami na świecie , które kochaliście byliście wy sami. Chciałam cię dzięki temu ochronić przed małżeństwem , w którym nie ma miłości. Po jego śmierci węzeł zniknął... a przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak on nadal istnieje. On był tutaj przez więź z tobą, a ty wracałaś tu przez więź z nim. Kiedy zaklęcie zostało przerwane pojawiły się te sny, tak?
Ponownie kiwa głową.
-Mniej więcej rozumiem- stwierdza po chwili.- Ale kim jest ten Pedro?
-Przypomnij sobie moment , gdy prawie zginęłaś- podpowiada.- Dzięki więzi między wami Jack jakoś zdołał powrócić na ziemię, lecz co było potem?
-Dumbledore- odpowiada, a matka kiwa głową.
Przypomina sobie duszę dyrektora, która wszczepia się w ciało chłopaka. Jej umysł wiruje. Nie chce wierzyć , że to prawda. Jednak wszystko wskazuję , że tak.
-Co mam teraz zrobić?-pyta z nadzieją , że matka jej pomoże.
-Ja nie mogę , powiedzieć ci więcej. Ingerowanie w życie ludzi i tak dużo mnie kosztuje- mówi.- Jesteś mądra moja córko. Na pewno sobie poradzisz.
-A co będzie z tobą?
-Nadal będę cię chronić... z odpowiedniej odległości- chichocze pod nosem.
-Nie chce żebyś tu została na zawsze- odpowiada.-Chce żebyś była wolna i mogła odejść tam gdzie tylko będziesz chciała. Abyś pamiętała o mnie, lecz nie musiała wracać tutaj. Spotkaj się z tatą , powiedz mu, że go kocham. Ja obiecuję ci, że dam sobie radę.
Kobieta uśmiecha się do córki. Jej ciało nagle migoczę.
-Dziękuję- szepcze jej do ucha i przytula ją z całej siły.- Kocham cię.
Postać , która przed chwilą siedziała obok Miony, znika. Kilka łez spada po jej policzkach.
-Też cię kocham- szepcze do pustki.
Po chwili obraz się rozmazuję, a ona otwiera oczy. Ponownie znajduję się w skrzydle szpitalnym. Za oknem wisi już wielki księżyc, a na stoliczku koło łóżka kilka eliksirów i karteczka, w której dostaje pozwolenie na opuszczenie skrzydła oraz wyraźny rozkaz spożywania eliksirów. Hermiona uśmiecha się pod nosem.
-Czas zacząć nowe życie- mówi, a po jej twarzy przebiega grymas smutku, który po chwili maskuje sztucznym uśmiechem.

______

Oj ile problemów było z tym rozdziałem... to ja nie wytrzymam! Nie mam pojęcia w jaki sposób ja go usunęłam , ale zniknął. MAGIA! Tak, więc napisałam go od nowa. Gdyby nie ten 'mały' problem rozdział pewnie byłby  wczoraj. No cóż... zdarza się.
Coraz bardziej zbliżamy się do końca ;C

poniedziałek, 17 lutego 2014

Miniaturka; Partner od zaraz.



Opowiadanie napisałam na konkurs , który organizowała jedna ze stron o tematyce HP.  Zapraszam do czytania :D

