niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 29 " Jesteś moim brakującym elementem układanki"

muzyka <klik>


Czuję się dziwnie , kiedy wchodzę do domu. Bałagan , który tu panuję jest okropny i widać, że brakuję tutaj kobiecej ręki. Chce załatwić to szybko, lecz przeszkadza mi w tym Draco , który wchodzi za mną do domu.
-Mówiłam ci żebyś został w aucie- warczę.- Wezmę tylko walizki i już jedziemy.
-Czemu akurat teraz przyjechaliśmy?- pyta.- Nie mogliśmy rano?
-Nie-warczę.
-Dlaczego?- pyta ponownie.
-Bo teraz nie ma Ron’a- krzyczę.- Zadowolony!?
-Czyżby kłopoty w raju?- pyta i podnosi jedno ze zdjęć z kominka.
Jestem tam ja i Ron , na jednych z afrykańskich plaż. Byliśmy wtedy na safari. Wspomnienia wracają do mnie ze zdwojoną siłą. Wyrywam od Draco zdjęcie i kładę je na miejsce.
-Nie twoja sprawa-mówię i idę do pokoju po walizkę.
Blondyn spokojnym krokiem rusza za mną , oglądając przy tym mój dom. Czuję , że na marszczę czoło. Jestem na niego wkurzona. Czy chociaż raz nie może mnie posłuchać. „ Przecież to Malfoy”, mówi moja podświadomość. Zgadzam się.
Wchodzę do naszej sypialni i wyciągam walizkę spod łóżka , a jednym skinieniem różdżki ubrania z mojej garderoby przenoszą się do walizki. Oczywiście nie uniknione jest zaklęcie , które je zmniejszy. Przetwarzam w myślach listę potrzebnych rzeczy i nie zwracam uwagi na blondyna. Chłopak rzuca się na łóżko i robi zdziwioną minę , kiedy materac zaczyna się poruszać.
-No, no widać , że Wpierzlej nie marnuje kasy- mówi z wrednym uśmieszkiem na ustach.
Przetwarzam jego słowa w myślach i patrzę na niego wrednie.
-Nie mów tak o nim!- warczę.- I bierz siebie i swoje brudne buty z mojego łóżka!
-Spokojnie , spokojnie Kicia- mówi i gestykuluję rękami , abym się uspokoiła.
-Nie przesadzaj- mówię chociaż w brzuchu czuję motylki , kiedy nazywa mnie tak pieszczotliwie.
Hermiona uspokój się, ganię się w myślach. „ Przecież to ci się podoba…on ci się podoba.”, dopowiada mój umysł. Nie!, krzyczę. „ Nie umiesz kłamać moja droga, a mnie nawet jak się starasz  nie oszukasz „ , mówi i widzę jak uśmiecha się do mnie wrednie. Nie kontrolowanie fukam. A Draco patrzy na mnie dziwnie. Podchodzi do mnie coraz bliżej, a ja stoję jak wmurowana , patrząc się w jego hipnotyzujące oczy. Delikatnie dotyka mojej dłoni, a mnie przechodzą dreszcze. Czemu od tak na mnie działa, drę się w niebo głosy. Nie jestem już małą dziewczynką, na której każdy dotyk chłopaka działa tak bardzo. Jestem już dorosłą kobietą !
Blondyn trzyma mnie za rękę , a drugą powoli dotyka policzka. Czuję jak rumienię się , a on uśmiecha się pod nosem , zauważając to.
-Moja słodka Miona- mówi delikatnym , namiętnym głosem.
Czuję, że moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa, gdy jego ręka opiera się o moją talię. Puszcza moją rękę i przyciąga mnie do siebie. Zbyt blisko siebie. Przytula mnie. Czuję na szyi jego równomierny oddech , który przyprawia mnie o gilgotki.
-Pięknie pachniesz- szepcze mi do ucha i przygryza jego płatek.
Minimalnie się ode mnie odsuwa , ale tylko dlatego , aby spojrzeć na moją twarz, która oczywiście jest w kolorze purpury. Ponownie dotyka mojego policzka , aby po chwili założyć mi za ucho niesforny kosmyk włosów, który zasłaniał moją twarz.
-Mieliśmy zapomnieć- przypominam cicho.
Przyciąga mnie do siebie bliżej tak , że nasze usta są oddzielone dokładnie o centymetr.
-Ale ja nie chce zapomnieć- mówi szczerze i wbija się delikatnie w moje usta.
Czuję jak wspaniałe ciepło rozchodzi się po moich ciele. Tak bardzo pragnę jego dotyku. Jego zapachu. Po prostu jego. „ A nie mówiłam”, chichocze moja podświadomość i podskakuję zachwycona takim przebiegiem sytuacji. Odpowiadam jej żeby się zamknęła. Przestaje myśleć , wplatam swoje ręce w jego włosy. Są delikatne jak jedwab , a pachną nieziemsko. Draco jeszcze mocniej przyciąga mnie do siebie i pcha delikatnie do tyłu. Moje plecy opierają się o ścianę. Czuję rozchodzące się zimno , lecz nie zwracam na to najmniejszej uwagi. Teraz najważniejszy jest on. Odsuwa się ode mnie i patrzy mi głęboko w oczy.
-Jesteś dla mnie najważniejsza- szepcze.-Nie chce cię znowu stracić.
- I nie…
Nie pozwolono mi dokończyć, ponieważ do pokoju wpada rozwścieczony Ron z wielkimi wypiekami na twarzy. Okrąża wzrokiem pokój i w końcu nas zauważa. Jego reakcja jest natychmiastowa. Rzucam się na blondyna w pięściami. Uderza go mocno w nos, gdzie pochwali zaczyna lać się krew. Rzuca go na ziemię i zaczyna uderzać znowu i znowu. Zastygam i patrzę na tę sytuację. Nie wiem co robić. Co robić do cholery! „ Rozdziel ich idiotko!” , mówi moje wkurzone ja. Nie zastanawiając się nad niczym podlatuję do chłopaków i próbuję ich rozdzielić.
-Ron do jasnej cholery przestań!- krzyczę na całe gardło.
Następne sceny przelatują tak szybko, że aż nie mogę uwierzyć, że coś takiego się stało. Draco broni się przed kolejnym atakiem , a kiedy moja ręka łapie rękę Rona ,która chce wymierzyć kolejny cios , coś w rudzielcu pęka. Odwraca się w moją stronę i wymierza mi siarczysty policzek. Padam na ziemię, a ręką zakrywam obolałe miejsce. Nie mogę w to  uwierzyć! Nagle Ron patrzy na swoją dłoń. Schodzi z Draco i powoli podchodzi do mnie.
-Jezu.. Miona ja nie chciałem- zaczyna się tłumaczyć.
Próbuję mnie dotknąć , lecz ja cofam się jak najszybciej mogę.
-Nie dotykaj mnie!- krzyczę.
-Miona..
-Nie nazywaj mnie tak – warczę.
Patrzę na Draco , który leży w kałuży krwi. Podchodzę do niego i sprawdzam mu tętno. Żyję, oddycham z ulgą.
-Draco- wymawiam delikatnie jego imię.
Rusza się delikatnie , a ja przypominam sobie o różdżce , którą mam w kieszeni. Brawo Miona, brawo! , narzekam w myślach. Przywołuję do siebie miskę z wodą i kilka ręczników.
-Wynoś się stąd!- warczę.
Ron wstaję nadal zdruzgotany po tym co się stało i wychodzi. Zostawiając mnie wraz z prawie nie przytomnym blondynem.
-Przepraszam- szepczę.- To wszystko moja wina…


Pomagam mu wejść do auta. Oczywiście nie obejdzie się bez natarczywych pytań młodej , lecz szybko kończę temat. Siadam za kierownicą, kiedy uporałam się z walizką. Wciągam szybko powietrze i ruszam z podjazdu. Czuję się jakbym rozpoczynała nowe życie. Patrzę na mężczyznę , który siedzi na fotelu obok. Co takiego jest w tobie , że aż tak bardzo mi na tobie zależy, pytam. „Kochasz go”- odpowiada moja podświadomość i robi tak słodką minę , że aż lekko się skręcam. To nie możliwe , zaprzeczam. Jednak nadal zostaje pytanie; dlaczego tak szybko mu wybaczyłam? Rzuciłam dla niego dosłownie wszystko. Czy to jest mądre? Na pewno nie, lecz kogo to obchodzi mam go przy sobie i to się liczy. Widzę jak się do mnie uśmiecha i czuję, że dobrze zrobiłam. Zmienił się i wiem to tam gdzieś głęboko, głęboko w sobie, że jest kimś dla kogo warto poświęcić życie.

Wracamy do domu. Ginny nie zadaje pytań, ale po jej wzroku stwierdzam, że rozmowa na temat tego co się wydarzyło mnie nie ominie. Razem z Harry’m idą do pracy , a Rose zabierają do przedszkola.
-Zrobić ci herbatę?- pytam blondyna.
Kiwa głową.
-Poproszę- odpowiada cicho.- Pójdę się przebrać.
Znika za drzwiami pokoju. Próbuję robić napój , lecz moje myśli krążą niebezpiecznie po głowię i czuję , że zaraz postradam zmysły. Opieram się o szafkę i powoli opadam. Siedzę na chłodnych płytkach. Robi mi się coraz zimniej , a łzy lecą z moich oczu jedna po drugiej. Chowam swoją twarz w dłoniach i szlocham. Nagle czuję ciepły dotyk jego dłoni delikatnie dotyka mojego ramienia , a po chwili siada koło mnie. Jego ciepło sprawia , że czuję się bezpieczna. A kiedy przytula mnie do siebie wiem,  że nic mi nie grozi. Opieram głowę na jego ramieniu tak, aby nie zobaczył mojej twarzy. On jednak ma inny plan. Dotyka mojego podbródka i pociąga go w swoją stronę. Widzę jego twarz , a on widzi moją. Nie mogę odczytać żadnych uczuć z jego oczu i to jest najgorsze. Nie wiem co myśli, co czuję. Może uważa mnie na idiotkę, a może przeciwnie. Opuszczam głowę bo wiem, że ja pokazuję mu wszystkie uczucia. Nie chce tego. Znowu zaczynam płakać.
-Hermiono- mruczy mi do ucha.
Przez ciało przechodzą mi dreszcze. Pociągam nosem , lecz nie chce na niego spojrzeć.
-Proszę popatrz na mnie-mówi.
Przez dłuższą chwilę się waham , lecz w końcu ponownie patrzę w jego oczy. Tym razem dobrowolnie. Hipnotyzuję mnie i wiem, że czuję do niego coś co jest naprawdę potężne. Draco zbliża swoją twarz do mojej i już po chwili całuje mnie delikatnie. Oddaje pocałunek, a wtedy on przyciąga mnie do siebie bliżej. Siedzę mu na kolanach i wplątuje swoje palce w jego blond czuprynę. Jego ręce jeżdżą po moich plecach , wywołując motylki , które latają po całym moim ciele.  Odrywam swoje usta od niego i patrzę głęboko w jego oczy. Zauważam iskierkę radości , która szybko przelatuję przez nie. Uśmiecham się i szepczę;
-Już jutro wracamy do Hogwartu.
-Tak , wiem- odpowiada.- To będzie na pewno ciekawy rok.
-Też mi się tak wydaje- odpowiadam , a na moich policzkach wypływają rumieńce.
-Oh Hermiono- mruczy.- W końcu jesteś znowu moja.
Nie odpowiadam bo jego usta odnajdują moje i ponownie czuję jego smak, który jest jedyny i nie powtarzalny. Wszystkie wątpliwości odlatują gdzieś hen daleko i liczy się tylko on. Mój Draco. 
Blondyn podnosi mnie z podłogi i kładzie na sofie w salonie. Moje myśli niebezpiecznie wirują. Blondyn szybkim ruchem różdżki , przywołuję do siebie miskę z lodem i szmatkę. 
-Nie ruszaj się - ostrzega.
Do szmatki wkłada kilka kostek lodu i przykłada je do mojego policzka. Widzę teraz dokładnie jak jego oczy patrzą na mnie z pożądaniem. Czuję dokładnie to samo co on. Opatrunek chłodzi mi miejsce uderzenia i powoli zaczynam nie czuć już bólu.
-Dziękuję- szepczę.
Blondyn uśmiecha się i siada koło mnie. Łapie mnie za rękę i mocno przyciska do siebie.
-Zawsze możesz na mnie liczyć- mówi.
-Wiem.
Odpowiadam i czuję, że już kiedyś mogłam tak na niego liczyć. Ale czy to jest prawda? 

_______

Rozdział skończony. Trochę czasu mi zajęło jego napisanie, lecz szkoła mnie wykańcza. Na pewno podczas przerwy świątecznej przyjdzie mi jakiś pomysł do głowy, tak więc dopiero po nowym roku możecie się spodziewać kolejnego - już 30- rozdziału. Życzę wam wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT! :3 <3

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 28 " Sklejmy wszytsko w jedną całość"






 piosenka do rozdziału- <klik>

Blondyn całuję mnie tak namiętnie, czasami zachłannie. Czuję jakby stęsknił się za smakiem moich ust. Sama nie mogę się powstrzymać. Jego ręce delikatnie dotykają mnie w tali. Po ciele przechodzą mnie dreszcze. Przestaje się kontrolować. Teraz potrzebuję już tylko jego zapachu, jego dotyku. W umyśle pojawia mi się wieża astronomiczna – wygląda dokładnie tak samo jak w śnie. Widzę tam chłopaka o blond włosach, który zbliża się do mnie i składa delikatny pocałunek na ustach. Czuję jego perfumy , które są tak mocne, że mój aparat węchu wariuję. Kojarzę fakty. To jest Draco , lecz jak to możliwe?
Przestaje myśleć , kiedy układa  mnie na łóżku. Blondyn  delikatnie kładzie się na mnie , nie poprzestając pocałunków. Czuję się jak w siódmym niebie chociaż wiem, że nie powinnam tego robić. Właśnie! Nie powinnam.
Nagle moje racjonalne myśli wracają, a mnie zaczyna wypełniać wielkie poczucie winy. Przerywam pocałunek i wyplątuję się z jego objęć. Siadam na skraju łóżka i patrzę w wybrany punkt na ścianie.
-Ja nie mogę…- szepczę.
Przed oczami widzę rudą czuprynę i przypominam sobie jego słowa „Zostawisz mnie”. Teraz nabierają one kształtu. Rozumiem aluzję , którą Ron posłał wtedy w moją stronę.
-Nie mogę…- powtarzam , kiedy chłopak siada koło mnie i chce złapać mnie za rękę.
Wyrywam ją jak najszybciej , bo ponownie przez moje ciało przechodzą dreszcze. Chowam twarz w dłoniach i czuję jak po policzkach spływają mi łzy bezsilności.
-Miona…- mówi.
-Proszę cię wyjdź… proszę.
Draco kiwa głową i posłusznie odchodzi. Czuję ulgę , lecz pojawia się też  inne uczucie- nowe dla mnie. Jest to tęsknota za Nim , za  jego dotykiem.
Patrzę jak odchodzi , kiedy już chce zamknąć za sobą drzwi , wychyla się i patrzy na mnie.
-Przepraszam…- mówi i uśmiecha się smutno.- Najlepiej będzie jak zapomnimy.
Po chwili znika , a ja rzucam się na łóżko. Kolejna fala łez zaczyna spływać po moich policzkach. Pytanie nasuwa się jedno; A jeśli ja nie chce zapomnieć?
Wtulam się w kołdrę. Czuję jego perfumy. Te same , przez które wariowałam przez sen. Wszystko się komplikuje. Wiem, że to on! To on był tym chłopakiem. Przez niego nie mogłam normalnie funkcjonować. To nie był Ron…tylko on! Szukam we wspomnieniach tego momentu , lecz wszystko widzę jak przez mgłę.
-Co się ze mną dzieje!- wydzieram się w poduszkę.
Powoli zaczynam wariować. Czuję natłok nowych myśli , które nijak nie pasują do wspomnień. Nic się nie zgadza. Czuję się jakbym układała puzzle , do których brakuję elementów. Męczę się cały czas , aby sprawić żeby pełen obraz , mógł mi się ukazać. Jednak jest to nie możliwe.
Nawet nie wiem , kiedy zasypiam. Wiem tylko, że tej nocy ponownie będzie mi się śnił pewien arystokrata , który tak bardzo zawrócił w mojej głowię.


Budzę się w nocy zalana potem. Oddycham szybko , a serce łomocze  mi jak szalone. Jestem przerażona tym co widziałam w śnie. Jego śmierć. Było to tak prawdziwe, że jedna łza zaczyna spływać mi po policzku, a potem następne. Patrzę na elektryczny zegar na stoliczku nocnym. Liczby wskazują trzecią nad ranem. Kładę się z powrotem i zakrywam się szczelnie kołdrą. Próbuję nie myśleć o nim, lecz jest to za bardzo trudne. Boli mnie serce , boli mnie wszystko. Nie wiem co robić teraz? Zgodziłam się na tą pracę i muszę jechać nie mogę teraz odmówić. Zastanawiam się nad dalszym losem mojego życia. Wiem, że się zmieni i nie boję się tych zmian. Chce tylko żeby nie przysporzyły mi one więcej problemów niż mam teraz. Zamykam oczy. Niestety, sen nie przychodzi , a ja z każdą kolejną minutą  , czuję się niespokojnie. Wkurzona wstaję z łóżka , zakładam zielone pantofle i idę po cichu w stronę kuchni. Widzę zapalone światło , a po chwili słyszę brzdęk łyżeczki , która upada na podłogę. Wchodzę do pomieszczenia i zauważam mężczyznę , który sięga po przedmiot. Po chwili zauważa mnie i widzę, że próbuję ukryć zmieszaną minę.
-Obudziłem cię?- pyta.
Kręcę głową i podchodzę do półki. Wyjmuję potrzebne składniki i zaczynam robić herbatę.
-Nie możesz zasnąć?- pyta ponownie.
-Tak- odpowiadam twierdząco.
Odwracam się i siadam na blacie kuchennym. Przyglądam mu się przez chwilę , kiedy spoglądał za okno. Jego blond włosy spadały na jego blade czoło przez co wyglądał jeszcze bardziej seksownie , niż kiedy miał je ułożone.
Pstryk czajnika odrywa mnie od niego i już po chwili zalewam gorącą  wodą szklankę z herbatą. Zastanawiam się przez chwilę czy zostać, a może iść do pokoju. Jednak przeciwstawiam się sercu i chce wyjść jak najszybciej. Łapię szklankę , a po chwil upuszczam ją na podłogę. Szkło rozpada się na małe kawałeczki , które rozrzucają się po całej kuchni. Przeklinam pod nosem i patrzę na dłoń. Widnieje na niej czerwony ślad od oparzenia i jeden z kawałków , który wbił się do mojej ręki , wywołując krwawienie.
Blondyn szybko podnosi się z krzesła. Podchodzi do mnie i łapie mnie za skaleczoną rękę.
-Pokaż- mówi i delikatnie obejmuję ją swoją dłonią.
Patrzę się w niego jak zaczarowana. Czuję dreszcze , które wywołane są jego dotykiem. Chłopak wyciąga różdżkę i przystawia ją do mojej dłoni. Kawałek szkła szybko wydostaje się z mojej skóry i spada na ziemie. Rana od oparzenia szybko blednieje i pozostaje po niej tylko malutka blizna. Draco przywołuję jeszcze chusteczkę , którą delikatnie przyciska do miejsca gdzie był odłamek.
-Dziękuję- mówię cicho.
Widzę jak jego usta uśmiechają się delikatnie. Patrzy przez chwilę w moje oczy , a potem szybko opuszcza wzrok. Jednym machnięciem różdżki składa wszystkie rozwalone części w jedną całość i już po chwili kładzie na blacie nową szklankę.
-Uważaj następnym razem- mówi poważnie.
Kiwam tylko głową i odchodzę po woli. Chłopak odwracam mnie do siebie. Patrzę na niego pytająco, a on daje mi kubek z jego herbatą.
-Jeszcze gorąca- mówi rozbawiony.
-Dziękuję-odpowiadam. –Dobranoc.
Uśmiecham się i odchodzę jak najszybciej , lecz słyszę jego cichą odpowiedź , która przepełniona jest tęsknotą.
-Dobranoc Aniele…


Zasnęłam jak dziecko. Wymiana kilku zdań z Draco wyczyściła mi umysł. Dzięki temu mogłam się bez problemu położyć i nie myśleć o wszystkim co mnie przerasta. Tego mi było trzeba i chyba już zawsze będzie potrzeba.
Rano, kiedy promienie słońca wdarły się do mojej sypialni od razu wstałam pełna werwy. Postanowiłam wybrać się dziś na Pokątną i zakupić potrzebne rzeczy do szkoły i jakieś nowe ubrania. Odwiedzę jeszcze dziś dom -aby spakować walizki-, lecz tylko wtedy kiedy Ron będzie w pracy. Nie chce go spotkać, nie chce mu spojrzeć w oczy.
Odpędzam szybko od siebie dalsze myśli na temat rudzielca. Wyciągam z torby czerwoną sukienkę -która wspaniale do mnie przylega i pokazuję moje atuty. Prasuję ją za pomocą szybkiego zaklęcia i kładę na łóżku. Dopieram do niej czarną marynarkę i baletki - w których przyjechałam wczoraj-też o kolorze czarnym. Biorę do ręki czysty ręcznik , który przygotowała dla mnie Ginny i idę do łazienki , nucąc pod nosem jakąś piosenkę  , która właśnie idzie w mugolskim radiu. Przed drzwiami spotykam Draco , który w samym ręczniku wychodzi z łazienki. Po jego ciele jeszcze spływają kropelki wody , a jeszcze mokre włosy delikatnie przylegają do jego twarzy.
-Dzień dobry- mówi do mnie i uśmiecha się szczerze.- Już wolnę..
-Dzięki- odpowiadam.
Chłopak odchodząc delikatnie ociera się o moje ramię swoim. Czuję jego perfumy , a moje nogi powoli zaczynają robić się galaretowate. Czemu on tak na mnie działa, krzyczę na siebie w myślach. Wchodzę jak najszybciej do łazienki. Włączam wodę , aby powoli zaczęła napełniać wannę , po czym dolewam olejek różany , którego woń po chwili czuć w całym pomieszczeniu. Zdejmuję z siebie szlafrok , a potem piżamę. Przyglądam się sobie w lustrze i próbuję się uśmiechnąć. Wychodzi mi grymas jakby po zjedzeniu cytryny. Szybko odrywam się od lustra i wchodzę do gorącej wody. Zanurzam się w niej i po chwili czuję , że moje ciało powoli się relaksuję.

Ubieram na siebie  przygotowaną kreację , a na policzki nakładam trochę pudru. Rzęsy maluję tuszem i jestem gotowa. Piszę szybką listę potrzebnych rzeczy i chowam ją do torby. Wychodzę z pokoju i słyszę jakieś zamieszanie. Draco stoi przed dzieckiem Ginny i próbuję jej coś wytłumaczyć.
-Obiecałeś mi lody- wydziera się dziewczynka.
Blondyn wypuszcza powietrze z płuc i próbuję się uspokoić.
-Ale wujek musi teraz iść po potrzebne rzeczy do pracy jak wrócę to mogę cię wziąć na lody- tłumaczy.
-Ale ja chce teraz!- krzyczy i tupie nóżką.
Draco zauważa mnie i patrzy się przez chwilę mierząc mnie od góry do dołu wzrokiem. Potem jednak układa ręce w geście błagalnym.
-No to może pójdziemy szybko po potrzebne rzeczy do naszej pracy  , a potem pójdziemy na lody  hmm? –proponuję.
Dziewczynka myśli , a po chwili uśmiecha się i kiwa głową z zadowoleniem.
-Idź się ubrać my na ciebie tutaj czekamy- mówię do Rose , a ona leci jak rakieta do swojego pokoju.
-Dziękuję- blondyn szepce mi do ucha.
-Nie ma sprawy- mówię.- Możemy zrobić te zakupy razem, przecież to nie zbrodnia.
Mówię chociaż wiem, że bardziej próbuję przekonać jego niż siebie.


Wyruszyliśmy za pół godziny , ponieważ Ginny uparła się , że Rose musi jeszcze coś zjeść przed wyjściem. Po zakończonym posiłku we trójkę siedzieliśmy już w moim aucie i kierowaliśmy się w stronę wejścia na Pokątną. Pogoda była wprost wspaniała , więc uśmiechałam się przez całą drogę , słuchając jak mała śpiewa piosenkę , którą nauczyła się w szkole. Kiedy zaparkowałam , wyszłam z auta i pomogłam rozpiąć się Rose. Rudowłosa dziewczynka złapała mnie za rękę i zaczęła pędzić w stronę Draco , który szedł kilka kroków przed nami. Podała mu rękę i zadowolona ze swojego dzieła , wesoło skakała z nogi na nogę. Patrzę  na zdezorientowanego blondyna i wybucham śmiechem , na widok jego miny. Mężczyzna posyła mi spojrzenie mordercy , lecz po chwili też zaczyna się śmiać.
Wchodzimy do baru. Rozglądam się po ludziach , lecz nie widzę nikogo znajomego.
-Ale tu śmierdzi- mówi Rose troszeczkę za głośno czym przyciąga na nas uwagę.
Kucam do niej i patrzę w jej oczy.
-Rose proszę cię- szepczę.- Zachowuj się.
-No co ja tylko powiedziałam prawdę- mówi z wyrzutem.
-No właśnie ona tylko powiedziała prawdę- wtóruje jej Draco.
Patrzę na niego karcąco , ale on  tylko się śmieje , a po chwili  ciągnie nas do przejścia. Stuka w cegły wyznaczonym kodem i po chwili te wpuszczają nas do zaczarowanego świata. Uśmiecham się , kiedy wracają do mnie wspomnienia. Pierwszy raz jechałam do Hogwartu. Dla dziewczynki z rodziny mugoli był to istny szok przejść przez ścianę i dodatkowo zobaczyć , że za nią kryję się inny świat. Pociągnęłam moich towarzyszy do księgarni gdzie szybko kupiliśmy potrzebne podręczniki dla nauczycieli oraz kilka piór i pustych pergaminów. Później wstąpiliśmy do sklepu z ubraniami gdzie kupiłam sobie dwie eleganckie sukienki. Jedna w kolorze ciemnej czerwieni , a druga szara z czarnymi dodatkami. Rose kupiła sobie buty , które wydawały dźwięki gdy przed nimi była kałuża lub błoto. Ostrzegały przed niebezpieczeństwem  , lecz jeśli były brudne potrafiły narzekać na okrągło. Draco kupił sobie błękitną koszulę i czarny krawat. Zadowoleni z zakupów wyszliśmy z zaczarowanego świata.
-Co powiecie abyśmy poszli na mugolskie lody? A potem na spacer po parku- mówię , a kiedy nie widzę zadowolenia na ich twarzach , dodaję.- Jest taka ładna pogoda co będziemy siedzieć w domu!
-No dobra- zgadza się Smok.- A ty mała co ty na to?
-Jeśli będzie tam plac zabaw to tak – mówi i uśmiecha się do nas.
-Oczywiście , że będzie- mówię.- A wujek Draco nawet pohuśta cię na huśtawce.
-Ej!- oburza się blondyn.
Uśmiecham się do niego słodko , a po chwili od też odwzajemnia ten uśmiech.
Podchodzimy do butki z lodami i po krótkiej chwili zastanowienia , każdy zamawia swój ulubiony smak.