Dzień dla Hermiony zaczynał się tak jak każdy inny. Promienie słońca przedarły się już przez śnieżnobiałą zasłonę w jej pokoju , a magiczny budzik  zaczynał właśnie grać wesołą muzykę. Szybko otwarła powieki , ukazują piękne czekoladowe oczy. Wyplątała się z kołdry i skocznym krokiem ruszyła do łazienki. Po wykonaniu porannych czynności , ubrała na siebie spodnie i cienki sweter. Usiadła przy swojej toaletce i spojrzała w odbicie. Jej oczom ukazała się młoda kobieta z wielkim uśmiechem oraz z buszem loków na głowię. Westchnęła i popsikała je odżywką od jej przyjaciółki – Ginny Weasley. Ruda stwierdziła, że coś w końcu muszą zrobić z włosami Gryfonki i w taki oto sposób , testuje dziś jej nowy sprej , który podobno potrafi poskromić jej nie naturalną fryzurę. W czasie , który miała odczekać , aby preparat miał zadziałać , wyciągnęła ze szuflady czerwone kartki , ozdobione serduszkami. Końcówkę pióra zamoczyła w magicznym atramencie i już po chwili trzy walentynkowe kartki były gotowe. Uśmiechnęła się do swojego dzieła i od razu zapakowała je w koperty o takim samym kolorze. Odłożyła je na toaletkę i sprawdziła efekty po zastosowanym preparacie. Jej lekko falowane włosy delikatnie opadały na jej ramiona. Dotknęła je i przejechała po ich powierzchni. Były tak delikatne i tak… proste. Chwyciła za torbę , a do ręki wzięła walentynki i zeszła do wielkiej sali. Pomieszczenie o tej porze było pełne uczniów , a nad nimi latały małe kupidyny z białymi workami , które po brzegi były wypełnione kartkami z życzeniami. Hermiona pomachała do jednego z nich i podała mu zrobione przez nią walentynki. Kupidyn na pożegnanie uśmiechnął się do niej i wysłał w jej stronę całus , który  po chwili przemienił się w wielkie czerwone serce. Jej policzki zmieniły kolor , a uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. Zauważyła swoich przyjaciół przy stole Gryffindoru i usiadła przy nich. Rozmowa kleiła im się jak zawsze. Chłopcy po pewnym czasie zaczęli rozmawiać o następnym meczu przeciwko Sltyherin’owi, a dziewczyny mogły wtedy zająć się własnymi sprawami.
-Nie chciałaś uwierzyć, że działa- powiedziała z wyrzutem rudowłosa.- Pierwszy raz w życiu Hermiona Granger się pomyliła.
Stwierdziła dobitnie i upiła kilka łyków soku pomarańczowego.
-Dobra, dobra- odpowiedziała starsza i podniosła do góry ręce w geście poddania.- Zdarza się nawet mnie. A teraz powiedz mi co zamierzasz robić dziś z Harrym?
-Nie wiem. Powiedział, że to niespodzianka- warknęła.- Wiesz jak nie lubię niespodzianek. Wolę jak sytuacja jest jasna i klarowna.
-Spokojnie rudzielcu- uśmiechnęła się Miona.- Na pewno to będzie pozytywna niespodzianka.
-Mam nadzieję- westchnęła.- A teraz ty! Jakie masz plany na dzisiejszy wieczór?
-Pewnie pójdę do biblioteki i przygotuje się na kolejną lekcję z Eliksirów-odpowiedziała szczerze.
-Chyba żartujesz!- oburzyła się ruda Gryfonka.- Jaką kolejną lekcje!? Chyba w następnym roku. Mionka umiesz wszystko. Nie uważasz, że chociaż ten dzień powinnaś spędzić z dala od książkę. Chociaż raz się zabawić.
-Ja… nie. To nie dla mnie Ginny- westchnęła.
-Jasne, że dla ciebie- warknęła.-Dziś wieczorem idziesz na randkę w ciemno… i nie ma żadnego „ale”.
Dokończyła , kiedy Hermiona otwarła usta , aby zaprzeczyć. Szatynka spojrzała na dziewczynę wzrokiem bazyliszka , lecz ta nic sobie z tego nie zrobiła.
-No dobra!- krzyknęła i oparła głowę na dłoni.
-Nie pożałujesz- szepnęła jej od ucha.
-Niby z kim mam pójść na tą rankę w ciemno?- zapytała nadal obrażona.
-To randka w ciemno Miona… nie powiem ci-uśmiechnęła się do przyjaciółki , po czym jak gdyby nigdy nic włączyła się w rozmowę Harry’ego i Ron’a.

* * *

Wieczór jak na złość przyszedł bardzo szybko. Hermiona siedziała na łóżku w pokoju Ginny , która co po chwilę wchodziła do łazienki , aby przynieść potrzebne kosmetyki. Dla szatynki było to już przesadą, lecz nic nie mówiła. Wiedziała, że przyjaciółka jest w wierze , z którego lepiej jej nie wyprowadzać. Delikatnie poprawiła się na łóżku , kiedy ruda podeszła do niej.
-Zamknij oczy- rozkazała i zaczęła swoją pracę.
Między uczennicami nastała cisza. Ginny starała się zrobić co w swojej mocy, aby jej przyjaciółka wyglądała zjawiskowo , a Hermiona cały czas głowiła się nad tym kto będzie jej tajemniczym wybrakiem.
-Ginny- nie wytrzymała.-Powiedz mi chociaż coś o nim.
-A obiecasz mnie, że potem się nie odezwiesz i pozwolisz dokończyć to co zaczęłam?- zapytała, a kiedy szatynka pokiwała głową  , kontynuowała.- Zdradzę ci tylko tyle , że tak samo jak ty nie ma nikogo i dzisiejszą noc chętnie spędzi w towarzyskie kogoś normalnego.
-Kogoś normalnego?- zapytała podejrzliwie.-Otacza się jakimś wariatkami czy sam jest wariatem.
Ginny uśmiechnęła się tajemniczo.
-Wiesz, że cię zabije jeśli ta niby randka źle się skończy- powiedziała śmiertelnie poważnie.
Ginny zachichotała pod nosem i ponownie kazała zamknąć oczy starszej przyjaciółce.

Minęła godzina , kiedy Ginny podprowadziła Hermione do zakrytego lustra.
-To naprawdę konieczne?- zapytała przyjaciółkę.
Ginny westchnęła.
-Tak zawsze jest w tych serialach , które pokazywałaś mi we wakacje. Pamiętasz? Przemiana z cichej myszki w super laskę-cieszyła  się ruda.
-Pamiętam. Tyle, że ta dziewczyna chciała zmiany , a ja lubię być szarą myszką- odpowiedziała.
-Wiem, wiem- westchnęła ruda.- To wytłumacz to sobie jak w tej bajce co dziewczyna gadała z myszami i wiesz… ten książę, szklany pantofelek.
-Chodzi ci o Kopciuszka?- zapytała.
-Dokładnie!- klasnęła w dłonie i podeszła do lustra.- Gotowa? Policzę do trzech i zdejmę.
Hermiona pokiwała głową , a emocje , które buzowały w jej przyjaciółce chyba zaczęły również doskwierać jej. Czuła w gardle wielką gulę , a ręce zaczęły się pocić. Szatynka usłyszała  numer „trzy” , a białe prześcieradło spadło na podłogę. Spojrzała na swoje odbicie , a jej oczy powiększyły się do wielkości galeonów. W jej rozpuszczonych włosach była odrobina brokatu , która sprawiała wrażenie jakby po jej włosach skakały płomienie ognia. Delikatny makijaż oczu i delikatnie czerwone usta wyglądały przepięknie i wpasowały się w gusta Hermiony. Okręciła się w kółko , a sukienka, którą miała na sobie również zapłonęła blaskiem przez czerwony brokat.
-Nie jest za krótka?- zapytała Ginny.
-Jest do kolan nie mam dłuższej , a ty nie masz żadnych sukienek- powiedziała.- Nie marudź.
-Nie marudzę- warknęła.- Tylko się pytam.
Ginny uśmiechnęła się , kiedy przyjaciółka ponownie obróciła  się wokół swojej osi. Spojrzała na zegar i od razu oprzytomniała.
-Jesteśmy spóźnione- krzyknęła na całe gardło i złapała z rękę Gryfonkę , która nadal była we wspaniały humorze.


* * *

Dwóch uczniów z domu Salazara Slytherina stała przy drzwiach do wielkiej sali , czekając na obiecaną randkę. Chłopak o blond włosach coraz bardziej denerwował się brakiem jego towarzyszki oraz tym kim ona będzie. Jego przyjaciel Zabini co po chwilę zerkał na zegarek i nerwowo stukał w jego szybkę , jakby oczekiwał , że się zepsuł i pokazuję złą godzinę.
-Wystawiła mnie stary- warkną w końcu Draco.- Idę do dormitorium , napiję się Ognistej i nie będę z siebie robił większego debila.
-Poczekaj jeszcze chwilę- zatrzymał go przyjaciel.
Diabeł popatrzył błagalnie w oczy przyjaciele ,poskutkowało to tym co oczekiwał. Nagle usłyszeli stukot obcasów oraz cichy krzyk ze strony ruchomych schodów. Draco uśmiechnął się pod nosem , zadowolony z tego ,że jednak posłuchał współlokatora.
-Przepraszamy za spóźnienie- zaczęła rozmowę ruda.- Ten czas tak szybko mija.
-Ważne , że jesteście- odpowiedział Zabini.- To my już sobie pójdziemy. Pamiętajcie , że macie zarezerwowany stolik w Herbaciarni.
Brunet uśmiechnął się na pożegnanie i wraz z Ginny ruszyli w umówionym kierunku ze swoimi partnerami.
-Cześć- zagadał Draco i dokładnie przyjrzał się dziewczynie.- Jak się nazywasz?
Hermiona zarumieniła się na policzkach. Nie poznał jej , tak więc mogła rozegrać to tak , aby dla obydwóch był to przyjemny wieczór. Uśmiechnęła się do niego.
-Chcę żeby zostało to na razie moją tajemnicą- odpowiedziała, na co chłopak zrobił zdziwioną minę.
-No cóż… dobrze- odpowiedział po chwili ciszy.- Masz może na coś ochotę przed tym jak pójdziemy do Hogsmeade?
-Może przejdziemy się po błoniach?- zapytała.- Jest ładna pogoda..
-Pewnie!- rozpromienił się blondyn.
Chłopak wystawił swoje ramię w jej kierunku , a ona chwyciła go najdelikatniej jak mogła. Pierwszy raz mogła go dotknąć bez żadnych obelg w jej stronę. Spodobało jej się to. Czuła przez materiał drogiej marynarki jego mięśnie, które napięły się pod wpływem jej dotyku . Wyszli przed frontowe drzwi i zaczęli spacerować. Obydwoje spojrzeli na gwieździste niebo , które tej nocy nie posiadało ani jednej chmurki. Na środku znajdował się okrągły księżyc, który obydwoje uwielbiali oglądać ze swoich pokoi.
-Mogłabym tak patrzeć wieczność- stwierdziła szatynka , przerywając ciszę.
-Ja również-powiedział blondyn.- I widzisz już mamy ze sobą coś wspólnego.
Obydwoje uśmiechnęli się do siebie. Draco położył swoje dłonie w jej tali , a ona zadrżała. Sama nie wiedziała skąd u niej taka reakcja ja dotyk czy nawet obecność tego przystojnego Ślizgona, lecz po prostu nie umiała się powstrzymać od takiego zachowania.
-Zimno ci?- zapytał grzecznie.
Hermiona pokiwała głową i odwróciła głowę w stronę jeziora, aby chłopak nie mógł zauważyć rumieńca na jej twarzy. Poczuła jak po chwili coś ciepłego ląduję na jej ramionach. Czarna marynarka , którą na nią zarzucił , pachniała nim. Był to najwspanialszy zapach jaki do tej pory czuła. Draco obserwował dziewczynę  z nie małym zaciekawieniem. Tej nocy postanowił porzucić barierę złego i wrednego Ślizgona właśnie dla tej jednej osóbki, która stała przed nim w jego marynarce. Była pierwszą dziewczyną , przy której interesował się tym jak ona się bawi , jak ona się czuje. Teraz liczyła się ona , a nie on. Tej nocy obydwoje łamali wszystkie swoje dotychczasowe zasady.