Idziemy alejką parku i wsłuchujemy się w przyrodę. Po chwili Rose odbiega od nas i zaczyna się wspinać na wieżę , która jest największą atrakcją tego placu zabaw. Razem z Draco siadamy na jednej z ławek tak, aby mieć nią na oku. Zapada cisza, w której nikt nie chce się odezwać jako pierwszy. Zaczynam nerwowo ciągnąć za palce , lecz nadal nic się nie odzywam.
-Czemu przyjęłaś tę pracę?- pyta chłopak.
-To było moje marzenie odkąd dostałam list z Hogwartu- mówię bez zastanowienia  i uśmiecham się do blondyna.- A ty?
Chłopak przez chwilę milczy jakby bał się odpowiedzieć, lecz potem słowa , które wypowiada trafiają do mojej pamięci na długo.
-Zgodziłem się na tą pracę ,aby być blisko ciebie.
Otwieram już buzię , aby…sama nie wiem co chce mu powiedzieć. Okrzyczeć go? Powiedzieć , że dobrze zrobił. Zamykam usta , a po chwili słyszymy krzyk Rose. Obydwoje odrywamy się z ławki i biegniemy w stronę placu zabaw.
-Co się stało?- pytam dziewczynki , która strasznie zła leży na piasku koło zjeżdżalni.
-Wywróciłam się – mówi i delikatnie ociera ręką łzę , która spływa po jej policzku.
Wyciągam chusteczkę i przykładam do jej kolana.
-Wyciągnij z mojej torebki butelkę z wodą- nakazuję Draco i już po chwili chłopak wręcza mi dany przedmiot.
Zalewam wodą ranę , która jest tylko małym zadrapaniem , lecz chce oczyścić ją z ziarenek piasku. Wysuszam ją chusteczką i pomagam dziewczynce wstać.
-Boli cię nadal?- pyta Draco.
-Już mniej- mówi i uśmiecha się do mnie szczerze.
-Będziemy się musieli zaraz zbierać- mówię i patrzę na zegarek.
-Już?!- marudzi Rose.- Mogę się jeszcze przez chwilę pohuśtać? Wujek mi obiecał!
-Dobrze już dobrze- mówię.- Idźcie ale przez chwilę.
Obydwoje idą w kierunku huśtawki , wesoło o czymś rozmawiając. Opieram się o konstrukcje zjeżdżali i uśmiecham się pod nosem.
-Tworzycie udaną rodzinę- słyszę przy uchu.
Koło mnie stoi wysoka czarnowłosa kobieta o zielonych oczach, które patrzą na mnie dziwnie. Raz ze złością, a raz pojawiają się w nich miłe iskierki.
-Oj nie my nie jesteśmy razem- tłumaczę szybko.- A to jest moja chrześnica.
-Aaa rozumiem-mówi przybysza.- Mój błąd.
Przyglądam się jej bliżej. Czuję , że skądś ją znam , lecz nie wiem skąd.
-My już musimy iść- mówię i uśmiecham się do nieznajomej.- Do widzenia.


Czarnowłosa jeszcze przez chwilę patrzy na odchodzącą szatynkę. W jej głowię zaczyna pojawiać się plan jak w końcu odegrać się na niej i na blondynie.
-Zapomnieli mnie ale ja się im szybko przypomnę- mówi i z wrednym uśmiechem idzie w kierunku ciemnej uliczki , aby tam bezpiecznie prze teleportować się do swojej siedziby.

________

Rozdział dodany po strasznie długim okresie czasu , lecz myślę , że nadrobiłam to jego długością. Nie obiecuję dodawać rozdziały co tydzień. Raz mam gotowy już w środę, a na drugi raz nie mam weny i jestem zmęczona przez cały tydzień, więc nie wyciągnę z siebie nic, a nic. Rozdział 29 jest już w trakcie pisania, ale nie powiem kiedy dokładnie będzie bo tego nie wiem :)
Mam nadzieję, że się podobało!

Czytasz = komentuj!

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 27 "Będzie kiedyś dobrze?"

muzyka do rozdziału- <klik>



Szanowna Panno Granger!
Mam zaszczyt oznajmić , że miejsce dla nauczyciela Transmutacji zostało zwolnione. Jestem już w podeszłym wieku , a bycie dyrektorem szkoły przytłacza mnie z każdej strony. Byłabym zaszczycona gdyby Pani przyjęła moją ofertę na zajęcie mojej pozycji. Wiem, że będziesz najlepszą następczynią. Rozumiem jeśli odmówisz w końcu cały świat magiczny mówi o Twoim ślubie. Jednakże, mam nadzieję, że jednak się zgodzisz. Proszę o szybką odpowiedź.
Dyrektor Minerwa Mcgonagall.

Czytam kilka razy treść listu i nadal nie mogę uwierzyć , że jest to prawda. Jako uczennica Hogwartu marzyłam o tej pracy. A teraz? Moje marzenia w końcu mogą się spełnić. Skaczę z radości i wydobywam z siebie ciche jęki zadowolenia, zapominając o Rudzielcu , który cały czas stoi koło mnie. Biegnę do biurka i od razu rozwijam pergamin , zamaczam pióro w atramencie i piszę. Po chwili zauważam cień nade mną i wracam od rzeczywistości. Słyszę głos narzeczonego przepełniony wyrzutami.
-Czyli jednak nic dla ciebie nie znaczę?- pyta.
-Ron- mówię zrezygnowana.- Czy ty nie rozumiesz? To jest moja szansa! Mogę w końcu spełnić swoje marzenia!
-Beze mnie- warczy.
-Mogę się wziąć za pracę- mówię.- Doceń to, że będzie mi ona sprawiała dużo radości…Nie chce do końca życia siedzieć w domu i czekać , aż ty wrócisz z pracy.
-Przecież moja pensja nam w zupełności wystarcza!- krzyczy.
-Tu nie chodzi o pieniądze Ron- kręcę głową.-Chce tą pracę, chce czuć się w końcu spełniona zawodowo.
-Zostawisz mnie- stwierdza.-I pewnie nigdy nie wrócisz!
-Ron! Jestem z tobą już tak długo-warczę.- Czemu miałabym się zostawić od tak?
-Nie zgadzam się!- mówi poważnie , jakby nie słysząc moich słów.
Patrzę na niego zaskoczona.
-Chyba sobie żartujesz?- pytam , a on kręci głową.- Myślisz , że jestem twoją służącą czy co! Mam niby robić wszystko co mi karzesz! Co to, to nie! Zapamiętaj sobie na zawsze. Nie jestem na twoje posyłki ! Nie będziesz mną rządzić! Wychodzę i nie wiem , kiedy wrócę!
Biorę pergamin , który po zejściu do salonu , przywiązuję do nogi mojej sowy. Karzę jej jak najszybciej dostarczyć wiadomość do Minerwy. Słyszę krzyki dobiegające z góry , a po chwili huk mebli , które- znając Ron’a- przewraca. Zbieram z wieszaka płaszcz , a z komody koło drzwi kluczyki do auta. Trzaskam drzwiami i już po chwili ruszam spod domu z piskiem opon.


Jedyne miejsce, które przyszło mi na myśl to dom Ginny. Podjeżdżam pod niego i wycieram szybko łzy , aby nikt nie mógł ich zobaczyć. Wciągam szybko kilka razy powietrze i wypuszczam je z płuc. Powoli się uspokajam , więc postanawiam wyjść z auta. Pochodzę do drzwi i pukam delikatnie. Słyszę śmiech dziecka i już po chwili widzę Rose, która przytula się w tors przystojnego blondyna. Chłopak patrzy na mnie przez chwilę jakby chciał rozszyfrować co się stało. Jednak odsuwa się i wpuszcza mnie do środka.
-Musisz chwilę poczekać Diabeł wraz z Ginny pojechali odwieźć Potterów do domu- oznajmia cicho i wchodzi do kuchni.- Napijesz się czegoś?
-Może herbaty-odpowiadam i siadam na jednym z krzeseł w kuchni. Małe pomieszczenie pachnie przeróżnymi zapachami. Na śnieżnobiałych ścianach wiszą zdjęcia Rose oraz nowożeńców. Uśmiecham się , kiedy widzę tam i swoje zdjęcie. Zrobione było w Hogwarcie. Na ostatnim roku. Są tam wszyscy. Odwracam się i patrzę na ruchy blondyna. Jedną ręką trzyma Rose , która już powoli odpływa do krainy Morfeusza , a drugą zalewa czajnik wodą. Postanawiam mu pomóc. Blondyn uśmiecha się , kiedy wyciągam kubek z szafki i kładę go przed nim. Znika na chwilę , aby położyć małą do łóżeczka. Czuję się dziwnie. W moim brzuchu latają ze sto tysięcy motylków , które wprawiają mnie w ten stan. Nie! Hermiona uspokój się. Masz narzeczonego!, przekonuję siebie. 
Czajnik wydaje charakterystyczny dźwięk oznaczający , że woda już się zagotowała, chwytam uchwyt w tym samym momencie co Draco. Nasze dłonie dotykają się i czuję delikatny dreszcz, który przechodzi po moim ciele. Zbieram się w sobie i w końcu odważam się spojrzeć mu prosto w oczy. Ten błękit powoduję, że powoli zmniejszam odległość , która nas dzieli. Czuję jego oddech na swojej twarzy, a w oczach widzę radość oraz tęsknotę. Nagle  trzask , który dobiega z przedpokoju , odrywa mnie od blondyna.
-Hermiona?- dziwi się się Ruda.- Coś się stało?
-Nie, nie nic.- odpowiadam trochę zawstydzona.- No może trochę. Muszę z tobą porozmawiać..
-Pewnie. Idź do mojego pokoju zaraz przyjdę- uśmiecha się , po chwili patrz na Draco.- Gdzie Rose?
-Położyłem ją spać przed chwilą- mówi.
-Dziękuję, że się nią zająłeś- przytula chłopaka i odchodzi.

Wchodzę do pokoju małżonków. Patrzę na łóżko , które znajduję się naprzeciwko drzwi. Kołdra koloru czerwonego w niektórych miejscach świeci się na złoto. Kolory Gryffindoru. Ginny musiało długo przekonywać na nią Diabła, przechodzi mi przez myśl.  Nad łożem znajduję się wielkie okno , z którego można zobaczyć wspaniałą panoramę miasta. Koło łóżka znajdują się dwa nakastlniki , na których stoją lampki nocne. Po prawej stronie od wejścia są drzwi. Jedne prowadzę do garderoby , a drugie do małej łazienki. Siadam na fotelu po lewej i czekam , aż Ginny przyjdzie  napojami. Ruda wchodzi do pokoju z uśmiechem, kładąc na szklanym stoliczku dwie herbaty. Zajmuję fotel naprzeciwko mnie i przypatruje się mi z ciekawością.
-Co się dzieje?- pyta.
-Pokłóciłam się znów z Ron’em – odpowiadam.- Nie chce wracać na razie do domu.
-Co ten debil znowu zrobił!?- krzyczy.- O nockę się nie martw. Możesz spać u nas.
-Dziękuję słońce- mówię i uśmiecham się do niej łaskawie.- Poszło o to , że dostała list… list z Hogwartu.
Ginny wciąga szybko powietrze , krztusząc się przy tym herbatą.
-Z Hogwartu!?- powtarza.
-Tak… Ginny oni chcą żebym zajęła miejsce nauczycielki Transmutacji.
-To wspaniale!- krzyczy.- Zawsze o tym marzyłaś. Gratuluję.
Przerywa , lecz po chwili pyta.
-Więc w czym problem?
-Ron- wzdycham.- On zawsze jest problemem. Boi się, że będę go zdradzać. Wymyśla nie stworzone historyjki. Narzeka, aż w końcu zakazuję mi wyjazdu.
-Miona  na pewno dacię radę! Dużo razem już przeszliście- mówi chociaż nie widzę u niej entuzjazmu.
-Mam nadzieję, że masz rację bo już odpisałam, że się zgadzam- mówię i uśmiecham się krótko.