* * *

Herbaciarni u pani Puddifoot była cała zapełniona , lecz oni nie musieli się martwić o to, że nie będą mieli miejsca w ten dzień. Para weszła do pomieszczenia. Hermiona oddała Malfoy’owi marynarkę , którą przewiesił sobie przez ramię. Podeszli do kobiety w czarnej sukience , przy której latały malutkie serduszka.
-Mamy zarezerwowany stolik- powiedział Draco i podał jej papierek.
 Kobieta przeczytała numer stolika , uśmiechnęła się do uczniów i zaprowadziła ich na miejsce , które wybrali im przyjaciele. Usiedli naprzeciwko siebie i zabrali do ręki różowe menu. Do ich stołu podeszła kelnerka , zebrała od nich zamówienia na dwie herbaty i odeszła.
Nagle zza roku wystrzeliło konfetti, które obydwóch prawie doprowadziło do zawału.
-W tym roku to chyba naprawdę przesadzili- stwierdził Dracze.
-Nie byłam tutaj nigdy ale dla mnie również za bardzo przesłodzone to wszystko- powiedziała i uśmiechnęła się do Ślizgona , który obdarował ją również prześlicznym uśmiechem. Nagle przed nimi pojawiły się małe, porcelanowe filiżanki , które podobnie jak wszystko tutaj były w kształcie serduszek.
-Mam pomysł- stwierdziła po chwili.-Wypijmy to i zmywajmy się z tą zanim oszaleję.
-Popieram cię w pełni.

Wyszli na chłodne powietrze, a Draco przytulił ją do siebie. Dziewczyna ponownie poczuła to dziwne uczucie , kiedy ich ciała się stykały. Malfoy natomiast był nią zafascynowany.
-Jak normalnie spędzasz Walentynki?- zapytała.
-Słucham?- zdziwił się.
-No bo raczej nie co roku umawiasz się na randki w ciemno ustawione przez swojego przyjaciela- opowiedziała z uśmiechem.
-Nie- również posłała w jej stronę uśmiech.- Zazwyczaj pytam się pierwszej lepszej dziewczyny czy gdzieś nie pójdzie, a potem lądujemy w takim miejscu jak ta herbaciarnia.
Hermiona zachichotała pod nosem , widząc grymas na twarzy blondyna.
-A ty jak spędzałaś walentynki?- zapytał.
-Ja… nie spędzałam ich nigdy- speszyła się.- Nie miałam z kim ich spotykać dlatego właściwie był to dla mnie dzień taki sam jak pozostałe.
-Dlaczego?
-Dlaczego co? Dlaczego nie miałam ich z kim spędzać- dokończyła, a gdy chłopak potwierdził, spuściła głowę. – Nie jestem ładna, ani jakoś za bardzo towarzyska. Wolę iść do biblioteki , usiąść w kącie i poczytać.
Blondyn zatrzymał się nagle i obrócił ją tak żeby spojrzała mu prosto w oczy. Złapał ją za ręce i delikatnie gładził palcami jej knykcie.
-Nie mów , że jesteś brzydka bo jesteś piękna. Nie mów , że nie jesteś towarzyska bo poszłaś ze mną na tą randkę , nie wiedząc kim jestem.
-To coś znaczy?- zapytała.
-Oczywiście- wyznał.- Cicha myszka by się na to nie zgodziła.
-Możliwe- odpowiedziała i spuściła z niego wzrok.
Jego chłodne palce złapały za jej podbródek. Po jej ciele przeszedł dreszcz , który również pojawił się u chłopaka. Blondyn przez chwilę stał zdziwiony tym , że ta dziewczyna tak na niego działa.
-Jesteś śliczna- powiedział i drugą ręką założył za ucho pasmo brązowych włosów , które spadło na jej twarz , zasłaniając to co chciał właśnie podziwiać. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. W oczach blondyna zawirowały ogniki i gdyby nie zimny wiatr , który porwał chustkę Hermiony pewnie wydarzenia potoczyły by się zupełnie inaczej. Draco oderwał się od niej i pobiegł za zgubą. Miona ruszyła w jego ślady. Ciemność opanowała wioskę , kiedy większa z chmur -które z nikąd pojawiły się na niebie- przysłoniła księżyc. Gryfonka szła na ślepo gdy nagle wpadła na kogoś. Obydwoje wyładowali na ziemi.
-Mam zgubę- powiedział Draco i założył niebieski szal na jej szyję.
- Przepraszam- speszyła się już po raz kolejny.- Nie chciałam.
-Nie przepraszaj , przecież nic się nie stało- stwierdził i pomógł jej wstać. –To jakie plany na teraz?
-Poszłabym się coś napić- opowiedziała.- Tyle się dziś wydarzyło.
-Dla mnie same dobre rzeczy- powiedział zgodnie z prawdą.
-Ja też nie narzekam- powiedziała i uśmiechnęła się uroczo.