* * *
Siedzę w ogrodzie i nie mogę nadal otrząsnąć się z tego co przed chwilą usłyszałem. Czy to prawda, że ona też dostała list? , więc jednak nie jest , aż tak złą opcją zgodzenie się na tą posadę. W końcu ona też tam będzie. Przywołuję z pokoju gościnnego pergamin i pióro. Zaczynam pisać odpowiedź, że zgadzam się zająć posadę nowego Mistrza Eliksirów. Może jednak ten rok nie będzie, aż tak zły?
-Masz tego nie spieprzyć , jasne!?- słyszę cichy głos  rudej za sobą.
-Nie wiem o co ci chodzi…- kłamię.
-Myślisz, że nie słyszałam  jak nas podsłuchiwałeś?- pyta i uśmiecha się wrednie. – Czytać też umiem.
Mówi i wskazuję na moją odpowiedź, którą trzymam w dłoni.
-Ty chytry lisie- mówię i zaczynam się śmiać.
Dziewczyna mi wtóruję , a po chwili dosiada się i zaczyna oglądać gwiazdy.
-Masz szansę ją odzyskać, więc nie zepsuj tego- powtarza.- Inaczej zabiję cię własnoręcznie.
Uśmiecham się do niej.
-Postaram się naprawdę- odpowiadam, a po krótkiej ciszy pytam.- Czemu jesteś po mojej stronie?
-Nie wiem…- mówi.- Najwidoczniej los się do ciebie uśmiechnął.
-Mieć takiego sprzymierzeńca do zaszczyt.
Obydwoje wybuchamy śmiechem, a po chwili postanawiam iść zrobić coś do jedzenia.


* * *

Siedzę na tarasie opatulona kocem. Lekko pocieram rękoma o siebie, bo zaczynają mi już marznąć palce. Podnoszę głowę i patrzę się w gwiazdy. W oczach zaczynają mi się zbierać łzy. Wzdycham ciężko. Wracam myślami do lat w Hogwarcie, uśmiecham się w duszy, a po moim policzku spływa coraz więcej łez. Pamiętam moment gdy pierwszy raz weszłam do Wielkiej Sali. Wracam tam myślami. Przechodzę przez wielkie drzwi, szłam obok Pansy, teraz to trochę śmieszne. Idę, i patrzę na ten sufit, który jest zaczarowany. Wygląda jak niebo. Zawsze kojarzył mi się z momentami gdy leżałam z tatą na kocu, i obserwowaliśmy gwiazdy. Jest mi smutno, ale teraz chciałabym popatrzeć na to niebo. Wiem ,że mogę je widzieć co wieczór. Dlaczego cały świat jest przeciwko mnie? Zaczynam coraz bardziej szlochać.
-Dlaczego znowu muszę płakać?- pytam się sama siebie.
-Bo, po każdej nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój- słyszę za plecami głos Blondyna.-Uśmiechnij się-szepcze mi do ucha.-Zrobiłem ci twoją ulubioną herbatę.
-Czarna z malinowym sokiem-z...
-Tak Hermiono. Z łyżeczką soku z cytryny-uśmiecham się.
Ale teraz przychodzi mi jedna myśl do głowy.
-Skąd wiedziałeś?- pytam się zdziwiona.
-Wspomnienia, ale nie będę ci nic o nich mówił. Zatrzymam je dla siebie-uśmiecha się i siada obok mnie.
-Okej... Chcesz trochę koca?- pytam się.
-Mam go sobie odrąbać siekierą czy obciąć nożyczkami?- zaczynamy się oboje śmiać.
-Nie. Wiesz możesz usiąść bliżej mnie, i... Chyba wiesz- Blondyn odstawia nasze kubki na stolik, przysuwa się bliżej. I okrywa naszą dwójkę kocem.
-Od razu jest mi cieplej-uśmiecha się i patrzy na mnie swoimi wielkimi błękitnymi oczyma. Znowu mam motyle w brzuchu. Siedzimy tak w bezruchu. Nie mogę odwrócić wzroku, mimo iż staram się być wierna narzeczonemu.
-Draco, nie powinnam-mrugam oczyma.
-Nie powinnaś czy nie chcesz?- pyta się i zbliża do mnie.
-Dobrze wiesz. Przepraszam-uśmiecham się.
-Dobra, to teraz powiedz czy przyjęłaś tę robotę-uśmiecha się, i czuje że nasze kolana stykają się. W tym momencie czuje się jak zwykła nastolatka. Która tylko od dotyku chłopaka który jej się... podoba? Może to złe określenie. Do którego ma słabość-uśmiecham się i spuszczam wzrok-przywołuje u niej dreszcze.
-Tak-mówię po chwili.
Chłopak kiwa głową.
-To słodkie-uśmiecha się, a ja tylko pokazuje że nie wiem o czym mowa.-Rumienisz się gdy tylko ciebie dotknę- spuszczam wzrok, i wiem że jeszcze bardziej się rumienie.
-Nie prawda-zaczynam się śmiać.
Nastaje chwila ciszy. Nie jest ona niezręczna wręcz przeciwnie.
-Hermiono, jesteś śliczna-przerwa i przygląda się mi uwarzeni. –Po płaczu twoje oczy są coraz większe-zakłada mi kosmyk włosów za ucho, i całuje w czoło.
Czuję Deja vu. Wydaje mi  się, że już to kiedyś się wydarzyło.
-Dziękuje. Wiesz.. Kobieta czuje się wtedy bezpieczna- patrzę mu się prosto w oczy.
-Kobieta? Ja się czuje jak wtedy kiedy byliśmy nastolatkami-uśmiecha się.
-Jak wtedy? Kiedy? Draco o czym ty mówisz?- widzę jego zakłopotane oczy.
-O niczym. Hermiono wymsknęło mi się, nie wiem dlaczego tak palnąłem-uśmiecha się, i próbuje ukryć zażenowanie.
-Dobra... Nie chcesz nie mów, podobno prawda zawsze wychodzi na jaw-uśmiecham się-Wiesz będę się zbierać spać. Zmęczona jestem.
-Już?- pyta się i robi minę smutnego psa. Rozbawia mnie to
-Oj Draco- uśmiecham się i daje mu buziaka w policzek-Dobranoc.
-Dobranoc Mionko. Kolorowych snów i słodkoo zaśnij-przytula mnie.
-Draco, skąd ty wiesz tyle o mnie?
-Wiesz przeszłość-puszcza mi oczko.
Odchodzę , ciągnąc  koc za sobą, a w głowie mam tysiące myśli na temat tego blondyna.
-Słodko wyglądasz jak tak idziesz-krzyczy za mną. Odwracam się i patrzę w jego oczy. W tą piękną głębię , która działa na mnie tak jak nic innego. Odwracam się jak najszybciej potrafię , aby nie popaść ponownie w ten dziwny trans. Wchodzę do sypialni i idę od razu do łazienki. Staje przed lustrem i patrzę się na swoje oczy.
"Po płaczu twoje oczy są coraz większe" przypominam sobie, a uśmiech sam zjawia się na mojej twarzy. Rozbieram się do naga, i wchodzę pod prysznic. Namydlam ciało olejkiem ziołowym. Zmykam oczy, i mam tylko przebłyski. Siedzę na polanie, z wysokim blondynem, on daje mi kwiaty które sam zebrał. Unoszę powieki, ale przestaje o tym myśleć.  Gorąca woda, opłukuje z mojego ciała olejek, ale zapach dalej pozostaje na mojej skórze. Wychodzę i okrywam się ręcznikiem. Ubieram szlafrok, który określam "Pusiakiem". Mój "pusiak" jest koloru czekoladowego, spryskam swoje ciało perfumami, o zapachu bzu. Wychodzę z pokoju i siadam na łóżku. Rozsmarowuję balsam na nogach. Rozglądam się po pokoju. I nagle drzwi się otwierają, a do nich wchodzi nie kto inny niż Smok.
-Przepraszam, ale zostawiłaś różdżkę-uśmiecha się i mi ją podaje.
-Dziękuje-spuszczam wzrok.
-Co się dzieje?- pyta się mnie.
-Nic, smutno mi-uśmiecham się i do oczu zaczynają mi przypływać łzy.
-Ej Mała-obejmuje mnie mocno, a ja nie mam nic przeciwko-Nie płacz, bo nie warto. Ron naprawdę na to nie zasłużył.
-Na co?- pytam  i wciągam powietrze.
-On nie jest wart, byś przez niego płakała-uśmiecham się.
-A kto niby jest wart?- pytam.
-Nie wiem, ale ja bym nie pozwolił ci nigdy płakać przeze mnie.
Czuję jak moje ciało zalewa fala gorąca. Chce to jak najszybciej  przerwać. Chodź tak dobrze czuję się w jego ramionach, które wytwarzają aurę spokoju i bezpieczeństwa.
-Dobranoc…Draco -całuje go w policzek, i przytulam. Już się odwracam, aby położyć się do łóżka , lecz  czuje ,że czyjaś ręka łapie mnie i przytrzymuje.
-Dobranoc-całuje mnie mocno w usta, a moje kolana miękną.

____

Rozdział dedykowany Martynie <3 , która wspiera mnie jak najlepiej umie  oraz pomagała  mi pisać rozdział. Dzięki słońce ;* 
Dziękuję również Wam drodzy czytelnicy, że jeszcze jesteście ze mną i za komentarze pod rozdziałami , które tak bardzo motywują mnie do pisania. :) 
Jeszcze raz dziękuję. :*

środa, 23 października 2013

Rozdział 26 "Oferta nie do odrzucenia"

Wpatruję się w niego z niedowierzaniem. Otwiera walizkę i wyjmuję z nich dwa wielkie pudełka, które wręcza dzieciakom. Obydwoje w pośpiechu drą papier i dostają się do środka. Rose dostaje wielką lalkę o brązowych włosach , która jeśli  naciśnie się jej plecy śmieje się lub płaczę. A Albus  o zielony samochodzik , który steruje się pilotem. Uśmiecham się , kiedy dzieci rzuciły się w ramiona Draco i zaczęły krzyczeć jakim to jest wspaniałym wujkiem.
Niestety niespodzianek nie było jeszcze końca. Gość wyjął jeszcze więcej prezentów i zaczął rozdawać starszym. Kiedy spojrzał na mnie , aż wciągnęłam powietrze do płuca. Wyją małe pudełeczko, które delikatnie położył mi na dłoni , cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Widziałam kątem oka, że Ron zrobił się cały czerwony, a dłonie zgniótł w pięści.
-My już musimy iść- oznajmił wszystkim i chwycił mnie za ramię.
Nie sprzeciwiłam się , bo nie chciałam się kłócić przy dzieciach. Wycałowuję  maluchy i oznajmiam , że przyjadę do nich jutro i wezmę je na lody. Zakładam  płaszcz i macham do zebranych. Nawet wtedy, kiedy idę  już do wyjścia , czuję jego wzrok na sobie.

Zatrzaskuję drzwi od auta , siadając na miejscu pasażera.
-O co ci chodzi?- pyta mnie rudzielec, nie patrząc na mnie.
-O co mi chodzi!- powtarzam i zaczynam się coraz bardziej denerwować.- Boisz się Draco czy co?! Nie rozumiem tego! Chowasz do niego cały czas urazę...Fakt dokuczał nam w szkolę ale czy nie jesteśmy już dorośli? Nie lepiej zakopać ten wojenny topór. Zachowujmy się jak trzeba!
-Sugerujesz , że jestem nie dojrzały?!- krzyczy i uderza w kierownicę.
-Nie! Jak zawsze wyciągasz pochopne wnioski. Mam dość...-warczę.- Naucz się  zachowywać! Nie musieliśmy od razu wychodzić z imprezy bo Draco dał mi prezent. Dawał je wszystkim! Nawet tobie.
-To nie chodzi o jakiś głupi prezent Miona!- krzyczy.- Nie widziałaś jak się na ciebie patrzył!
-Nie, nie widziałam- mówię, chociaż dobrze wiem jak było.- Ron ja widzę tylko ciebie, może dlatego tego nie zauważam.
Widzę , że na jego twarzy przez chwilę pojawia się uśmiech , lecz zmienia się on w grymas.
-Nie przyjedziesz tutaj jutro- rozkazuję.
-Nie zabronisz mi tego Ron!- krzyczę.- Jesteś żałosny... i tak nie będzie jak ty sobie życzysz.
-Jeszcze zobaczymy- mówi i odpala silnik.
Zakładam ręce na piersi i odwracam głowę w stronę domu przyjaciółki. Zauważam , że firanka w kuchni zasłania się szybko. Dostrzegam blond włosy , które odchodzą w głąb domu. Momentalnie uśmiecham się pod nosem, co nie uchodzi uwadze rudzielcowi.

W domu nie zwracam uwagi na słowa narzeczonego. Od razu kieruję się do sypialni, rzucam się na łóżko , a różdżką zamykam drzwi.  Nie mogę przestać myśleć o dzisiejszym dniu. Czy to wszystko jest prawdą? Chce uwierzyć w każde słowo Diabła , bo po co miałby kłamać? , lecz wspomnienia nie wskazując na jakikolwiek pozytywny kontakt z Draco. Kłótnia z Ron'em jeszcze bardziej wytrąca mnie z równowagi. Łzy napływają mi do oczy, zaczynam płakać z bezsilności. Mam dość! Nie chce dłużej tego znosić ale nie chce też go zranić. Czy te dwie rzeczy są możliwe?
Nagle przypominam sobie o prezencie. Wyciągam go z torby i patrzę przez chwilę na pudełko z ciekawością. Walczę z pokusą i w końcu przegrywam. Zdzieram papier i po chwili otwieram wieczko.  Znajduję tam naszyjnik z białego złota. Kształtem przypomina węża , a jego oko zdobi zielony kryształ.
Jest piękny, przechodzi mi przez myśl.
Dostałaś go od taty, pamiętasz?
Pyta jakiś głosik. Mój umysł zaczynam wariować. To nie może być prawda. Nagły natłok wspomnień wyklucza to co przed chwilą usłyszałam. Tatę nie było by stać na tak drogi prezent , przecież on jak i mama byli dentystami.
Nie daj się omotać
Słyszę ponownie głos , który rozbrzmiewa mi w czaszce. Wyjmuję naszyjnik, chwilę się mu przyglądam , aż w końcu zakładam go na szyję. Ukrywam go pod bluzką tak aby nie dawać Ronaldowi kolejnego powodu do kłótni.


Zasnęłam. Pierwszy raz od jakiegoś czasu miałam sen, który był wspaniały. Wróciłam w nim do Hogwartu siedziałam na wieży astronomicznej wraz z jakimś chłopakiem , który właśnie nalewał mi do kieliszka szampana z bąbelkami. Czułam się dziwnie. W brzuchu trzepotały mi motylki , a ręce pociły się od stresu. Chłopak musiał znaczyć coś dla mnie , że zachowywałam się jak nie ja . Chciałam zobaczyć jego twarz poznać jakiś szczegół , który mógłby powiedzieć kim jest. Niestety, jak na przekór  jego twarz zakrywała mgła , która nie chciała się rozejść.  Kiedy czułam , że jestem już blisko prawdy coś wybudza  mnie ze snu, lecz ostatkami sił wyczułam drogie , śliczne i męskie perfumy. Głośne pukanie ponownie roznosi się po pokoju. .Zwlekam się z łóżka i otwieram drzwi, w których stoi Ron. Trzyma w ręku list z moim imieniem i nazwiskiem.
Biorę go z jego rąk i zauważam, że jest rozpieczętowany.
-Nie dość , że wczoraj urządziłeś mi jakąś szopkę bo jesteś zazdrosny o byle co to jeszcze czytasz listy , które zaadresowane są do mnie!
-Miona..- mówi i spuszcza głowę.
-No co!?-wrzeszczę.- To może mi łaskawie powiesz co tam jest napisane bo straciłam ochotę czytać!
-To list z Hogwartu- mówi. 
 -Co?- pytam zdziwiona i otwieram kopertę.

~*~

Na noc zatrzymuję się u Diabła. Rozmyślam nad dalszym życiem w Londynie. Nie wiem jak z tego wszystkiego wybrnąć. Na początek trzeba znaleźć jakieś przytulne mieszkanie może być to nawet jakaś kawalerka na przedmieściach. Do czasu, kiedy nie znajdę czegoś na stałe poproszę Ginny i Blaise żebym mógł zostać tutaj. Pobawię się trochę w niańkę i będę mógł spędzić trochę czasu z Hermioną jeśli ta ruda szuja się nie napatoczy.Widziałem jak się dziś kłócili. Wiem, że spowodowałem tę kłótnię i muszę przyznać szczerzę się z tego cieszę. Teraz , kiedy leżę na łóżku nie mogę przestać o niej myśleć. Czuję jej zapach w pościeli i doprowadza mnie to do szaleństwa. Czuję się jak jakiś psychopata , który zakochał się w wielkiej gwieździe  , a ona olewa go na każdym froncie. W końcu sfrustrowany trafię to jednego z mugolskich psychiatrów i będę tam do końca życia. Nie, nie, nie. Nie myślmy negatywnie. Wszystko się ułoży tak jak w bajkach. Z tą pozytywną myślą chce położyć się spać , jednak coś mi w tym przeszkadza. Do okna dobija się piękna brązowa sowa , która dumnie unosi głowę. W pyszczku ma list zaadresowany do mnie. Wyjmuję go , a ptaku daję krakersa. Zwierzę odlatuję w ciemności , a ja mogę się skupić na liście. Otwieram kopertę i wyjmuję kartkę. Kiedy widzę pieczęć Hogwartu moje serce zaczyna bić szybciej. Spodziewam się najgorszego i tak jest. Jeśli się zgodzę na propozycję wtedy ją stracę. Nie będę miał możliwości ponownie ją do siebie  przekonać , a tylko dlatego wróciłem. Łapię pióro i znajduję nie zapisany pergamin. Chce już odpisać, że nie zgadzam się , lecz przerywa mi pukanie do drzwi. Podchodzę i otwieram je delikatnie. Widzę syna Harry'ego , który stąpa z nogi na nogę i patrzy się na mnie błagalnymi oczkami.
-Co się stało?-pytam i przyklękam przed nim.
Dziecko delikatnie łapię mocniej swojego misia za łapkę i spuszcza głowę.
-No bo, no..-jąka się ale już po chwili odpowiada.- Ja miałem straszny koszmar , a mama i tata mówią żebym poszedł spać. No i poszedłem! Ale.. ale za bardzo się boje. Zauważyłem, że u ciebie się świeci , więc przyszedłem.
-Oh.. Albus, wchodź- mówię i przepuszczam go przez drzwi.- Po której chcesz spać stronie?

_____

Rozdział nie za długi ale inaczej napisać go nie mogłam. Liczę na Wasze komentarze, które motywują mnie do dalszej pracy. Pamiętajcie to nie liczba się liczy tylko to czy komukolwiek się to podoba :) Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Dzięki czemu rozdział dodaję wcześniej. :D Mam nadzieję  , że się spodobał <3

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 25 " Twarz i uczucie , które nawidza mnie ciągle..."

Gromadka dzieci , które ganiają się  po ogrodzie pełnym kwiatów i rozkwitających drzew. Sceneria jakby wyjęta z filmu. Podbiega do mnie dziewczynka o imieniu Rose i krzyczy żeby się z nią pobawiła. Kręcę głową i powtarzam po raz kolejny, że dziś nie czuję się na siłach. Jej oczy smutnieją, łączy ręce jak do modlitwy i błaga mnie. Nie mogę się jej sprzeciwić. Biorę ją na ręce i kieruję się na środek ogrodu, gdzie stoi chłopczyk.
-Co jak co.. ale przekonywanie masz po tacie- mówię z uśmiechem na ustach.
-Ej!- krzyczy Zabini i wystawia głowę przez okno w kuchni.- Słyszałem!
-I dobrze!- odkrzykuję.
Kładę na ziemi Rose , a po chwili czuję , że ktoś klepie mnie po plecach.
-Gonisz!-krzyczy za mną niski chłopiec o kruczoczarnych włosach i w okularach, które spoczywają na jego malutkim nosie .
-Jak ja cię zaraz złapię- krzyczę i zaczynam biegać za uciekającym synem Harry'ego.
Kiedy w końcu go łapię, podnoszę go do góry i okręcam go w około. Chłopiec  śmieje się na cały głos , a mi aż się robi ciepło na sercu.
-Na dziś koniec- mówię im jak niańka.
-Przyjedziesz do nas jutro?-pyta Albus.
-Może.. a zjecie grzecznie kolację?-pytam.
Obydwoje ochoczo kiwają głową.
-Więc uciekać szybko i myć ręce bo zaraz będzie. Już, już!- poganiam ich, a oni ścigając się wbiegają do śnieżnobiałego domu.
Rozglądam się dookoła i podziwiam dom Ginny i Diabła. Ogród tryska życiem, nie da się go opisać słowami. Wszędzie są różnorodne kwiaty, krzewy , drzewa. Jest prześlicznie.
Opadam zmęczona na jeden z leżaków , które rozłożyłam na werandzie i w spokoju sączę lemoniadę.
-Dolać ci jeszcze?-pyta głos za mną.
Kiedy odwracam się , aby spojrzeć na mężczyznę coś we mnie się burzy. Myśli krążą mi we wspomnieniach, czuję jakby działo się coś z moją pamięcią.  Rude włosy , które właśnie rozwiewa wiatr stają się blond. Oczy zmieniają kolor na niebieskie i patrzą na mnie teraz wzrokiem pełen wyrzutów.
-Czemu wybrałaś jego?-słyszę głos w swojej głowię.
Głos nie należący do Ron'a tylko do niego. Tylko do mojego największego wroga , który próbuję mnie teraz omotać. Czuję , że do oczu napływają mi łzy, a głowa zaraz eksploduje.
-Ja... nie- mówię cicho.
Z kolejnym powiewem wiatru wraca prawdziwy obraz. Widzę Ron'a mojego narzeczonego , który stoi nade mną i patrzy na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Coś się stało?-pyta.- Wyglądasz jakbyś była chora..
-Ja, ja.. nie wiem- mówię.- Chyba pójdę się położyć.
Wstaję , a Rudzielec całuje mnie w usta. Czuję , że to był inny pocałunek. Jakbym całowała kogoś innego. Chodź tak samo był przepełniony uczuciem miłości. Kręci mi się w głowię. Moje myśli krążą wokół ostatnich lat, kiedy to byłam zadowolona. Żyłam pełnią życia wraz z Ron'em u swego boku. Wtedy nie planowaliśmy ślubu. Te dwa lata wspólnej podróży po świecie , pokazały nam, że pasujemy do siebie i chcemy ze sobą żyć już zawsze. A teraz? Czuję, że popełniłam błąd godząc się wyjść za niego. On naciska na mnie żeby ustalić jak najszybciej datę ślubu, a ja nie chce tego tak szybko. Potrzebuję się wyszaleć ,a  dopiero potem planować coś co na prawdę połączy nas na ZAWSZE. Zawsze to duże słowo.
Kładę się na łóżku , a nawroty ponownie wracają.
Nagle zaczyna mi przeszkadzać światło , które przechodzi przez okno , a krzyki dzieci stają się być coraz bardziej uciążliwe. Zatrzaskuję drzwi do pokoju gościnnego , zamykam je na klucz i spuszczam żaluzję. Moja ciemnica jest skończona, więc kładę się do łóżka i przykrywam się kołdrą po sam czubek nosa. Nie wiem co się ze mną dzieje, lecz na pewno jest coś nie tak.


Nie wiem nawet , kiedy zasnęłam ale budzą mnie szepty za oknem. Pocieram oczy , po czy powoli i bezszelestnie przedostaję  się do okna. Siadam na ziemi i zaczynam nasłuchiwać.
-To pewne , że wraca do Londynu?- pyta Ginny piskliwym głosem.
-Tak-mówi Diabeł.- Dzwonił do mnie wczoraj. Ma być tu już dziś.
-Co on sobie wyobraża!-krzyczy Ron.- Wraca teraz, kiedy zaczęło nam się układać. Mamy w planach ślub , a ten idiota wszystko popsuje!
-Ron! Uspokój się- zniżyła głos ruda.- Możesz w to nie wierzyć jak chcesz ale on ją na prawdę kocha.
-Jeśli ją kocha to niech da jej spokój- odpowiada szybko.
-To nie jest takie łatwe- warczy Ruda.
-Sam wiesz co się działo przez ostatni rok w Hogwarcie - mówi Zabini i patrzy na niego wrogo.- Gdyby nie Ginny na pewno bym ci nie wybaczył , lecz teraz zachowuj się jak przystało. Jeśli skrzywdzisz Mionę tak jak wtedy nie będę miał wyrzutów żeby cię zabić.
-Blaise proszę cię- uspakaja go Ginn.
-Nie!- podnosi głos.- Nie wiem w co grasz Ron ale wiem na pewno, że nie kochasz jej tak samo jak on.. Myślisz, że czemu wraca ? Chce się upewnić , że z takim psychopatą jak ty  jest jej dobrze. Przez te lata jako jedyny utrzymywałem z nim kontakt. Wiedziałem co czuję i co myśli. Wiem na pewno, że uczucie do naszej Miony nigdy w nim nie zgasną!
-Skarbie proszę cię... mogła się obudzić.
-Nic mnie to nie obchodzi Ginny. Kiedyś i tak się dowie jak było na prawdę..
-Tato coś się dzieje?- Rose pyta przestraszonym głosem.
-Nic się nie dzieje ptaszynko- odpowiada brunet.- Chodź do domu zaraz idzie twoja ulubiona bajka.
Nastaje chwila ciszy. Słyszę głośny oddech Rona i wiem , że jest strasznie zdenerwowany. Mało brakuję ,a wybuchnie.
-On ma rację- mówi w końcu Ginny.- Nie powinniśmy ukrywać przed nią niczego.
-I ty przeciwko mnie!- krzyczy Ron.- Myślałem, że jesteśmy rodzeństwem.
- Ron nie zaczynaj... wiele się pozmieniało. Kocham cię ale tu chodzi o Mionę i o jej dobro.
-Wiesz, że jestem dla niej najlepszy! No powiedz to..
Nie słyszę odpowiedzi bo Ginny wybiega do domu, a potem  rozlega się trzask drzwi od łazienki. Zapada cicha , którą przerywa dzwonek do drzwi , a potem głos Diabła , który krzyczy, że już idzie.