-Ja stawiam- stwierdził gdy weszli do pubu i usiedli na krzesłach przy barze.
Gryfonka pokręciła głową.
-Dziś ja stawiam. Dwie Ogniste- poprosiła barmankę i od razu zapłaciła za trunek.
-Ej!- warkną.- Uraziłaś moją męską dumę.
-Twoja duma trochę pocierpi i przestanie- zaśmiała się cicho.- Twoje zdrowie!
-Twoje zdrowie!- zawtórował.
Z każdą kolejną szklanką rozmawiało im się coraz lepiej. Obydwoje otwarli się przed sobą , co wyszło im na dobre. Hermiona zrozumiała poniekąd tok myślenia jej odwiecznego wroga, a Draco… czuł się dobrze w jej towarzyskie. Pierwszy raz spotkał dziewczynę , która nie mówi tylko o sobie , która potrafi mu się przeciwstawić, która myśli pozytywnie i we wszystkich widzi coś dobrego. Wtedy dopadło go dziwne uczucie, że spotkanie z nią na pewno nie było przypadkiem. Ktoś z góry musiał ich w końcu ze sobą poznać, aby mogli inaczej spojrzeć na świat i – co najważniejsze- inaczej spojrzeć na siebie.

-Dobrze się bawiłam- powiedziała , kiedy stali już przy drzwiach do wielkiej sali.
Ich ciała dzieliło zaledwie kilka centymetrów , a ich ręce były złączone w mocnym uścisku.
-Ja również- potwierdził.- Te walentynki były inne od wszystkich.
-W pozytywnym sensie?- zapytała.
Nie odpowiedział. Przybliżył się do niej ich oddechy złączyły się w jedność. Zamknęli oczy i pozwolili odnaleźć swoje wargi. Draco delikatnie musnął jej usta , aby sprawdzić reakcje dziewczyny. Kiedy oddała pocałunek , postanowił zaryzykować. Położył dłoń na jej plecach. Przez dziewczynę przeszedł dreszcz i sama zbliżyła się do chłopaka. Wplotła swoje dłonie w jego blond czuprynę. Malfoy nie zwrócił uwagi na to, że jakaś dziewczyna mu niszczy fryzurę , którą układał przez dobrą godzinę, teraz liczyły się tylko jej usta, które z każdym pocałunkiem smakowały coraz bardziej jak czekolada. Chłopak nie mógł się od niej oderwać , z każdą chwilą chciał więcej i więcej. Była dla niego jak narkotyk , który uzależniło go. Świat zawirował, a oni gdy zabrakło im już powietrza , odsunęli się od siebie.
-Dobranoc- wyszeptał i pogładził jej policzek.
-Dobranoc- odpowiedziała , po czym dodała.- Draco.
Zniknęła jak najszybciej za filarem.