~*~

Wysiadam z samolotu. Wolnym i zdecydowanym krokiem idę przez lotnisko , a za sobą wiozę wielką walizkę, która stukota po płytkach. W końcu wróciłem na swoje. Po tych latach , kiedy próbowałem zapomnieć , zrozumiałem, że źle zrobiłem. Czy nie lepiej gdy będę wiedzieć ją i tą rudą świnie razem. Może wtedy mi przejdzie, zrozumiem , że nic z tego nie będzie. W końcu uporam się z uczuciem , które prześladuje mnie od ukończenia Hogwartu. Czyli z miłością. 
Nie wiem czy sam próbuje przekonać samego siebie. Walczę z uczuciem bezsilności. Stoję na krawędzi między życiem ,a śmiercią.. czekając, aż w końcu dokonam wyboru. Zostać i starać się o nią , czy zginąć i zapomnieć.
Kiedy taksówka podjeżdża pod lotnisko , a bagażnik otwiera się , wkładam tam walizkę i wchodzę do środka. Warczę do taksówkarza adres Diabła i już po chwili jestem na miejscu.
Gwiżdżę z podziwem. Jednak na dobre wyszło mu ożenienie się. Przypominam sobie jego ślub. Obydwoje wyglądali przepięknie. Jednak ja nie zwracałem na nich najmniejszej uwagi. Ważniejsza była ona. Ta która stała koło rudego chłopaka , a on przytulał ją swoim ramieniem. Ten dzień był najgorszym w moim życiu, ponieważ wiedziałem , że ją straciłem. Chociaż nie poddałem się.. próbowałem dalej. Kiedy wszyscy spokojnie zasiedli przy stole , patrzyłem się na nią i podziwiałem jej twarz, oczy, ciało. Chciałem się nacieszyć tym widokiem chodź przez te kilka sekund. Wtedy jej oczy spotkały się z moimi , zauważyłem, że jej policzka przybierają barwę purpury. Spuściła wzrok i już więcej nie popatrzyła na mnie tego wieczora. Co się stało potem ? Wyjechałem. Kontakt z Zabinim pozwolił mi utrzymywać też kontakt z nią. Dowiedziałem się o zaręczynach. Byłem wściekły, lecz postanowiłem wrócić. Chce sprawdzić czy nie będę cierpieć. Chce ją widzieć , słyszeć jej głos i czuć jej zapach.
Zbieram  się w sobie i dzwonię  dzwonkiem do drzwi. Odczekuję  chwilę , słysząc głośne śmiechy dzieci z uchylonego okna. Gdy drzwi otwierają się , widzę  mojego kumpla.
-Smoku!-krzyczy i tuli mnie z całej siły.- Jak ja się za tobą gadzino stęskniłem!
-Dość Zabini bo mnie zmiażdżysz- mówię oschle, lecz uśmiech nie schodzi mi z buzi.
Wtedy spostrzegam ją. Wychylała zaciekawiona głowę pełną burzy  loków. Nasze oczy spotykają  się jak wtedy na weselu , lecz teraz nie spuszcza ze mnie wzroku. Wpatruje  się we mnie z zaciekawieniem i jakby oczekując odpowiedzi. Postanawiam  na pewno, że nigdy z niej nie zrezygnuję. Zrobię tak, że będzie moja i tylko moja. Nawet gdybym miał za to przypłacić życiem. Bo bez niej jest ono nie wartościowe. 

____

Rozdział skończony. Miałam nagły przypływ weny i jakoś zdążyłam napisać go na tą niedzielę. Jestem z niego dumna.
Jest to jakby inna historia. Są dorośli, myślą doroślej, czują do siebie coś czego nie mogą i nie chcą powiedzieć. Można powiedzieć, że to jakby 2 część mojej historii ale nie będę robiła zamieszania i będę miała to w dalszych rozdziałach.
Dziękuję  za wszystkie komentarze ;* Cieszy mnie to , że tak wiele osób uważa , że piszę dobrze. Chociaż sama nie jestem do tego przekonana. Jeśli się podobało to wiecie co robić ! <3


niedziela, 22 września 2013

Rozdział 24 "Nienawiść łatwo pomylić z miłością , a miłość z nienawiścią"


Otwieram oczy.  Okrążam wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajduję. Jest to jakby szpital. Białe zasłony w oknach zasłaniają słońce , którego promienie próbuję się przez nie przedrzeć. Czuję się słabo, a kiedy patrzę na swoje ręce prawie mdleję. Skóra jest cała czerwona i poparzona. W niektórych miejscach , aż zwęglona. Dotykam jej i syczę z bólu. To na pewno nie jest sen. Podnoszę się delikatnie z łóżka. Odkrywam koc , którym byłam przykryta i po chwili wstaję, kiedy zawroty w głowie przestają być uciążliwe. Zakładam na nogi pantofle i idę w kierunku wyjścia , kiedy przez wielkie drewniane drzwi wpada pewien rudzielec. Patrzy na mnie zdziwiony , lecz po chwili uśmiecha się przyjaźnie. Ten uśmiech... jest taki znajomy. Po chwili widzę przebłyski w umyśle. Rude włosy , które gładzę. Usta , które całuję z miłością , a one oddają pocałunek. Wspomnienia wracają. Nie zważając na ból przytulam go do siebie z całej siły, a łzy mimowolnie spływają mi po policzkach.
Szepczę do mnie żebym przestała płakać ale nie mogę. Tęskniłam za tym chłopakiem jakbym nie widziała go rok. W końcu , kiedy delikatnie odrywam go od siebie , patrzę mu w oczy. Widzę w nich coś dziwnego , lecz nie wiem co to za uczucie. Kieruję mnie na łóżko i siada na nim wraz ze mną. Chwyta mnie za rękę i uśmiecha się pełen nadziei.
-Pamiętasz cokolwiek?-pyta po chwili.
Kręcę przecząco głową, a on opuszcza głowę.
-Chociaż, nie.. Niektóre wspomnienia wracają- robię przerwę.- Na przykład ty.
Chłopak od razu podrywa głowę do góry i patrzy mi w oczy z przejęciem.
-Co takiego?
-Pamiętam na pewno, że byłeś dla mnie kimś ważnym. Nie wiem czy teraz też tak jest -mówię i patrzę na dłoń , którą mnie trzyma.- My... my jesteśmy ze sobą?
-Tak-odpowiada bez wahania.- Cieszę się , że pamiętasz chociaż tyle. Nie wiem co bym zrobił gdybyś zapomniała o mnie... o nas.
Uśmiecham się, kiedy dotyka mojego policzka i gładzi go delikatnie.
Dziwne ale czuję, że chce aby ta chwila trwała wiecznie, aby nikt nam nie przeszkodził. Lecz kiedy nasze usta już prawię łączą się w pocałunku , drzwi rozchylają się na oścież i wchodzi przez nie jakiś blondyn. Patrzę na wyraz jego twarzy i zastanawiam się co rozdrażniło go tak bardzo, że jego oczy puszczają w naszym kierunku groźne błyskawice. Zauważam , że patrzy na nasze złączone ręce. Oczy rozszerzają mi się , gdy w moim umyśle pojawiają się sceny gdzie ten Ślizgon gnębił mnie i prześladował.
Wstaję jak najszybciej z łóżka i podchodzę do niego , wymierzając mu cios w policzek.
-To za wszystko co przez ciebie wycierpiałam- mówię i podnoszę z dumą głowę.
-Miona- mówi delikatnie.- Nie wiem co ten kretyn ci naopowiadał... ale przypomnij sobie ten rok. Proszę..
-Nic mi nie powiedział!-krzyczę.- Pamiętam to co powinnam. Czyli mniej więcej , że nie chce cię znać. Nie znudziło cię już to obrażanie mnie? Po co tu w ogóle przyszedłeś!? Nawet jak prawię umarłam chcesz mi dokuczyć.
-Nie-odpowiada i spuszcza głowę.- Chciałem sprawdzić jak się czujesz. Hermiono... proszę pomyśl o tym dobrze? Pamiętasz w ogóle co ci się stało?
Zamyślam się. Nigdzie we wspomnieniach nie widzę mojego wypadku. Przez głowę przechodzą mi wszystkie najgorsze wspomnienia z tym blondynem. Łzy napływają mi do oczu.
-Wyjdź stąd-mówię spokojnie.
-Miona- mówi i delikatnie łapie mnie za ramię.- Kocham cię. Przypomnij sobie te wszystkie dobre chwilę razem. Spójrz na mnie w tym dobrym świetle. Otwarłem się przed tobą i zmieniłem się... dla ciebie.
-Skończ-mówię.- Nie kochasz mnie... ty mnie nienawidzisz...! Gardzisz szlamami. Nawet nie wiem jak możesz mnie dotykać. W końcu jestem nic nie warta dla takiej osoby jak ty.
Zrzucam jego dłoń. Odchodzę , zostawiając go w szoku. Nie wiem co sobie teraz myśli. Nie obchodzi mnie to w żadnym wypadku. Wiem, że jest dla mnie nikim.


Zostaję wypisana ze skrzydła  w ostatni dzień szkoły. Egzaminy końcowe zdawałam w łóżku , pilnowana przez jednego z nauczycieli. Najczęściej był to Snape , który dziwnie mi się przyglądał. Oczywiście nawet z tak uciążliwym problemem , dałam sobie radę i bez problemu napisała wzorowo , każdy sprawdzian.
Westchnęłam , kiedy poczułam na moim ramieniu dłoń. Odwróciłam się i od razu zauważyłam śliczny uśmiech rudzielca.
-Spakowana?-zapytał się i przytulił mnie mocno.
-Mniej więcej-odparłam.- Poczekasz na mnie na peronie?
Ron chwile zastanowił się nad moimi słowami, lecz gdy dodałam, że dam sobie radę sama chociaż przez tą chwilę, odszedł. Chłopak przez te wszystkie dni , które spędziłam w szpitalu , przychodził do mnie regularnie. Na początku cieszyłam się, że interesuję się mną i tak się troszczy. Lecz po jakimś czasie zaczęło się to robić dziwne. Jakby chciał odciąć mnie od całego świata.
Zapięłam kufer , złapałam go za rączkę i ubrana w zwiewną sukienkę ruszyłam na peron.

~*~

Siedziałem już we wagonie razem z Diabłem. Moje myśli jak zawsze krążyły w okół ślicznej Hermiony, która traktowała mnie jak największego wroga. Mam wyrzuty sumienia. Gdyby mnie nie uratowała , pamiętała by wszystko. Wiedziała by kim jest i komu powinna ufać, a teraz? Nie jestem pewien co do jej bezpieczeństwa.Kiedy zauważam rude włosy na peronie , od razu wstaję z miejsca. Rzucam krótko , że będę za chwilę i wybiegam z pociągu. Dopadam Weasley'a i przygniatam go do ściany. Chłopak uśmiecha się ironicznie.
-Czego chcesz Malfoy?-ledwo pyta przez moją dłoń na jego szyi.
-Jeśli będzie przez ciebie cierpiała wiedz, że pożałujesz- ostrzegam.- Zabije cię jeśli to będzie konieczne.
-Jaki ojciec taki syn-mówi wrednie.
Wzmacniam uścisk na jego gardle i syczę;
-Chyba nie chcesz mnie wytrącić z równowagi?-pytam.
-Przestań!-słyszę cichy i słodki głos dziewczyny , przez którą nie mogę spać.
Odrywam dłoń od gardła chłopaka i podnoszę ręce w geście poddania.
-Jak sobie życzysz- mówię i odchodzę ze spuszczoną głową.
Wiem jak to wygląda w oczach innych. Arystokrata , który może mieć każdą zakochał się właśnie w tej , która go nie chce. Żałosne.
Idę między przedziałami i nie wiem co ze sobą zrobić. Kiedy orientuje się gdzie jestem jest już za późno. Wagon nauczycieli świeci pustką, a tylko w jednym z nich pali się światło. Podchodzę z czystej ciekawości i wsłuchuję się w rozmowę.
-Ona straciła pamięć Severusie!-krzyczy Mcgonaglle.- Nie pozwolę żeby teraz cierpiała.
-Co nazywasz cierpieniem Minerwo?-odpowiada ironicznie.- To, że chcesz aby zapomniała o jej prawdziwej rodzinie! To jest nie moralne. Powinna wiedzieć kim jest!
-Robię to dla jej dobra-odpowiada delikatnie.- We wakacje pozostanie w Norze wraz z Weasley'ami. Tam będzie bezpieczna. Jedyne co będzie pamiętać to to, że Grangerowie zginęli w wypadku na początku roku.
-Nie spodziewał bym się tego po tobie..- warczy Mistrz Eliksirów.- Gryffindor to niby dom gdzie najważniejsza jest prawda! I co? Chyba już bardziej powinnaś brać przykład z moich uczniów. Przynajmniej troszczyli się o nią przez ten rok.
-Uważaj ze słowami Seveusie!-  krzyczy.- Mówisz z nowym dyrektorem Hogwartu. Reszta nauczycieli zgodziła się z moim planem , więc ty nie masz nic do powiedzenia. Żegnam!

~*~

Podbiegam do rudzielca i dotykam jego szyi , widzę ślady po duszeniu , co nie poprawia mi humoru.
-Czego od ciebie chciał?-pytam i wyciągam maść , którą smaruję jego rany.
-Znasz go- odpowiada wymijająco.- To Malfoy on nie potrzebuje żadnego usprawiedliwienia żeby kogoś zabić.
Moja głowa mówi mi , że to prawda i nic tego nie zmieni. To bezduszny śmierciożerca, który na pierwszym miejscu stawia siebie.
-Opuchlizna zeszła- mówię, na co chłopak uśmiecha się i całuje mnie w policzek.
-Jesteś wspaniała.
Czuję , że moje policzka powoli zalewają się rumieńcem. Ron chwyta mnie za rękę i razem idziemy do pociągu. Siadamy w wolnym przedziale , do którego po chwili przyłączają się Harry i Ginny. Obydwoje podejrzliwie patrzą na Rona, lecz  po chwili rozmowy ich wrogie nastawienie zmniejsza się i próbują nawiązać z nim nić porozumienia.
-Idę się przejść- mówię , kiedy zaczyna mi się kręcić w głowię.
-Iść z tobą?-pyta Ron , chociaż i tak wiem, że miało to brzmieć oznajmująco. 
-Nie Ron- mówię.- Chce iść sama.
Nie czekając na jego odpowiedź , zamykam za sobą drzwi przedziału i idę do innego wagonu. Zatrzymuję się przy otwartym oknie i patrzę na przemijające obiekty. Zamykam oczy i próbuję sobie coś przypomnieć, lecz żadna cząstka mojego mózgu nie chce ze mną współpracować. Opieram czoło o szybę i zaczynam błagać w myślach. Nienawidzę nie wiedzieć.
Czuję oddech za sobą , przerażona obracam się i zauważam jego. Malfoy patrzy się na mnie swoimi niebieskimi oczami. Nie wiem co myśleć , kiedy zbliża się do mnie coraz bardziej. Dotykam jego klatki piersiowej i odpycham go od siebie.
-Zostaw mnie- szepczę.
Zauważam smutek w jego oczach. Nie rozumiem czemu. Czy ja go cokolwiek obchodzę? Może tak tylko nie pamiętam.
-Nie musisz pamiętać tego co było... pewnie będzie to dla ciebie lepsze- wzdycha.- Zniknę z twojego życia i nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
Mówi po czym odwraca się i idzie do innego wagonu. Czuję się dziwnie. Jakby skrzywdzona. Poniekąd cieszę się, że nie będę musiała go znać, lecz... no właśnie co ja mam z tym lecz?! On mnie nienawidzi , a ja jego. Proste , logiczne i niech tak zostanie do końca.

____

Rozdział dodany. Mam teraz jakąś dziwną wenę ale myślę, że nadal będę prowadziła tego bloga. Dotrwa on do końca tej opowieści. Nie wiem czy będzie z szczęśliwym zakończeniem , czy też na odwrót. Pewnie wszystko będzie zależało od mojego humoru.  Mam nadzieje, że notka podobała się ;) Zapraszam do komentowania! ;**

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 23. "Koniec?"



Słyszę trzask teleportacji i już za chwilę przy Draco stoi dyrektor Hogwartu. Dotyka jego klatki piersiowej czubkiem różdżki, patrzy na mnie i uśmiecha się wrednie. Dobrze wie, że to jest ostateczny cios , który może mnie doprowadzić do samobójstwa. Z różdżki wyłania się zielony strumień  , która uderza w blondyna. Krzyczę, lecz to nic nie pomaga. Jego klatka przestaje się podnosić. Opada na wieki. Czuje buzującą we mnie złość. Dzięki niej wyciągam swoją różdżkę i zlatuję za pomocą zaklęcia do Dracona. Słyszę śmiech Dumbledor'a , który stoi nade mną i przygląda się temu jak moje łzy spływają i uderzają o klatkę mojego Ślizgona. Ściskam różdżkę w ręce i chce zrobić coś czego nigdy nie mogłam. Chce go zabić. Czuję wielką chęć mordu, lecz w ostatnim momencie cichy głos w mojej głowie , odsuwa mnie od tego. Głos ojca słyszę dość głośno i wyraźnie. Powstaje z podłogi i staję na przeciwko czarodzieja.
-Zabiłeś osoby , na których mi najbardziej zależało-stwierdzam.- Więc czego jeszcze chcesz?
-Chce abyś się do mnie przyłączyła-oznajmia.- Gdy nie masz nikogo kto przeszkodzi ci w rządzeniu światem, jesteś pomocna.
-Nigdy!-krzyczę.
Ponownie w mojej głowię słyszę głos taty. Wspiera mnie i pomaga w wyborze dobrej decyzji. Podnoszę różdżkę w tym samym momencie co Albus. Nasze zaklęcie w połowie odbijają się od siebie i uderzają w części domu, które od razu sypią się jak domek z kart.
-Obydwoje jesteśmy potężni- mówi.- Nie zauważyłaś? Razem stworzymy świat , w którym będziemy rządzić tylko my. Świat w którym nie będą istnieć mugole. Tylko rodowici czarodzieje...
Analizuję jego słowa w myślach. Tak wiem, że jestem potężna. Jestem w końcu potomkinią samego Salazara Slythernia , lecz czy dyrektor może się równać z mocą , którą ja posiadam? On gdyby nie starożytna magia cieni.. był by nikim. Dobrym czarodziejem , lecz nie tak wszechmocnym jak teraz. Olśniewa mnie i wiem co mam już zrobić. Delikatnie podnoszę rękę, żeby staruszek nie mógł zauważyć , że coś planuję  i rzucam na niego jedno z zaklęć, które pozwalają mi na kontrolę nad jego decyzjami chodź przez dłuższą chwilę. Rozkazuję mu , żeby mówił prawdę oraz miał do mnie pełne zaufanie. Po chwili , kiedy jestem już pewna , że zaklęcia zadziałało , oznajmiam.
-Dobrze Albusie. Zgodzę się , lecz pod jednym warunkiem.
Czarodziej patrzy na mnie zadowolony i kiwa głową z potwierdzeniem.
-Oczywiście czego sobie tylko zażyczysz- mówi , lecz nadal zachowuje dystans. 
-Chce żebyś pokazał mi na czym polega magia cieni.
Widzę w jego oczach zrozumienie i coś jeszcze. Coś co widziałam na pierwszym roku. Typowe mądre oczy czarodzieja. Patrzą na mnie jak na małą uczennicę , która chce się dowiedzieć więcej niż w zakresie podręcznika.
-Cienie są połączone z czarodziejem , który je uwolnił.. czyli ze mną. Mogę im rozkazać wszystko, a one zrobią to bez żadnych wymówek. Mogą opętać, zabić.. wszystko czego tylko chce. Lecz ich nie da się tak łatwo zabić.
-A można je zabić?-pytam chodź wiem , że stąpam po cienkim lodzie bo rzucone zaklęcie może nie być, aż  tak silne.
-Oczywiście, że można , lecz do tego potrzeba znajomości czarnej magii i odpowiedniego wyczucia.. Bo kiedy cienie wyjdą z czarodzieja , który nimi steruję jest on bezbronny.
Albus nie wiedział , że zaszedł za daleko.Patrzył na mnie teraz wzrokiem dziadka, który widzi swoją wnuczkę. Czułam, że zrobił by dla mnie wszystko. On na prawdę chciał tylko żebym do niego dołączyła. Taki był jego plan od początku. Tylko , że mi on nie odpowiadał.
-A mógłbyś mi to pokazać?-pytam i przybieram jak najsłodszą minę.
Dyrektor kiwa głową oczarowany moim przedstawieniem. Po chwili z jego ciała   wychodzą cienie , które czują , że dzieje się coś złego. Od razu mnie atakują , a dyrektor nie może ich opanować. Wyczarowuję tarcze ochronną , od której się odbijają. Wiem, że i tak nie wytrzyma ona długo. Skupiam wszystkie swoje moce i rzucam czar, który nadsyła mi z zaświatów tata. Czerwona strużka światła uderza w staruszka , który opada na podłogę obok Draco. Jego oczy są szeroko otwarte i patrzą na mnie. Czuję się nie komfortowo, a kiedy jego ciało zaczyna znikać, przerażam się. Zostaje po nim tylko szkatuła z starożytnymi rysunkami. Otwieram wieczko, a wszystkie cienie jakby wessane za pomocą odkurzacza, wleciały do środka. Zamykam  wieczko i patrzę  na pudełko. Czuję  odrazę do tego co znajduję się w środku.
Żądza władzy może zrobić z ciebie potwora, mówię po cichu.
Rzucam drewnianym pudełeczkiem w płomienie ognia , które powoli gasną tak jak życie dyrektora.
Czuję ukłucie w sercu. Wiem, że będzie mi teraz ciężko. Moje życie bez taty będzie trudne, a jeszcze trudniejsze bez osoby , którą szczerzę kochałam.
Patrzę na blondyna. Kolejne łzy spływają mi po policzku. Czy go odzyskam? Dotykam dłonią jego policzka i gładzę go delikatnie. Zauważam lilię , której tata nie pozwolił mi użyć. Teraz wiem czemu! Przewidział to. Wiedział, że będę jej potrzebować teraz. Dotykam jej i powtarzam w myślach, że chce aby Draco żył. Był przy mnie i zawsze mnie kochał. Czuję , że coś odpycha mnie od jego ciała. Uderzam z całej siły tyłem głowy o marmurowy filar w rezydencji taty. Płomienie ognia zaczynają palić moje ubrania i dochodzą do skóry. Czuję ból , chce krzyczeć ,  uciekać. Nie mogę się poruszyć. Zaczynam nie kontaktować z otaczający mnie światem. Przeraża mnie to, lecz gdy znika biała poświata , czuję się radosna jak skowronek. Widzę sylwetkę Dracona , który idzie w moje stronę z przerażeniem w oczach. Kiedy jest już przy mnie czuję, że dłużej nie wytrzymam. Pulsujący ból głowy zaczyna mnie przerastać. Tracę przytomność , a wraz z nią obraz mojego ukochanego.

* * *


-Obudziła się- słyszę  szept po swojej lewej stronie.
Próbuję  otworzyć oczy , lecz powieki ciążą mi nie miłosiernie , nie pozwalając na jakiekolwiek uchylenie i przedostanie się światła dziennego.
Ciało pali mnie jakbym miała na nim tysiące rozżarzonych węgielków. Ból w prawej ręce jest  nie do zniesienia. Czuję , że dzieje się coś ze mną nie dobrego , ale nie mogę nic zrobić. Nikogo poinformować. Chcę krzyczeć , lecz wargi przywarły do siebie , jakby sklejone i nie chcą żebym wymówiła jakiekolwiek słowo. Jedyną oznaką , że żyje jest oddech. Krótki i regularny. Czuje się jak roślina , nad którą za raz wszyscy będą się użalać. Próbuję poruszyć palcem u dłoni. Ból jest straszny , lecz w końcu udaje mi się kiwnąć kilka razy jednym z palców.
-Hermiono słyszysz nas?-pyta jakiś męski głos , którego nie znam lub nie pamiętam.
Potwierdzam to skinieniem palca.
-Pani Pomfrey!-krzyczy jakaś dziewczyna.
Słyszę  brzdęk spadającego naczynia i tupot małych nóżek , które przybliżają  się do mojego łóżka z zawrotną prędkością. Czuję  dotyk na moim nadgarstku. Wywołuje on silny ból i pieczenie ale nie mogę poinformować właścicielki owej dłoni, że mnie to boli. 
-Puls w normie-słyszę  cichy trochę przemęczony głos starszej kobiety.-Zaczyna reagować, ale...
-Ale?-odpowiada piskliwy głos dziewczyny po mojej lewej stronie.
-Nie wiem , czy rany , które odniosła podczas bitwy nie uszkodziły jej organizmu.
-Co ma pani na myśli?-pyta męski głos, który wyzwala we mnie agresje. Jakby ta osoba była moim wrogiem, który od najmłodszych lat uprzykrza mi życie.
-Uderzenie w tył czaszki spowodowało zanik pamięci , nie wiem na jak długo.. Może i na zawsze..- mówi  pielęgniarka ze skruchą w głosie.
Ostatnie co słyszę jest  szloch ,a potem zaczyna  mnie ogarniać ciemność, mdleję.