* * *

Obudziła się rano w ubraniu. Wieczorem była tak zmęczona , że nawet nie zauważyła kiedy zasnęła. Myślała cały czas o nim. O jego wargach, oczach. W śnie ponownie znalazła się z nim sam na sam. Pocałunki były tak wspaniałe. Dotknęła palcem ust , przypominając sobie to wydarzenie. Wstała z łóżka , a gdy zobaczyła się w lustrze przeraziła się rozmazanym makijażem i włosami , które sterczały we wszystkie strony. Poszła do łazienki , umyła twarz. Przebrała się w jeansy i czarną koszulkę z napisem mugolskiego zespołu. Podeszła do lustra , pomalowała oczy tuszem , a usta tą samą czekoladową szminką co wczoraj. Uśmiechnęła się do odbicia i wyszła z dormitorium. Szła wolnym krokiem i tak miała jeszcze dużo czasu do zakończenia śniadania. Nagle ktoś na nią wpadł upadła na podłogą i spojrzała do góry.
-Uważaj jak chodzisz Granger- uśmiechnął się Malfoy.
Hermiona spojrzała w jego oczy , w których nie dostrzegła żadnego uczucia. Gdy chciała już wstać , ujrzała jego dłoń  przed jej nosem. Chwyciła ją delikatnie , a on pociągnął ją do góry.
-Nie brzydzisz się mnie?- zapytała.
Blondyn nie odpowiedział. Przysunął się do niej bliżej i pocałował ją zachłannie.
-Tak jak myślałem- odpowiedział.- Dobry wybór szminki Granger. Czekolada jest dokładnie w moim stylu.
Puścił jej oczko po czym szedł do wielkiej sali. Dziewczyna stała jeszcze przez chwilę jak wrośnięta w ziemię. Poznał ją. Chciała złapać się za głowę , lecz z jej zaciśniętej ręki wyleciała mała karteczka. Podniosła ją i przeczytała po cichu. Uśmiech na jej twarzy od razu powrócił. Teraz naprawdę poczuła się jak Kopciuszek , który w końcu spotkał swojego wymarzonego księcia. Rzuciła zgnieciony papier  na ziemię i skierowała się na śniadanie. Pod wpływem przeciągu kartka zawirowała w powietrzu i znikła w korytarzach Hogwartu. A napis , który na niej widniał powoli znikał, lecz ten co ma dobru wzrok mógł odczytać;  Po zajęciach na błoniach. Tym razem ja płacę za Ognistą.  D.M.

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 33 " Oderwana część mojego umysłu"

Miona mruga delikatnie oczami. Jej głowa ponownie urządza sobie karuzelę, ale pamięta każdy szczegół z tamtej nocy. Światło zza okna razi ją w oczy dlatego obraca się na drugi bok. Znowu wyczuwa perfumy blondyna, lecz gdy otwiera oczy , nie zauważa go. Na jej łóżku leży głowa z czarnymi włosami. Czasami chrapie. Kobieta uśmiecha się na ten widok i dotyka delikatnie jego policzka. Pedro otwiera oczy i nie przytomnie spogląda na nauczycielkę. Łapię ją za ręką, a na twarzy pojawia się uśmiech.
-Obudziłaś się- szepcze.- Już się bałem.
-Nie było czego.. przecież tylko zemdlałam- odpowiada.
-Uderzyłaś głową o podłogę- oznajmia.- Byłaś nieprzytomna przez cały dzień.
-Przepraszam-mówi i spuszcza wzrok z chłopaka.
-Czemu ty mnie przepraszasz? - pyta zdezorientowany.-Miona najważniejsze jest to , że się obudziłaś.
Szatynka uśmiecha się i mocnej ściska jego dłoń.
-A Draco.. czy?
-Czy był tutaj?- dopowiada.
Kiwa głową, a czarnowłosy wzdycha.
-Nie, nie było go tutaj.
Hermiona czuję wielką gule w gardle, a jej oczy zalewają się łzami. Rany po zerwaniu nie zagoiły się jeszcze.
-Pójdę po pielęgniarkę-mówi Pedro i znika w gabinecie.
Miona wciąga powietrze , a twarz chowa w dłoniach. Z jej ust wydobywa się szloch, który przypomina jej o wielkim bólu i stracie. Po chwili wraca Pedro, w ręce trzyma fiolkę z eliksirem. Podaje jej ją i ponownie siada na krześle obok jej łóżka.
-Wypij to- nakazuje.- Pomoże ci dojść do siebie.
Kiwa głową , odkorkowuję i jednym duszkiem wypija całą zawartość. Przez moment kręci jej się w głowię i ma wrażenie jakby miała zwymiotować, lecz szybko to ustaje. Jej oczy przyzwyczajają się do jasności panującej w pomieszczeniu , a mięśnie i brzuch przestają boleć.
-Dziękuje- szepcze do chłopaka i kładzie głowę na śnieżnobiałej poduszce.
-Nie ma za co Hermiono- mówi.-Pójdę już. Odpocznij , a ja jutro po śniadaniu do ciebie przyjdę.
-Dobrze-odpowiada i uśmiecha się delikatnie.
Kiedy drzwi za nim się zatrzaskują , dziewczyna wypuszcza z płuc powietrze. Jej umysł nie pozwala jej odpocząć, przetwarzając każdą sekundę w jej gabinecie. Zamyka oczy , a wtedy widzi twarz blondyna , który patrzy na nią z wyrzutem. Dwa słowa wirują po jej czaszce To koniec. Oczy ponownie zachodzą łzami, które powoli spływają po jej bladych policzkach. Obraca się na bok i wtedy dzieje się coś dziwnego. Jej umysł staje , a później jakby za jednym kliknięciem w guzik  pilota jej wspomnienia wracają. Zatrzymują się dopiero przed czarną cząstką w jej głowie , która kryje w sobie tyle wiadomości. Dzieje się wszystko tak szybko, że kobieta nie reaguje , kiedy przenosi się do innego wymiaru. Stoi teraz w pokoju , w którym po podłodze wije się wąż. Mówi do niej w ich języku, a ona rozumie go. Zauważa fotel, który obraca się w jej stronę , a na nim siedzi nie kto inny jak Voldemort. Momentalnie chce wyciągnąć różdżkę zza pasa , lecz zauważa, że nadal jest w piżamie , którą dostaje każdy pacjent w Skrzydle Szpitalnym. Stawia krok do tyłu , a wąż prześlizguję się koło jej stóp. Ludzka wersja Czarnego Pana uśmiecha się do niej.
-Witaj córko- mówi.
Jej usta układają się w wielką literę "o" , lecz nie może nic odpowiedzieć , ponieważ świat wiruje. Znajduję się teraz na polanie. Nastrój tak pięknego dnia udziela się i jej , tak więc po chwili na jej twarzy pojawia się błogi uśmiech. Siada na trawie , a przy niej nagle pojawia się czarnowłosy. Jego uśmiech sprawia , że ptaki zaczynają śpiewać głośniej. Przygląda się mu bliżej. Nagle jej umysł zaczyna odpierać wiele informacji. Nikłe szczegóły jak zarys brody, kształt nosa pasują do jednego mężczyzny , którego zna. Jej myśli zaczęły powtarzać jego imię.
-Pedro-wypowiada na głos.
Świat ponownie wiruje i znika. Pojawia się w małym pomieszczeniu , gdzie na podłodze znajduje się dużo zaschniętej krwi. Zauważa skuloną postać, która kryje się w kącie.
-Tata!- z jej ust wydobywa się niekontrolowany krzyk
Przytula go do siebie. Wie, że umiera. W środku czuje, że nie chce go stracić. Wtedy poznaje prawdę. Wierzy w wspomnienia , które jakiś cudem się odblokowały i powróciły do niej. Wierzy, że ten o to mężczyzna , który leży w jej ramionach jest jej ojcem.Teraz ten człowiek umiera, a ona musi patrzeć na to po raz drugi i przeżywać tą wielką stratę. Jego ciało opada martwe w jej ręce , a ona ponownie teleportuje się do innego miejsca.Leży teraz na brzuchu w usmolony budynku gdzie , w niektórych miejscach żarzy się ognień. Zauważa ruch , a po chwili postać w okularach połówkach patrzy na nią i mierzy ją wrogim spojrzeniem. W ręce trzyma różdżkę , którą wymierza w Draco. Z jej oczu płyną łzy i przypomina sobie sen. Jej umysł nie przestaje transmitować jej obrazu. Blondyn umiera po zabójczym zaklęciu , a w niej zaczyna buzować gniew. Staje koło niego, słyszy urywki rozmowy i nagle z jego ciała wydobywają się cienie. Nie wie skąd bierze różdżkę , lecz wymierza jej czubkiem w dyrektora , który ląduję na podłodze obok Draco. Jego ciało wpada w drgawki , wydaje jej się, że wcześniej tego nie zauważyła. Wtedy była zajęta mrocznymi cieniami, które z powrotem wracały do szkatułki. A teraz? Widzi kawałek jego duszy , który błądzi po pokoju. Wpatruje się w nią swoimi strasznymi oczami. Zwracam uwagę na blondyna , klękam przy nim i uzdrawiam za pomocą daru, który widnieje na jej dłoni. Jego moc odpycha ją i wpada w płomienie. Głowa pulsuje Gryfonce mocno. Próbuje się skoncentrować, przez to , że prawie nie czuję bólu - bo w końcu to wspomnienia- zauważa szczegół , który ominął ją wtedy. Z jej głowy wychodzi podobna dusza co u dyrektora, lecz ta  zmienia się w człowieka , który żyje , porusza się, istnieje. Draco wstaje z podłogi nie zwraca uwagę na nic innego tylko na Hermione. Jej umysł powoli zaćmiewa pustka , lecz ostatnimi siłami widzi jak duch dyrektora opętuje ciało czarnowłosego chłopaka.