____

Mam nadzieje, że rozdział się spodobał. Czekam na wasze uwagi w komentarzach ;* 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 22 "Serce podzielone na pół"

Piosenka do rozdziału [klik]

Nie  żyje. On potężny czarnoksiężnik , który jak dotąd był nie zwyciężony. Przecieram łzy , które płyną mi po policzkach. Nadal nie mogę uwierzyć , że to się stało na prawdę . Myślę teraz co dalej. Dyrektor zabije mnie?, a może ponownie skrzywdzi kogoś mi bliskiego. Wiem, że bardziej możliwa jest druga opcja. On chce żebym cierpiała, tylko dlaczego?
Wstaje od zwłok, a świat zaczyna wirować. Pojawiam się w tym samym miejscu , z którego prze-teleportował mnie Albus. Patrzę na przyjaciół, którzy jakby nie zauważyli mojego zniknięcia. Są zdenerwowani , a ja nie mogę powiedzieć ani jednego słowa. Czuje wielką gule w gardle , która nie pozwala mi na to. Padam na kolana i zaczynam płakać. Czuję się taka bezbronna. Wiem, że któreś z nich będzie koleje, że zginie przeze mnie. Chcę jak najszybciej od nich uciec. Stracić z nimi kontakt tak , aby nie stało im się nic złego. Wiem, że teraz są bezpieczni. Dyrektor znając go świętuje śmierć swojego wroga i moje załamanie.  Chwytam w dłoń różdżkę chce się prze teleportować do rezydencji mojego taty. Kiedy wypowiadam zaklęcie ktoś łapie mnie za ramię. Czuję , że leci wraz ze mną. Jestem zła. Bo ktokolwiek to jest , będzie teraz narażony na niebezpieczeństwo.
Kiedy delikatnie ląduję na drewnianej podłodze w rezydencji , patrzę na przybyłego ze mną ucznia.
-Draco!-krzyczę , kiedy poznaję blond grzywę.- Czyś ty do reszty zgłupiał!
-Nie puszczę cię nigdzie samą, rozumiesz?  Jesteś głównym celem Dumbledora. Nie pozwolę ci zginąć!
-Ty nic nie rozumiesz-  szlocham.
Draco przytula mnie do siebie , a ja nie stawiam oporu. W końcu mogę poczuć jego ciepło, zapach. To czego najbardziej na świecie potrzebowałam.
-To mi wytłumacz-mówi spokojnym tonem i głaszcze mnie po włosach, abym  i ja się uspokoiła.
-On zabił mojego tatę- mówię , kiedy czuje, że mój głos już nie brzmi płaczliwie.- Chce żebym cierpiała.. a teraz weźmie mi ciebie. Będzie torturował , a potem zabije cię  na moich oczach.
-Twój tata na pewno żyje Miona- mówi nie rozumiejąc skąd mam takie przypuszczenia.
-Nie Draco on nie żyje- stwierdzam stanowczo.- Widziałam jak umiera. Dumbledore pokazał mi to specjalnie żebym cierpiała.
- A czemu chce zabić mnie?- pyta.
-Bo jesteś dla mnie ważny-oznajmiam za późno gryząc się w język.
Ręka Draco momentalnie przestaje gładzić moje włosy. Nie wiem co teraz myśli , więc wole nic nie mówić. Chce żeby sobie wszystko przemyślał. Blondyn też nic nie mówi. Dotyka mojego podbródka i przekręca go tak , aby popatrzyła mu w oczy.
-Uciekaj póki możesz- błagam go.
-Nie- odpowiada.- Zostaję z tobą. Razem przejdziemy całe to piekło.
Czuję , że na moich wargach pojawia się ledwie widoczny uśmiech. Ślizgon przyciąga mnie do siebie i całuję delikatnie w usta , tak jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Czuje ciepło , które rozchodzi się po moim ciele. Tak, tylko on tak na mnie działa i w końcu jest mój i tylko mój, myślę.
Odrywam się od niego i jeszcze raz daje mu całusa. Draco uśmiecha się i przytula mnie do siebie.
-To był ciężki dzień- oznajmia , biorąc mnie na ramiona.
-Gdzie mnie prowadzisz?-pytam i uśmiecham się szczerze.
-Do spania, a gdzie? Jutro musisz być wypoczęta, ponieważ stawiamy razem czoło przeciw reszcie światu.
-To brzmi poważnie- mówię ale i tak nie czuje jeszcze powagi sytuacji.
Cieszę się chwilą. Tak to dobrze rozwiązanie.Wchodzimy do dużej sypialni , gdzie Draco kładzie mnie na łóżku. Całuje w czoło i przykrywa kołdrą.
-Dobranoc mój kwiatuszku- mówi słodko i powolnym krokiem idzie w stronę drzwi. Kiedy ma już wyjść wołam go z powrotem.
-Zostań ze mną- proszę.
Chłopak uśmiecha się , kładzie się koło mnie i przyciąga mnie do siebie.
-Kocham cię- mówi i całuje mnie ponownie w usta.
-Ja ciebie też-odpowiadam zgodnie z prawdą.
Czuję, że właśnie tego mi brakowało. Nic nie jest skomplikowane. Liczy się tylko on , a cały świat schodzi na drugi plan. Tak powinno być i będzie na zawsze, obiecuję samej sobie. 

* * *


Stoje przed małą drewnianą chatką. Na około niej  -pod wpływem wiatru - uginają  się topole. Domek znajduje  się na małym pagórku , przy którym płynie  rzeka. Stoją  przy niej trzy kobiety o błękitnym kolorze. Wpatrują  się we mnie , uśmiechają  i machają.
-Witaj- słyszę  kogoś za sobą, podskakuję  ze strachu i odwracam się do tyłu.
Uśmiecham się pod nosem , kiedy zauważam oczy przybysza. Piękny błękit oceanu , dzięki któremu chce się żyć. Czarnowłosy ma na sobie pomarańczową koszulkę i najzwyklejsze  dżinsy.
-A gdzie tłum nimf ?-pytam i uśmiecham  się zawadiacko.
-A co sam źle wyglądam? Wiedziałem, przez to nie wychodzę na takiego przystojnego. Spokojnie wszytsko da się załatwi- odpowiada poważnie.
Śmieje  się pod nosem i przytakuje  głową.  Chłopak cmoka z dezaprobatą.
-Nieźle sobie poradziłaś z dyrektorem- zmienia temat.
-Skąd wiesz?-pytam zdziwiona.
-Oh Hermiono- wzdycha.- Ja jestem zawsze ,powtarzam zawsze przy tobie.
Od razu na moich policzkach pojawia się rumieniec , który chłopak zauważa.
-W małej kropli deszczu, w rzece , nawet we wielkim oceanie , czy morzu- mówi.- To ja zaprowadziłem cię do pomieszczenia , gdzie przetrzymywani byli twoi przyjaciele.
- Na prawdę?-pytam zdumiona.- Dziękuję. Nie wiem jak ci się odwdzięczyć.
-Jesteś bezpieczna to mi wystarczy- mówi  i przybliżya się niebezpiecznie blisko.
-Szkoda, że mogę cię spotkać tylko w śnie- mówię  zgodnie z prawdą, chodź czuję wyrzuty sumienia względem Draco.
-Już nie długo-szepcze  mi do ucha, a ja czuje  jak przez moje ciało przechodzą ciarki. Dotyka  mojej dłoni i przybliża ją do swoich ust. Całuje  ją delikatnie. Momentalnie robi  się gorąco , a w  brzuchu czuje przysłowiowe motylki. Czemu on tak na mnie działa? Zawsze w jego obecności muszę zrobić z siebie idiotkę lub zachowywać się jak księżniczka uwięziona we wieży , a on rycerz na białym koniu musi mnie uratować.
-Pamiętaj jesteś silna i nikt tego nie może podważyć- czarnowłosy przerwa ciszę.
-Obyś miał rację-mówię z nadzieją.- Moja wiara w siebie nie jest zbyt duża.
-Musisz uwierzyć. To da ci siłę- mówi ze śmiertelną powagą w głosie.
Przytakuje  głową. Świat wiruj .Chłopak uśmiecha się i całuje mnie w policzek , na którym czuje  teraz drobinki soli morskiej.
-Mogę wiedzieć jak się nazywasz?-pytam  , a świat ponownie zamigotał.
-Na razie nie-odpowiada .- Wystarczy , że ja wiem. Uważaj na siebie.. i spróbuj przeżyć.
-Spróbuje- mówię z grymasem na twarzy.
Łapię  go za rękę i przyciskam  ją mocno. Jest  tak blisko. Czuje  zapach morza. Wiem , że zawsze mogę na niego liczyć. Ale czy tak samo jak na Draco? Nie. Blondyn jest inny. Wyczuwam to dość dokładnie. Nagle nieznajomego chłopaka, postrzegam w gorszym świetle. On chciał żebym rzuciła śmiertelne zaklęcie na dyrektora. On wprowadził mnie w zasadzkę.
 Czarnowłosy dotyka mojego policzka , a przez moje ciało ponownie przeszła fala, lecz tym razem złości. Uświadamiam sobie, że byłam pionkiem w jego grze. Tylko jakiej i o co?  Uśmiecham  się ponownie , aby nie wywołać w nim podejrzeń. Nasze usta już prawie złączyły się  w pocałunku , kiedy mój świat snów zamigotał i zgasł.

* * *

Gwałtownie wstaje z łóżka. Nie wiem co myśleć, nie wiem co robić. Dzień zapowiada się.. nijak. Żadnego planu, który w tym momencie jest najważniejszy. Patrzę na chłopaka , który śpi koło mnie. Nie chce go tracić. Nie wyobrażam sobie życia bez niego , lecz muszę podjąć decyzję. Muszę go zostawić.. bo inaczej on go zabije. Dotykam jego czoła i odgarniam kosmyk jego blond włosów. Widzę teraz dokładnie jego twarz. Delikatne rysy. Ten spokój , jakby żył w innym - lepszym- świecie.
W środku targają mną wyrzuty sumienia. Chce wstać i zniknąć. Zostawić go. Chociaż dobrze pamiętam co obiecałam mu wczoraj. Razem. Razem mamy przebrnąć przez świat. Nie zważając na innych , nie zważając na smutki i zło jakie jest na nim.
-Nie mogłaś spać?-pyta , a ja wzdrygam się.
Zauważam, że przez dłuższą chwilę przyglądał mi się z zaciekawieniem , a ja tego nie zauważałam. Chce coś powiedzieć, lecz wiem, że żadne słowa nie pasują do tej sytuacji. Całuję go w usta i wstaję. Podchodzę do zasłoniętego okna i wyglądam za szczelinę między zasłoną , a ścianą. Patrzę na świat , który istnieje teraz. A jutro? Może go już nie być.
-Co się dzieje?-pyta Draco i obejmuję mnie w tali.
Przyciąga mnie do siebie , odgarnia włosy i całuje mnie delikatnie w szyje.
-Boje się Draco- wyrzucam z siebie to co mi leży na sercu.- Wiem, że nie dam sobie rady!
-Oczywiście , że dasz- oznajmia.- Jesteś córką Czarnego Pana! Pamiętasz?
-Pamiętam- odpowiadam.
-To teraz moja droga zbieraj się w sobie- rozkazuję.- Jesteś dzielna , odważna i zawsze wiesz co dalej. Dlatego cię kocham i nigdy. Powtarzam nigdy nie przestanę.
Uśmiecham się do niego i całuję go w usta. Jego proste słowa dodały mi otuchy. Potrzebowałam tylko tyle?  Czuję, że dam radę.
-Co tak stoimy?-pytam władczym tonem.- Mamy do pokonania pewnego złego czarodzieja!
-O to mi właśnie chodziło- mówi blondyn i przytula mnie do siebie.
W tym samym momencie dzieje się coś złego. Czuje wibrację, a po chwili coś wybucha. Czuję, że konstrukcja domu zaraz spadnie, a my? Wraz z nią.

Widzę jego sylwetkę , która spada w przepaść utworzoną przez wybuch. Słyszę własny krzyk , który ogarnia cały dom. On żyje, nie zostawił mnie, błagam w myślach. Podchodzę na czworakach do dziury i patrzę w dół. Zauważam ogień, który swoimi jęzorami , zaczyna pochłaniać cały dom. Widzę jego sylwetkę leży na podłodze, a na około niego tańczą złowrogie płomienie. Łza ścieka mi z policzka , lecz powtarzam sobie w kółko , że muszę coś zdziałać. Musze się wziąć w garść. Dla niego. Dla nas.

_______

Kolejny rozdział za nami. Zbliżamy się do końca opowiadania ( a może pierwszej części?). Wszystko zależy czy pod czas roku szkolnego wpadnę na jakiś zaskakujący pomysł , który pociągnie dalej fabułę. Jak na razie wszystko stoi pod znakiem zapytania. Przewiduję jeszcze 3-4 rozdziały. Chyba, że jeszcze coś dodam. Zobaczymy. :D Teraz zapraszam do komentowania.. bo jak wiedzie to wiele znaczy! ;*

Zapraszam na mojego drugiego bloga! -  Miranda i Draco