* * *

Pedro wolnym krokiem idzie przez korytarz. Ma wspaniały humor, ponieważ wszystko idzie po jego myśli. Dochodzi do wyznaczonego celu i wchodzi do opustoszałej klasy. Rygluje drzwi i uaktywnia kominek , aby teleportacja za pomocą proszku Fiuu mogła się powieść. Siada na ławce , nie zwracając uwagi na kłęby kurzu , które się na niej znajdują. Po chwili z kominka bucha zielony ogień , a w nim pojawia się postać kobiety.
-Witaj Pansy- mów i uśmiecha się do niej.- Jak podróż?
-Po co chciałeś się spotkać?-pyta, ignorując jego pytanie.
-Plan idzie po naszej myśli. Hermiona już nie jest z Draconem , więc teraz wkraczasz do akcji ty. Ktoś w końcu musi naprawić jego złamane serduszko- ironizuję.- Ja za to Hermionę mam owiniętą w okół jednego palca. Po tym nieszczęsnym wypadku jest teraz w Skrzydle. Myślę, że nawet to działa na naszą korzyść.
Chichoczę pod nosem.
-Już niedługo- uśmiecha się czarnowłosa.- Zemsta się dopełni, a ja wyjdę za Dracze i będziemy żyć długo i szczęśliwie.
-Wierzę , że ci się to uda- odpowiada jej.- A teraz do roboty! Nie mamy wieczności.
Kobieta kiwa głową , a z jej ust nie schodzi uśmiech zwycięstwa. Wchodzi do kominka , rzuca na jego spód trochę proszku. Krzyczy nazwę ulicy i już po chwili znika w płomieniach niegroźnego ognia.

* * *

Draco przechadza się po błoniach. Jego myśli krążą koło szatynki, która leży teraz pewnie nadal nie przytomna. Ma ochotę ją odwiedzić, lecz gdy przychodzi taki pomysł , próbuje go jak najszybciej przenieść w najczarniejszy kąt swojego umysłu , skąd już nigdy nie wróci. Jednak ta myśl ciągle wraca. Z minuty na minute blondyn czuje, że musi to zrobić inaczej nie będzie miał  spokoju. Spogląda na jezioro , które kojarzy mu się z nią. Na niebo , które również przysyła mu znaki o jej istnieniu. Gwiazdy migoczą jak iskierki szczęścia w jej oczach. A księżyc wydaje mu się , że przypomina tą piękną kobietę.
-Ogarnij się Malfoy- nakazuje sobie.
Zaczyna iść. Odpędza od siebie wszystkie nie potrzebne myśli oraz te , w których znajduje się szatynka. Ku jego zdziwieniu nie skręca do zamku tylko idzie dalej. Już wie gdzie spędzi czas tej nocy. Pub pod Trzema Miotłami świeci pustką. Chłopak chwilę jeszcze stoi przed wejściem do lokalu , spoglądając na szyld oraz szyby. Wypuszcza z płuc powietrze i wchodzi do pomieszczenia. Zajmuje miejsce przy barze i prosi kelnera o szklankę bursztynowego trunku. Jego plan jest prosty. Pod wpływem alkoholu człowiek nie myśli racjonalnie. Ma nadzieje, że nie będzie myślał też o niej. Opróżnia szklankę za szklanką. Koszt nie gra dla niego żadnego znaczenia. Próbuje zaleczyć rany , które są za świeże , aby móc poczynić coś  innego. Drzwi do knajpy otwierają się delikatnie , a zimny wiatr wraz z zakapturzoną postacią wchodzą do baru. Klient ściąga ze swojej głowy kaptur i ukazuje czarne włosy oraz bladą cerę. Dziewczyna w mniemaniu blondyna wygląda znajomo oraz pociągająco. Uśmiecha się do niej w pijacki sposób. Dziewczyna mierzy go wzrokiem od góry do dołu, a w jej oczach pojawia się dziwny błysk.
-Hermionie inaczej błyszczą oczy- przechodzi mu przez głowę.
Próbuje zagłuszyć to kolejną szklanką Ognistej. Udaje mu się. Cała jego uwaga spoczywa teraz na czarnowłosej piękności, która siada koło niego. Jej aksamitny głos wypowiada zamówienie , a chłopak nie może nacieszyć uszy tym dźwiękiem.
-Zapłacę- mówi do barmana.
-Miło z twojej strony ale potrafię o siebie zadbać- oznajmia Pansy.
-Zawsze potrafiłaś- odpowiada jej.
Jego dłoń ląduje na jej nodze. Delikatnie gładzi jej skórę , która jest odsłonięta. Dziewczyna patrzy przez chwilę na jego poczynania , przybliża się do niego i szepcze mu do ucha.
-Musisz mi coś obiecać.

______

Rozdział moim zdaniem krótki , lecz jutro czeka Was niespodzianka w postaci miniaturki. Na jednej ze stronek o tematyce HP, odbył się konkurs na opowiadanie pt. "Magiczna Randka". Jutro pojawią się wyniki,  a ja dodam opowiadanie na stronę :) Mam nadzieje, że rozdział się spodobał. Do przeczytania jutro :* !